Nikt nie wierzy, że naprawdę wybrał ten kierunek. "Te studia bardzo mi pomogły"

Newspix / LUKASZ SKWIOT/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Sebastian Krasny
Newspix / LUKASZ SKWIOT/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Sebastian Krasny

- Nawet teraz, gdy komuś mówię, że studiuję teologię, to spotykam się z reakcją "tia, Ty jesteś dobry Sebastian, zawsze sobie jaja robisz". Niejedna osoba myślała, że to jakiś prima aprilis - mówi sędzia PKO Ekstraklasy i I ligi Sebastian Krasny.

W tym artykule dowiesz się o:

Pierwsze pytanie jakie się nasuwa, to co sędzia polskiej Ekstraklasy robi na studiach teologicznych? Sebastian Krasny znalazł się na nich niejako z przypadku. W przeciwieństwie bowiem do np. Szymona Marciniaka czy Tomasza Musiała, nie jest on sędzią zawodowym. Oznacza to, że sędziowanie w meczach polskiej ligi godzi z normalną codzienną pracą. W przypadku Krasnego jest to praca nauczyciela wychowania fizycznego.

- Pojawiła się propozycja, bym u siebie w szkole poprowadził lekcje religii, były akurat do wzięcia godziny. Z czasem jednak ta propozycja, delikatnie mówiąc, stała się nieaktualna. Po pierwszych dwóch zjazdach przekonałem się jednak, że na tych studiach mogę odkryć coś dla siebie. Rozwinąć się. Tak już zostałem - tłumaczy nasz rozmówca.

Odnaleziony sens

Sebastian Krasny w maju skończył 41 lat. Jak jednak udowadnia, nigdy nie jest się za późno, by w jakiś sposób odmienić swoje życie. W jego przypadku była to na nowo rozbudzona wiara w Boga.

- Miałem zachwianie duchowe, 10 lat temu zmarła moja mama, miałem duży problem aby wrócić do kościoła. Te studia jednak bardzo mi w tym pomogły. Dopiero teraz, po tylu latach, znalazłem sens wyznawania wiary. Msza nie jest już dla mnie czymś tylko "do odklepania" - mówi student wydziału Teologicznego na Uniwersytecie Śląskim.

ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumni

- Przede wszystkim gdy zacząłem studiować, to od drugiej strony poznałem, co to jest kontakt z Bogiem. Tak jak wcześniej przed meczem się stresowałem, tak teraz modlitwa daje mi dużo ukojenia. Zawsze na start meczu mówiło się też "z panem Bogiem". Teraz to powiedzenie jest dużo bardziej realistyczne. Czuję, że ma moc - dodaje.

Krasny całkowicie oddał się teologii. To dla niego znacznie więcej, niż tylko studia. - Staram się dużo słuchać na te tematy - mówi nam. Co ciekawe, jak podkreśla, najlepiej uczy mu się od osób świeckich.

- Tacy ludzie są bardziej wyważeni i liberalni. Księża skupiają się stricte na tym co mówi kościół. Natomiast z osobami świeckimi można rzeczowo porozmawiać, posłuchać. Księża natomiast czasem nie za bardzo mogą wyjść poza pewne ramy - ocenia Krasny.

Dzieci czy piłkarze?

Wbrew pierwotnym założeniom, ostatecznie przygoda Sebastiana Krasnego ze studiami teologicznymi nie skończy się dla niego prowadzeniem lekcji religii. Jak sam zresztą przyznaje, może to i lepiej. - Jako wuefista mam teraz mnóstwo pracy, pracuję w dwóch szkołach. Poza tym z natury jestem pełen energii i praca przy tablicy niekoniecznie jest dla mnie - mówi nam.

Sebastian Krasny z żoną
Sebastian Krasny z żoną

Czy jednak praca z dziećmi jest trudniejsza od pracy z zawodowymi piłkarzami? Jak przyznaje nasz rozmówca, czasem to właśnie dzieci potrafią mocniej dać w kość.

- Jednak łatwiej w ryzach utrzymać piłkarzy. Na boisku są żółte i czerwone kartki, a także gwizdek, który wywołuje pewien respekt. Piłkarzy można też wziąć na męską rozmowę w cztery oczy. Na sali gimnastycznej tak się nie da. Ostatnio nie mogłem sobie poradzić, by uspokoić dzieci, tak były zaaferowane ćwiczeniem. Łatwiej mi jednak pracuje się z piłkarzami. Z dziećmi nie można sobie pozwolić na to, co na boisku. Gdy im powiem, że pokazuję im żółtą kartkę, to dla nich jest to bez konsekwencji - ocenia. - Co do zasady jestem jednak nauczycielem, który woli dłużej poczekać, aniżeli karać. Na boisku muszę natomiast działać natychmiast - dodaje.

- Poza tym mam wrażenie, że teraz, jak rozmawiam z zawodnikami przed meczem, to budzę u nich większy szacunek - dodaje nasz rozmówca.

Środowisko pełne wiary

Wiara w świecie piłki nożnej nie jest niczym dziwnym. Najbardziej oczywistymi przykładami na to są oczywiście znak krzyża, który piłkarze robią przed wejściem na boisko, czy też podziękowania Bogu, poprzez skierowane do niebios ręce po strzelonym golu.

Część piłkarzy także głośno mówi o swojej głębokiej wierze. Jednym z najsłynniejszych takich przykładów był Brazylijczyk Kaka, który zdecydował się nawet oddawać 10 procent swoich zarobków na rzecz kościoła. W Polsce w ostatnim czasie prym w tej kategorii wiedzie Tymoteusz Puchacz.

- Wierzę w swoją pracę, ale uważam, że gdybym nie miał oparcia w Bogu jakie mam, to nie dałbym rady tego wszystkiego wytrzymać, całej tej presji - mówił w programie "Foot Truck".

Sebastian Krasny zapewnia, że nie są to pojedyncze przypadki. Jego zdaniem piłkarze Ekstraklasy, jako grupa społeczna, są mocno wierzący.

- W środowisku piłkarskim jest dużo osób wierzących. Wciąż wielu piłkarzy, gdy wchodzi na murawę, wyrywa trawę i robi znak krzyża. To dla mnie jest przedstawienie się, pokazanie "kim jestem". Na niektórych stadionach są też kaplice. Bardzo często, gdy przed meczem wchodzę do którejś z nich, to widzę piłkarzy obu drużyn, którzy modlą się przed meczem, pewnie tak jak i ja, o zdrowie, żeby zejść z boiska bez kontuzji - mówi nam Krasny.

- Nie jest to jednak też tak, że się modlę, "panie Boże pomóż mi przeprowadzić bezbłędny mecz" i gdy popełnię błąd, to się na Boga obrażam. Odbieram to nie jako to, że popełniłem błąd bo nie doświadczyłem łaski, tylko byłem źle ustawiony - podkreśla krakowianin.

Sędzia przytacza także przykład trenera bramkarzy Wisły Płock - Macieja Sikorskiego. - Nawiązałem z nim bardzo dobry kontakt. On kiedyś właśnie gdzieś wyczytał, że jestem na takich studiach, a on sam zawsze z różańcem na szyi prowadzi rozgrzewkę - mówi nam Krasny.



[nextpage]Odbudowa

Choć na ekstraklasowych boiskach sędzia Krasny pojawia się od niedawna, to nie jest to dla niego pierwszyzna. Mecz 30. kolejki ubiegłego sezonu, Pogoń Szczecin - Raków Częstochowa, był jego powrotem na najwyższy szczebel po pięciu latach.

- Z perspektywy lat można powiedzieć, że ten powrót trochę mi zajął, ale też udowadniam na boisku, że tamto wydarzenie było wypadkiem przy pracy - mówi Krasny.

Skąd jednak tak długi rozbrat z Ekstraklasą? W 2016 roku Krasny prowadził spotkanie I ligi pomiędzy MKS-em Kluczbork a Chojniczanką Chojnice. W jego trakcie na kilkanaście minut na stadionie zgasło światło. Pech chciał, że problemy z oświetleniem zaczęły się, gdy Piotr Kieruzel zdobył bramkę z rzutu wolnego. Sędzia Krasny, choć początkowo uznał gola, to po protestach piłkarzy z Kluczborka zmienił decyzję i nakazał powtórzenie stałego fragmentu gry. Zawodnicy Chojniczanki mieli pretensje, że gol został zdobyty już po gwizdku sędziego, a sędzia zdecydował się ukarać Kieruzela za strzał przed gwizdkiem. Afera odbiła się szerokim echem, w efekcie czego sędzia Krasny został zawieszony, po czym musiał mozolnie odbudowywać swoją pozycję.

Dziś, jak sam przyznaje, tamte wydarzenia tylko go wzmocniły.

- Na początku był szok, że tak się to wszystko potoczyło. Na pewno jednak nie miałem momentu, w którym bym pomyślał o zakończeniu kariery - mówi nam Krasny. - Mocno pomogła mi rodzina, żona oraz koledzy, którzy mówili mi abym się nie poddawał - dodaje.

Sebastian Krasny z żoną i synem Igorem
Sebastian Krasny z żoną i synem Igorem

- Były jednak trudne momenty. Gdy powróciłem po półrocznym zawieszeniu pojechałem na mecz Raków Częstochowa - Rozwój Katowice i, mówiąc delikatnie, ten mecz mi nie wyszedł. Wówczas pojawiły się wątpliwości, czy coś jeszcze z tego będzie. Zdecydowałem się jednak pracować dalej, a to co było, odciąłem grubą kreską.

- Cała ta sytuacja dała mi też szersze spojrzenie. Wcześniej byłem bardziej sfokusowany tylko na sędziowanie, w pełni się temu poświęciłem. Gdy zostałem zawieszony, pojawiła się pewna pustka, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Szybko jednak zacząłem sobie wszystko układać. Powiedziałem sobie, że już zawsze rodzina będzie u mnie na pierwszym miejscu. Moja żona zauważyła też, że teraz gdy nie idzie mi mecz, to wracam spokojniejszy, przechodzę do normalności po zrobieniu samooceny. Wcześniej natomiast to zawsze były 2-3 dni ze sporą dawką złości w domu, że to czy tamto nie poszło - mówi Krasny.

"Jest ksiądz?"

Sebastian Krasny teolog. Dla znajomych krakowskiego sędziego to wciąż abstrakcyjny zbitek wyrazów. Wszystko dla tego, że Krasny zawsze uchodził nieco za "łobuza". Zdecydowanie jednym z ostatnich miejsc, gdzie by go widzieli, to studia teologiczne. Dlatego też, gdy komuś o tym mówi, to musi trzy razy zapewniać, że nie robi sobie żartów.

- Gdy mówię, że jestem na teologii, to spotykam się z reakcją "tia, Ty jesteś dobry Sebastian, zawsze sobie jaja robisz". Niejedna osoba myślała, że to jakiś prima aprilis - mówi nam.

Żarty w życiu Krasnego są zresztą na porządku dziennym. - Przed meczami często do naszej szatni wchodzą kierownicy drużyn i pytają w żartach czy "jest ksiądz?".

Jak jednak podkreśla nasz rozmówca, bliscy ze zrozumieniem podchodzą do jego nowej drogi.

- Żona początkowo odbierała to wszystko z dystansem, jednak to szanuje. Zawsze gdy wracam z uczelni czeka na mnie i pyta "co tam, jak tam", jest ciekawa - podkreśla Krasny.

A co z przyszłością w zawodzie sędziego?

- Stawiam sobie małe cele jak posędziowanie derbów Krakowa. Pan przewodniczący mnie jednak póki co spokojnie wprowadza, dostaję mniej topowe mecze. Byleby zdrowie dopisywało i będzie ok. Chciałbym jednak kiedyś posędziować finał Pucharu Polski czy mecz Lech - Legia, to są takie cele, które mogę dosięgnąć - kończy.



Czytaj także: 
Eto'o ujawnił swojego faworyta do Złotej Piłki. Co z Lewandowskim?
Napoli zagra w derbach przykrytych kurzem

Źródło artykułu: