Tak odważnie grającej drużyny na Stadionie Ludowym nie było już dawno. Piłkarze z Grudziądza nie czekali na to, co zrobi Zagłębie i od początku narzucili rywalowi swój styl. Przyjemnie patrzyło się na techniczną, kombinacyjną i przede wszystkim szalenie ofensywną grę gości, którzy kilkoma szybkimi podaniami przedostawali się pod bramkę sosnowiczan. - Do momentu straty gola w stu procentach realizowaliśmy założenia taktyczne - ocenił trener Marcin Kaczmarek. Agresywna, ocierająca się o faul obrona i pressing na połowie rywala sprawiały, że Zagłębie miało ogromne problemy z tworzeniem akcji ofensywnych.
Sosnowiczanie wyglądali na zagubionych. Strzały z dystansu Olimpii nie były zbyt groźne, ale Adam Bensz i tak miał z nimi problemy. - Piłka wyprawiała dzisiaj cuda. Kozłowała przede mną i odbijała się w zupełnie inną stronę, niż się tego spodziewałem - przyznał bramkarz Zagłębia. W ataku szarpał tylko Marcin Lachowski. Doświadczony zawodnik oddał dwa dobre strzały, jednak nic nie zapowiadało bramki dla gospodarzy. Wystarczył jednak błąd w kryciu przy rzucie wolnym wykonywanym przez Michała Filipowicza. Lot piłki zmienił jeszcze Lachowski i ta wpadła do siatki, obok zaskoczonego Michała Pytkowskiego.
Zawodnicy z Grudziądza mogli wyrównać jeszcze w pierwszej połowie. Dwa rajdy przeprowadzili szybcy skrzydłowi. Najpierw Grzegorz Domżalski zszedł z piłką do środka i próbował strzału. Chwilę później wyszkoleniem technicznym błysnął Tomasz Rogóż, który ograł trzech obrońców, wyłożył piłkę Zbigniewowi Kobusowi, ten jednak fatalnie przestrzelił. Najlepszą sytuację miał jednak już w drugiej połowie Przemysław Sulej, który z kilku metrów trafił w poprzeczkę. - Gramy dobrze, ale co z tego? Jeżeli w Sosnowcu nie wykorzystuje się trzech stuprocentowych sytuacji, to nie można myśleć nawet o remisie - przyznał trener Kaczmarek.
Zresztą po przerwie Zagłębie wzmocniło środek pola. W miejsce Tomasza Szatana wszedł Grzegorz Dorobek. Sosnowiczanie mieli mniej strat i gościom trudniej było przebić się pod bramkę rywala. Tak naprawdę Bensz miał kłopoty tylko z niesygnalizowanym strzałem Piceluka z dystansu. Z biegiem czasu trener Kaczmarek musiał ryzykować, wpuszczając kolejnych graczy ofensywnych w miejsce obrońców i Zagłębie miało więcej miejsca do gry z kontry. Losy meczu mogli rozstrzygnąć: strzałem głową Dżenan Hosić, ale przede wszystkim Dorobek, który z kilku metrów uderzył wysoko nad bramką.
Olimpia wraca do domu bez punktów, choć w przekroju całego spotkania była drużyną lepszą od Zagłębia, które w ofensywie straszyło tylko stałymi fragmentami gry. - W meczu z Radzionkowem zagraliśmy bardzo dobrze i zremisowaliśmy, przeciwko Bałtykowi dobrze i przegraliśmy, a teraz mimo słabej gry wygraliśmy. Ale zrobiliśmy to w kiepskim stylu i cieszymy się tylko z trzech punktów - przyznał trener Piotr Pierścionek.
Już w sobotę obie drużyny czekają poważne sprawdziany. Olimpia gra z Nielbą Wągrowiec, a Zagłębie z Górnikiem Polkowice. - Mamy doświadczony zespół, ale brakuje nam przede wszystkim skuteczności. Mimo wszystko przeciwko Nielbie wyjdziemy z nastawieniem walki o trzy punkty - zapowiada pomocnik Olimpii Mariusz Pawlak. Trener Pierścionek problem widzi w zmęczeniu psychicznym drużyny. - Gramy co trzy dni, brakuje nam świeżości, widać w drużynie znużenie, ale też wielką ambicję.
Zagłębie Sosnowiec - Olimpia Grudziądz 1:0 (1:0)
1:0 - Lachowski 39'
Zagłębie: Bensz - Strojek, Hosić, Balul, Pietrzak, Ryndak (87' Marek), Bodziony, Szatan (46' Dorobek), Filipowicz (72' Jaromin), Lachowski (65' Łuczywek), Myśliwy.
Olimpia: Pytkowski - Skowroński (77' Piceluk), Brede, Rogalski, Kowalski (84' Kretkowski), Rogóż, Pawlak, Kryszak, Kobus, Domżalski (63' Koczur), Sulej.
Sędzia: Jarosław Przybył (Opole).
Żółte kartki: Filipowicz, Balul, Myśliwy (Zagłębie) oraz Rogóż (Olimpia)
Widzów: 3000.
Najlepszy zawodnik Zagłębia: Marcin Lachowski.
Najlepszy piłkarz Olimpii: Tomasz Rogóż.
Piłkarz meczu: Marcin Lachowski.