"Dla mnie to chore". Co ten piłkarz robił w ogóle w składzie?!

Reprezentacja Polski przegrała 1:2 z Węgrami i prawdopodobnie zaprzepaściła swoje szanse na rozstawienie w barażach. - Przegraliśmy po własnych błędach. Nie rozumiem też posunięć trenera - ocenia były reprezentant Polski, Jacek Bąk.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
mecz Polska - Węgry PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: mecz Polska - Węgry
Nie tak miały zakończyć się dla nas te eliminacje. Reprezentacja Polski miała na wyciągnięcie ręki rozstawienie w nadchodzących barażach, jednak po porażce z Węgrami (1:2), nasza kadra najprawdopodobniej znajdzie się w słabszym koszyku podczas losowania.

- Szkoda tej przegranej, bo Węgrzy naprawdę nie byli za dobrzy. Przegraliśmy po naszych błędach. Nie rozumiem posunięć selekcjonera, ale cóż zrobić. To trener będzie z tego rozliczany, a nie ja - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Jacek Bąk.

Niezrozumiała rotacja

Tematem numer jeden już przed meczem z Węgrami były zmiany, na jakie zdecydował się Paulo Sousa. Na ostatni mecz eliminacji nasza kadra wyszła bez kluczowych zawodników - Kamila Glika, Grzegorza Krychowiaka oraz przede wszystkim Roberta Lewandowskiego.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski ostro o polskim systemie szkolenia. "Nie mogę powiedzieć, że widać światełko w tunelu"

- Nie rozumiem dlaczego Lewandowski grał z Andorą i dlaczego nie grał z Węgrami. Dla mnie to jest trochę niezrozumiałe - komentuje Bąk. - Dla mnie to dziwne, albo gramy na całego, albo nie gramy. Mogliśmy być rozstawieni, a teraz najprawdopodobniej nie będziemy - dodaje.

- Glik, Lewandowski i Krychowiak to są trzy filary, dla których nie mamy na teraz zastępstwa. Moder tego jeszcze nie dźwignie, Bednarek bez Glika też inaczej wygląda, tak jak i atak bez Lewandowskiego - podkreśla Bąk.

Mimo to 96-krotny reprezentant naszego kraju nie przekreśla jeszcze naszych szans wyjazdu na przyszłoroczny mundial.

- Nie stoimy na przegranej pozycji. Może z Włochami byłoby ciężko, ale z Portugalią... zobaczymy. Obyśmy jednak trafili na kogoś innego. Przede wszystkim cieszę się jednak, że wówczas wyjdzie już pełen skład, że zagrają Lewandowski, Glik, Krychowiak - zaznacza.

"On jeden wie, co on chciał zrobić"

Jednym z najgorszych piłkarzy na boisku bez wątpienia był Tymoteusz Puchacz. Zdaniem Jacka Bąka już sam fakt, że dostał on możliwość gry od pierwszej minuty do decyzja co najmniej kontrowersyjna.

- Dla mnie to jest trochę chore, że jest zawodnik niegrający w klubie, a nagle trener widzi go w pierwszej jedenastce. Jak się mają czuć zawodnicy, którzy na co dzień grają w zespołach? To jest dla mnie niezrozumiałe. Wiem, że nie mamy za wielu opcji na tej pozycji, ale nie można stawiać na zawodnika, który nie gra - podkreśla.

Fakt braku rytmu meczowego był u Puchacza aż nadto widoczny. To on przy pierwszej bramce "asystował" Schaferowi, przedłużając do niego dośrodkowanie z rzutu wolnego.

- Puchacz chciał tę piłkę chyba przerzucić na drugi słupek, on nie chciał jej wybić. Albo on jest na meczu, albo nie wiem gdzie - nie oszczędza byłego Lechity Bąk.

- Puchacz w ogóle nie jest konsekwentny, wszystko wali na raz, wystarczy przestudiować jego grę. Tak się gra w IV lidze, tu trzeba trochę cwaniactwa, inteligencji piłkarskiej. Nie tylko do przodu i wrzutki. Trzeba też trochę z tyłu inteligentnie pograć. On jeden wie, co on chciał zrobić przy tej straconej bramce - kontynuuje.

W meczu z Węgrami zawiodła w zasadzie cała linia defensywna. Zadowolony z debiutu od pierwszej minuty w narodowych barwach nie może być m.in. Matty Cash.

- Średni występ, do tego ostry faul. Nie pokazał się z dobrej strony. Niezły fizycznie chłopak, ale spodziewałem się po nim trochę więcej - ocenia Bąk.

Czytaj także:
"Zbliża się wiele ważnych wydarzeń". Gwiazda zapowiedziała transfer?
-  Ma 15 lat i gra w seniorskiej reprezentacji. Ustanowił rekord

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×