Robert Sibiga jest bardzo cenionym arbitrem za oceanem. W piątek znalazło to potwierdzenie w wygraniu przez niego plebiscytu Major League Soccer na najlepszego sędzią rozgrywek w sezonie 2021.
Dziś jest na szczycie, ale gdy w 1994 roku zdecydował się na emigrację, nie miał nic wspólnego z sędziowaniem czy zawodowym futbolem. Po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych był "człowiekiem od wszystkiego".
Potem przez 11 lat pracował jako agent nieruchomości. Pracę łączył z amatorską grą w piłkę. Podczas jednego z meczów, w wyniku ataku rywala, doznał poważnej kontuzji kolana. Po tym zdarzeniu, za namową kolegi, zapisał się na kurs US Soccer Federation i tak rozpoczęła się jego sędziowska przygoda życia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pocisk! Bramkarz stał jak zamurowany
- Postawiłem sobie wyzwanie, dzięki prowadzeniu meczów wróciłem do pełnej sprawności, odbudowałem kondycję, robota zaczęła mnie wciągać. Miała to być tylko rekreacja, wyszedł zawód - przyznał na łamach "Piłki Nożnej", więcej TUTAJ.
- Mimo że wcześniej nigdy nie interesowałem się sędziowaniem, nie miałem z tą profesją niczego wspólnego. No może tyle, że gdy chodziłem na mecze pierwszoligowej Stali Stalowa Wola, zdarzało mi się rzucić mięsem w kierunku arbitra - dodał.
W MLS zadebiutował w 2015 roku. Dziś należy do ścisłej elity - jest w gronie 24 zawodowych sędziów najwyższego szczebla rozgrywkowego w USA. Rocznie zarabia 120 tys. dolarów, będąc jedynym Polakiem w tym gronie.
Plebiscyt MLS wygrał ze sporą przewagą. Otrzymał 44,03 proc. głosów - ponad 15 proc. więcej od drugiego na liście. Głosowało na niego 37,5 proc. zawodników, 60,6 proc. przedstawicieli klubów oraz 34 proc. mediów.
Congratulations to Robert Sibiga, the 2021 Referee of the Year! pic.twitter.com/HDNSopLB6H
— Major League Soccer (@MLS) November 19, 2021
Zła wiadomość dla kibiców Sandecji i Widzewa
Rośnie fala patologii w polskiej piłce. "Mnie grożono mafią"