22-latek nie żyje. "Wysłał go na pewną śmierć"

Facebook / facebook.com/prawobrzezeswinoujscie  / Na zdjęciu: Kacper Tworek
Facebook / facebook.com/prawobrzezeswinoujscie / Na zdjęciu: Kacper Tworek

22-letni Kacper Tworek poniósł tragiczną śmierć. Feralnego dnia w porcie w Świnoujściu spadła kabina suwnicy, w której przebywał młody piłkarz. Po tym koszmarze mocnych słów nie szczędzą m.in. jego bliscy, których cytuje interwencja.polsatnews.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Kacper Tworek był piłkarzem klubu KS Prawobrzeże Świnoujście. Do tragicznego wypadku z jego udziałem doszło 4 listopada. Kilka godzin po godz. 22 na statek spadła kabina suwnicy, w której znajdował się zawodnik.

Akcja ratunkowa trwała aż 16 godzin. Niestety, życia mężczyzny nie udało się uratować.

- O wypadku dowiedziałam się przez Facebooka, przez Messengera. Za pięć siódma rano, od kolegi. Od pracodawcy nikt nie zadzwonił - żali się w rozmowie z interwencja.polsatnews.pl pani Ewelina Tworek, mama Kacpra.

ZOBACZ WIDEO: Lewandowski opuścił konferencję prasową na gali Złotej Piłki. Zdradzamy dlaczego!

Ostrych słów nie szczędzi koleżanka Kacpra. - Było bardzo wietrznie, deszczowo, o godzinie 18 dostaliśmy alerty, żeby zabezpieczyć wolnostojące rzeczy. On nie powinien w ogóle pracować na tej suwnicy w taką pogodę. Ten, kto go tam wysłał, wysłał go na pewną śmierć - zaznacza Mariola Jadecka, cytowana przez ten sam portal.

Różne relacje wskazują na to, że feralnego dnia warunki atmosferyczne utrudniały pracę. Były alerty RCB o silnym wietrze, a ponadto pojawiły się ostrzeżenia o sztormowaniu.

Członkowie rodziny tragicznie zmarłego Kacpra mają duże zastrzeżenia dotyczące akcji ratunkowej. - Strażacy nie mogli dotrzeć do mojego syna, pogotowie nie mogło dotrzeć do mojego syna. Bo co pogoda nie odpowiadała? A pracować mógł? - pyta Ewelina Tworek.

- Dostaliśmy akt zgonu brata, gdzie na akcie zgonu jest napisane 22:10. Ja chciałbym się dowiedzieć, skąd oni wiedzą, że nastąpił o godzinie 22:10? Czy był tam jakiś lekarz u niego? - zastanawia się z kolei Michał Kardyś, brat zmarłego 22-latka.

Rodzina twierdzi, że "na miejscu po prostu nic się nie działo". - Mamy nagrania, gdzie strażacy, wszyscy sobie siedzieli w autach - podkreśla Kardyś.

Anonimowi pracownicy zaznaczają z kolei, że przy takich warunkach ludzie w porcie po prostu nie pracują.

Czytaj także:
Kadrowicz Adama Nawałki rozwozi owoce i warzywa. "Bywam marudny"
Cristiano Ronaldo przebił magiczną granicę. Ta liczba robi wrażenie

Źródło artykułu: