Początek sezonu 2021/22 był obiecujący dla Legii Warszawa. Podopieczni Czesława Michniewicza przegrali z Rakowem Częstochowa w Superpucharze, ale później przebrnęli przez eliminacje i zakwalifikowali się do fazy grupowej Ligi Europy.
Jak się później okazało, awans do europejskich pucharów był "pocałunkiem śmierci" dla mistrzów Polski. Co prawda pokonali Spartak Moskwa (1:0) i Leicester City (1:0), jednak mieli poważne problemy z grą na trzech frontach.
Legia walczyła o wyjście z grupy Ligi Europy i jednocześnie przegrywała z niżej notowanymi rywalami w PKO Ekstraklasie. Kłopoty "Wojskowych" zaczęły się już we wrześniu, gdy Artur Boruc nabawił się kontuzji pleców.
ZOBACZ WIDEO: Jest na ustach całego świata. Co za gol!
Zespół pod wodzą Michniewicza przegrał w czterech kolejnych meczach ligowych. Trener próbował wpłynąć na drużynę i w pewnym momencie odsunął od składu czterech zawodników, którzy latem trafili do klubu.
Nowa miotła nie pomogła
Czarę goryczy przelała porażka 1:4 z Piastem Gliwice. 25 października Dariusz Mioduski postanowił zakończyć współpracę ze szkoleniowcem. Obowiązki Michniewicza przejął Marek Gołębiewski, czyli były trener trzecioligowych rezerw.
41-latek stanął przed najtrudniejszym wyzwaniem w karierze. W swoim debiucie zwyciężył 1:0 w Pucharze Polski ze Świtem Skolwin, lecz później nie radził sobie z poważniejszymi drużynami.
Efekt nowej miotły nie zadziałał. Gołębiewski przegrywał kolejne spotkania ligowe, a w międzyczasie prezes Mioduski ogłosił, że chciałby zakontraktować Marka Papszuna. Z informacji WP SportoweFakty wynika, że tylko kwestią czasu jest, kiedy opiekun Rakowa przejdzie do Legii (więcej TUTAJ).
Właściciel klubu z pewnością w ten sposób nie ułatwił życia obecnemu trenerowi. Dotychczasowy bilans Gołębiewskiego to jedenaście spotkań, trzy zwycięstwa i aż osiem porażek.
Widmo spadku zagląda w oczy
W ubiegły czwartek warszawianie przegrali 0:1 ze Spartakiem i zakończyli swój udział w europejskich pucharach. Takim samym rezultatem zakończyło się niedzielne spotkanie ligowe z Wisłą Płock.
Aktualni mistrzowie Polski od wielu tygodni nie potrafią wydostać się ze strefy spadkowej. Porażka w derbach Mazowsza spowodowała, że Legia spadła na szary koniec stawki PKO Ekstraklasy.
Warszawski zespół będzie czerwoną latarnią ligi przynajmniej przez 24 godziny. Wszystko zależy od wyniku poniedziałkowego spotkania Warty ze Śląskiem Wrocław. Jeśli poznaniacy przegrają w 18. kolejce, to zastąpią mistrzów na ostatnim miejscu. Warto przypomnieć, że Legia ma do rozegrania jeszcze dwa zaległe mecze. W tych okolicznościach trudno jednak przypuszczać, że je wygra.
Piłkarze "Wojskowych" kolejny raz mogą niechlubnie zapisać się w historii. Legia nie była czerwoną latarnią ligi po pełnej kolejce od drugiej serii gier sezonu 1993/94. Zespół Janusza Wójcika przystąpił wtedy do rozgrywek z karą trzech ujemnych punktów za udział w tzw. "Niedzieli cudów".
Czytaj także:
Dusan Kuciak wściekły po meczu. "Chciałem kogoś zabić!"
Gwiazda Lecha coraz bliżej Bundesligi. Ma jeszcze jedną opcję