Piłkarze Lechii Gdańsk przystępowali do meczu z Jagiellonią Białystok po efektownej wygranej z Rakowem Częstochowa i gdańscy kibice oczekiwali, że ich zespół podtrzyma bardzo dobrą passę na własnym stadionie. Zwłaszcza, że Jagiellonia dopiero co w beznadziejnym stylu przegrała z Górnikiem Łęczna. Tymczasem w sobotę nie było widać żadnej różnicy między drużynami. Goście zagrali nad morzem bardzo mądrze.
Choć w odniesieniu zwycięstwa wydatnie pomogła im Lechia. - Chcemy być mocnym zespołem, pracujemy nad czymś, a tracimy tak głupie bramki. Po pierwszej bramce byłem bardzo zdenerwowany i myślałem, że kogoś zabiję. Miałem ochotę kogoś zabić, bo to jest po prostu niemożliwe, w jakich sytuacjach my potrafimy stracić bramkę. Jak to możliwe, że nie potrafimy wybić piłki z pola karnego - mówił po meczu zdenerwowany Dusan Kuciak.
Słowak miał spore pretensje po sytuacji z 35. minuty. Gola dla Jagiellonii strzelił Taras Romanczuk, ale wcześniej gdańszczanie bardzo nieporadnie próbowali się wybijać piłkę z pola karnego. Zaczęło się jednak od złego piąstkowania Kuciaka. - Wystarczyło wybić piłkę w aut lub na rzut rożny. Mi to nie przeszkadza, a przynajmniej byłby święty spokój. Tymczasem my chcemy się bawić we własnym polu karnym. Musimy uprościć grę. W piątym meczu z rzędu tracimy gola jako pierwsi. Nie potrafimy być odpowiednio zmobilizowani, tak jak na Raków w drugiej połowie - kontynuował bramkarz Lechii.
ZOBACZ WIDEO: Jest na ustach całego świata. Co za gol!
Lechia nie wykorzystała przegranej Lecha Poznań i w dalszym ciągu traci pięć punktów do Kolejorza. - Gdybyśmy co kolejkę grali jak z Rakowem, to bylibyśmy na pierwszym miejscu. A my raz gramy tak, raz inaczej. Przepraszam - dodał Kuciak.
- Byłem przekonany, że ich zmiażdżymy w drugiej połowie, tak jak to zrobiliśmy z Rakowem. Stało się inaczej i to była kontynuacja gry z pierwszej połowy - podsumował Kuciak.
CZYTAJ TAKŻE:
"Jest takich dwóch". Lewandowski wskazał swoich najtrudniejszych rywali
Legia pośmiewiskiem Europy. Gorzej być nie może