Paweł Ignasiński: Strzelamy dużo goli, ale niewiele z tego wynika

Paweł Ignasiński zakończył sobotni mecz z GKS Katowice z mieszanymi uczuciami. Obrońca Warty pomagał kolegom w ofensywie i zaliczył asystę przy jednej z bramek Marcina Klatta. W tyłach zdarzały mu się jednak proste błędy, przez co Zieloni stracili trzy gole i musieli zadowolić się remisem. Jak 28-letni piłkarz ocenił swój występ?

- Kolejny raz możemy rozpatrywać wynik bardziej jako stratę dwóch punktów niż zyskanie jednego. Gdy gramy na własnym stadionie, musimy zwyciężać, bez względu na to, kto jest rywalem - powiedział Paweł Ignasiński w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Oba zespoły stworzyły podobną ilość sytuacji strzeleckich, dlatego rezultat 3:3 nikogo nie krzywdzi. Tym samym jednak poznaniacy nie zdołali przełamać kompleksu katowiczan. Po powrocie do I ligi drużynie Bogusława Baniaka ani razu nie udało się pokonać tego przeciwnika. - Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Tym razem było teoretycznie najłatwiej, bo pierwszy raz podejmowaliśmy Gieksę w "ogródku". Myślę, że oba zespoły prezentują podobny poziom, dlatego widowiska są bardzo wyrównane. Faktem jest jednak, że mamy problem z osiąganiem dobrych wyników w spotkaniach z katowiczanami - dodał obrońca Zielonych.

Gospodarze rozpoczęli sobotni mecz bardzo ospale. W pewnym momencie przegrywali już 0:2 i tylko dzięki kontaktowemu trafieniu Marcina Klatta, które miało miejsce tuż przed przerwą, zdołali odrobić straty. - Nie da się ukryć, że początek meczu był w naszym wykonaniu słaby. Popełnialiśmy błędy w kryciu i były fragmenty, w których wyglądało to bardzo źle. Później przyszedł jednak moment otrzeźwienia. Zaczęliśmy gonić wynik, a kontaktowa bramka wyraźnie dodała nam skrzydeł - przyznał Ignasiński.

Słaba postawa defensywy Zielonych mogła dziwić, wszak przeciwko GKS ta formacja wystąpiła w optymalnym zestawieniu - z Adrianem Bartkowiakiem i Błażejem Jankowskim w roli stoperów. We wcześniejszych spotkaniach na tej pozycji zagrali niedoświadczony Maciej Wichtowski oraz nominalny pomocnik Alain Ngamayama, a mimo to poznański zespół stracił tylko jednego gola. Ignasińskiego taki stan rzeczy jednak nie dziwi. - To pokazuje, że nasza kadra jest bardzo wyrównana. Gdy na boisko wchodzi młodszy zawodnik, to nie odstaje od pozostałych, a czasami idzie mu nawet lepiej. Myślę, że tracenie bramek to problem gry obronnej całego zespołu i nie można obciążać winą poszczególnych zawodników. Przeciwko GKS zaliczyliśmy po prostu bardzo słaby początek i głównie dlatego musieliśmy gonić wynik - stwierdził 28-letni piłkarz.

W ubiegłym sezonie spośród bocznych defensorów Warty nieco lepiej spisywał się Przemysław Otuszewski, który często gościł pod polem karnym rywala i kilkakrotnie zaliczał asysty m. in. przy bramkach Marcina Klatta. Teraz role się odwróciły i w nowych rozgrywkach korzystniej pod tym względem prezentuje się Ignasiński. - Cieszę się, że już kilka razy udało mi się dograć piłkę do napastników. W ogóle strzelamy sporo goli i nasz dorobek punktowy powinien być zdecydowanie większy. Niestety w defensywie tak dobrze to nie wygląda. Jeśli uda nam się poprawić grę w tyłach, a skuteczność pozostanie na podobnym poziomie, to w niedługim czasie wyniki ulegną poprawie - zakończył.

Komentarze (0)