- Wygraliśmy kolejne spotkanie i awansowaliśmy na fotel lidera pierwszej ligi co na pewno bardzo cieszy. Musimy jednak samokrytycznie zauważyć, że stać nas na dużo lepszą grę i musimy jeszcze sporo popracować. Idzie nam ciężko, ale nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Mieliśmy świadomość, że walka o awans będzie trudniejsza niż ta, kiedy w ekstraklasie walczyliśmy o ligowy byt - powiedział pomocnik Górnika, Piotr Madejski. - W pierwszej lidze każde spotkanie stoi pod akcentem walki. Zawodnicy tutaj nie są tak dobrze wyszkoleni technicznie jak w ekstraklasie, ale wszystkie braki nadrabiają walecznością. Na pewno nikt nie może powiedzieć, że w pierwszej lidze jest komukolwiek łatwo - dodał rozgrywający zabrzańskiej drużyny.
Waleczny pomocnik jedenastki z Roosevelta po meczu nie szczędził pochwał w kierunku beniaminka z Nowego Sącza. - Przed naszym meczem z Sandecją wielu dziennikarzy prześcigało się w domysłach ile bramek strzelimy przeciwnikowi i czy w Zabrzu będzie pogrom. Myślę, że to spotkanie pokazało przede wszystkim, że Sandecja to naprawdę dobra drużyna, która bardzo dobrze gra w piłkę. Bardzo dzielnie stawiali nam czoła, a kiedy brakowało sił ratowali się faulami, które są też przecież częścią futbolu. Wiedzieliśmy, że mecz z Sandecją nie będzie dla nas łatwiejszy od tych, które graliśmy dotychczas. Mieliśmy świadomość, że przeciwnik się przed nami nie położy i będzie się starał grać z kontry. Na szczęście udało nam się nie stracić bramki, a przy jednej strzelonej możemy się cieszyć z trzech punktów - podkreślał 26-letni zawodnik zespołu z Górnego Śląska.
Zdaniem lidera drużyny 14-krotnych mistrzów Polski sędziowie nie oszczędzają Górnika, często myląc się na niekorzyść zabrzan. - Niestety sędziowie w tym sezonie nam jak na razie nie sprzyjają. Często popełniają błędy, które przeszkadzają nam w konstruowaniu akcji ofensywnych. W meczu z Sandecją moim zdaniem sędzia powinien pokazać zawodnikowi gości czerwoną kartkę. Besta wyszedł z piłką przed obrońcami i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale obrońca go złapał za koszulkę i przerwał tę akcję. W tej sytuacji zawodnikowi Sandecji na pewno nie chodziło o piłkę, bo nie miał szans jej przejąć. Sędzia był pobłażliwy i pokazał tylko żółty kartonik, ale gdyby ten miał kolor czerwony na pewno zawodnicy Sandecji nie mieliby prawa do narzekań - ocenił ulubieniec zabrzańskiej publiczności.