Robert Lewandowski i jego droga do gwiazd. Historia jak z filmu

Historia kariery Roberta Lewandowskiego jest absolutnie unikatowa. Chyba jeszcze żaden piłkarz nie pokazał, że można tak wiele osiągnąć ciężką pracą. Z zawodnika przeciętnego, może dobrego, stał się najlepszym piłkarzem świata.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Robert Lewandowski PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
- W pewnym momencie Robert Lewandowski wszedł na szczyt i sądziłem, że lepiej grać się nie da. W 2020 roku przeszedł samego siebie. Był najlepszy na świecie - mówi Adam Nawałka, były selekcjoner reprezentacji Polski.

Gdy pod koniec roku 2015 Lewandowski, wybrany w sobotę po raz kolejny Sportowcem Roku w Polsce, w Glasgow całym impetem wpadł z piłką do bramki Szkotów, był to jeden z najbardziej symbolicznych jego momentów w kadrze, ale też jedna z najważniejszych chwil naszej reprezentacji. Polska przegrywała 1:2, wiedzieliśmy, że remis da nam awans na Euro 2016 Lewandowski wykorzystał całą swoją siłę fizyczną i siłę woli.

Bramka symboliczna

- Dla mnie to jego najbardziej charakterystyczny moment w kadrze - mówi WP SportoweFakty Nawałka i dodaje: - W doliczonym czasie gry Grosicki wykonywał rzut wolny. Piłka mu jakoś zeszła i wpadła między bramkarza a obrońców. Wtedy doskoczył do niej Robert i wepchnął ją z całą mocą do bramki. Wyprzedził obrońców, do których miał przecież kilka metrów straty i strzelił w sobie tylko wiadomy sposób. W tej bramce wyrażała się ta jego wielka determinacja, niespotykana siła i mentalność, przekonanie o tym, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: solówka a la Messi! Mijał rywali jak tyczki
- Myślę, że ta bramka w jakimś sensie oddawała całą jego karierę. Determinacja i przekonanie i pokonywanie barier... Potem wiele razy puszczaliśmy ją na odprawach, żeby zawodnicy widzieli, że nie ma takiego pojęcia jak "poddać się". Dopóki jest możliwość, musimy walczyć. Być jak Robert - dodaje były selekcjoner reprezentacji Polski.

W tamtym czasie wydawało się, że nie można grać lepiej. Gdy więc Lewandowski zajął "zaledwie" czwarte miejsce w plebiscycie "France Football", wydawało się, że ustawił swój pułap najwyżej jak się da, ale Olimp miał być poza jego zasięgiem.

Dziś patrząc na to wydarzenie z perspektywy początku roku 2022, wiemy, że to był tylko ważny epizod w niezwykłej karierze Roberta. Karierze, która jest trochę jak taki stereotypowy amerykański film, w którym główny bohater ćwiczy, walczy, pokonuje przeszkody, mści się, udowadnia coś wszystkim i w końcu dokonuje się jego przemiana od niezdarnego chuderlaka do wielkiego niezniszczalnego herosa. To oczywiście tani schemat powtarzany setki razy. Ale jakże życiowy.

Przecież do dziś można spotkać się z opiniami trenerów z Mazowieckiego Związku Piłki Nożnej, że jako nastolatek Robert niczym specjalnym się nie wyróżniał. Michał Zapaśnik, zawodnik z Otwocka, który wygrywał w tamtym czasie z Lewym rywalizację o miejsce w kadrze Mazowsza, wspomina:

- Bobek, tak na niego wtedy mówiliśmy, był drobny i niepozorny, ale miał wiele cech, które pokazywały, że może grać na wysokim poziomie. W piłce oprócz dobrej gry musi być też spełniony szereg innych warunków. Drużyna "odpala", trener na ciebie stawia, znajdujesz się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.

Zapaśnik został świetnym i cenionym trenerem dzieci w swojej miejscowości, Lewandowski jest najlepszym piłkarzem świata.

Bezcenne wsparcie rodziców

"Lewy" nie mógł przebić się w młodzieżówce, ale też w warszawskiej Legii, o czym już powstały różne legendy. Najpierw został odrzucony przez akademię. Zbiegło się to w czasie ze śmiercią ojca, Krzysztofa. Robert miał zaledwie 17 lat, ojciec był tym, który w znacznym stopniu prowadził jego karierę.
Trzeba pamiętać, że Lewandowski senior, podobnie jak mama, mieli wielką wiedzę o sporcie, ale też rozumieli, jak należy z synem pracować. Wspierać, nie napierać. Ojciec naszego najlepszego piłkarza doskonale wiedział, że chłopiec musi trenować judo, jako sport ogólnorozwojowy. Dziś większość świadomych rodziców wie, że mały piłkarz potrzebuje rozwijać się wszechstronnie, jeśli będzie jedynie grał w piłkę, nie zrobi skoku. Ojciec Lewandowskiego rozumiał to 25 lat temu.

Jego rola w kształtowaniu kariery syna była niebagatelna. Krzysztof Lewandowski nigdy nie oszczędzał i sportowym pasjom swoich dzieci podporządkował życie. Wraz z żoną, Iwoną, tak planowali dzień, by córka Milena i młodszy o trzy lata Robert nigdy nie spóźnili się na trening. Nie oszczędzali na sprzęcie.

Jak czytamy w książce "Nienasycony" Piotra Wołosika i Łukasza Olkowicza: "Byli ciągle w biegu, ciągle w pośpiechu, ale lubili to. Nawet podczas komunii Roberta patrzyli nerwowo na zegarek, żeby zdążył na derbowy mecz Varsovii z Polonią Warszawa. Znali się z proboszczem, wcześniej powiedzieli mu o kolizji terminów i o tym, jak synowi zależy, żeby zagrać w tym spotkaniu".

To wszystko mogło się skończyć, gdy Legia zdecydowała, że nie będzie dłużej współpracowała z Lewandowskim. Młody zawodnik, zupełnie rozbity, załamany, nieświadomy gigantycznej siły, która w nim drzemie, trafił do Znicza Pruszków. Tam zajął się nim Andrzej Blacha.

Dziś wyklęty człowiek polskiego futbolu, dożywotnio zdyskwalifikowany z piłki nożnej, uratował karierę najlepszego - być może - piłkarza w naszej historii. Kolejny gotowy scenariusz na film.

- Był w tragicznym stanie psychicznym, dlatego bardzo powoli wprowadzałem go do zespołu. Emanował brakiem pewności siebie, apatycznością i rozkojarzeniem. Gdy trzeba było podejmować szybkie decyzje, on był myślami gdzie indziej - mówi nam Blacha.

Czy Robert Lewandowski wygra w swojej karierze Złotą Piłkę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×