Jednak i nowatorskie sposoby nie zawsze przynoszą efekt, co w karierze Czesława Michniewicza pokazały ostatnie mecze w roli selekcjonera reprezentacji do lat 21. Po porażce z Serbią i remisie z Bułgarią w listopadzie 2020 roku Biało-Czerwoni stracili szansę na awans na Mistrzostwa Europy z pierwszego miejsca. Na turniej nie załapali się też z drugiego.
Końcówka kadencji Michniewicza była plamą na jego wizerunku selekcjonera młodzieżówki. Wcześniej trener pracował na opinię mentora zawodników wchodzących w seniorski futbol. Razem ze sztabem kreował się na wychowawcę, który potrafi nawiązać język z młodymi piłkarzami, a z drugiej strony potrafi utrzymać dyscyplinę w zespole.
Osłodzili słaby rok
Sukcesem w karierze nowego selekcjonera dorosłej kadry były młodzieżowe ME w 2019 roku we Włoszech. Biało-Czerwoni uratowali twarz po remisach z Wyspami Owczymi w eliminacjach i awansowali na imprezę pokonując w barażach Portugalię (3:2 w dwumeczu). Drużyna Michniewicza uratowała zły dla polskiej piłki rok 2018 (bez awansu ligowców do europejskich pucharów i po klęsce w mundialu), a do historii przeszły utarczki bramkarza kadry Kamila Grabary z krytykującym ich Tomaszem Hajto.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: długo się nie zastanawiał! "Bramka stadiony świata"
Szkoleniowiec ze swoim sztabem powtarzał, że kluczem do sukcesu jest ich innowacyjne podejście.
- Żeby dobrze wykonać pracę, potrzebowałem narzędzi - kompetentnych osób plus technologii. Ona meczu za ciebie nie wygra, ale może cię wesprzeć. W kadrze pomagamy sobie dwoma dronami i kamerą na ziemi, którymi nagrywamy treningi - mówił Michniewicz "Przeglądowi Sportowemu".
Efekty przed i w trakcie MME w 2019 roku przyniosło nagrywanie treningów dronami. Do analiz wykorzystywali niezwykle zaawansowany system "Piero", którego używają największe stacje telewizyjne. Michniewicz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że w reprezentacji liczy się każda minuta spędzona z piłkarzami. Podczas analiz rozdawał im notesy, by notowali najważniejsze kwestie z analizy rywala i własnej gry. Po wszystkim rozdawał tablety z kolejnymi analizami i wskazówkami.
Prawa ręka z dronem
Prawą ręką trenera był asystent Kamil Potrykus, z którym znał już się z pracy w Pogoni Szczecin i Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Nawykiem stały się wyjazdy do domku na Kaszubach, gdzie obaj analizowali rywali.
Michniewicz dla "PS": - Zabrałem komputer, twarde dyski, telefon wyłączałem na całe dnie i analizowałem ich mecze. Chciałem znaleźć mocne i słabe strony Duńczyków.
Wcześniej trwała cicha wojna z Duńczykami. Oni wysłali swojego szpiega do hotelu przy boisku treningowym Polaków. Michniewicz się zrewanżował - wysłał do Danii swojego 16-letniego syna Mateusza.
Na Euro we Włoszech młodzieżówka zrobiła niezły wynik. W grupie pokonała Włochów i Belgów, ale nie awansowała dalej przez gorszy bilans bramkowy. W ostatnim meczu Biało-Czerwoni zostali rozbici przez Hiszpanów 0:5. Wrócili jednak do kraju z tarczą.
Zostawił kadrę
A potem kolejne eliminacje, dwa słabe mecze na finiszu, po których Michniewicz zostawił drużynę. Podobnie jak miesiąc temu Paulo Sousa. Trener otrzymał ofertę od Legii, którą nazwał "życiową szansą".
W Warszawie początek był równie efektowny. 51-latek poprowadził zespół do mistrzostwa. Następnie awansował do europejskich pucharów. W fazie grupowej pokonał Spartaka Moskwa i Leicester City.
W klubie przetrwał nieco ponad rok. Zostawił zespół w rozsypce na 15. miejscu w tabeli, z nikłymi szansami na wyjście z grupy Ligi Europy.
Ponadto od lat ciągnie się za nim znajomość z Ryszardem F. ps. "Fryzjer", ojcem chrzestnym piłkarskiej mafii w Polsce. Prokuratura ustaliła, że w latach 2003-2005 "Fryzjer" wykonał 711 połączeń telefonicznych do Michniewicza, który był wtedy trenerem Lecha. Trener nie usłyszał jednak zarzutów, a w śledztwie występował w charakterze świadka.
WIĘCEJ TUTAJ: To dlatego wypominają Michniewiczowi numer 711. "Chodzi o kwestie etyczne"