Dla Algierczyków Polak był tym, kim Sir Alex Ferguson dla Manchesteru United

Twitter / Pogoń Szczecin / Na zdjęciu: Stefan Żywotko
Twitter / Pogoń Szczecin / Na zdjęciu: Stefan Żywotko

Żaden polski trener nia ma takich jak on osiągnięć zagranicą. - Po prostu oddycham i żyję - zwykł mawiać o sekrecie swojej długowieczności Stefan Żywotko. Legenda algierskiej piłki, która zbudowała potęgę JS Kabylie, zmarła w wieku 102 lat.

W tym artykule dowiesz się o:

57 lat to nie jest z reguły wiek na radykalne zmiany w życiu. Stefan Żywotko w takim jednak momencie zdecydował się rzucić wszystko i ruszyć w nieznane - by objąć algierską drużynę JS Kabylie (wówczas JE Tizi Ouzou). - Algierię znałem o tyle o ile - przyznawał w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu".

Mimo to po latach spędzonych w tym afrykańskim kraju stał się jego żywą legendą. Najlepiej zresztą oddaje to anegdota z końcowych dni jego pobytu na Czarnym Lądzie, gdy udał się do miejscowego banku, by zlikwidować swoje konto.

- Bank był zamknięty. Otwierali go o 11. Siedzę w samochodzie, aż tu z bronią podchodzi do mnie trzech brodatych i uzbrojonych mężczyzn. Poznali mnie jednak, jeden drugiemu powiedział po francusku, tak żebym zrozumiał, że to trener JSK. Rzucili tylko wtedy: "Bonjour Monsieur Żywotko" - wspominał trener w książce Michała Zichlarza "Stefan Żywotko. Ze Lwowa po mistrzostwo Afryki".

Decyzja z przypadku

Wspomniana historia miała miejsce, gdy w Algierii trwała już regularna wojna domowa. Do przejęcia władzy dążył Islamski Front Ocalenia, a po ulicach kręciło się pełno podejrzanych osobników. Były to czasy, gdy śmierć ludzi na ulicach nikogo już specjalnie nie dziwiła.

Dla Żywotki takie realia to nie była jednak pierwszyzna. W młodości przeżył II wojnę światową, w trakcie której kilkukrotnie cudem uniknął śmierci.

Młody Stanisław na świat przyszedł 9 stycznia 1920 roku w Zniesieniu, małej miejscowości, która z czasem stała się dzielnicą Lwowa. To we Lwowie poznał zresztą inną legendę polskiego futbolu - Kazimierza Górskiego. Obaj znali się od dziecka, by później razem przejść od etapu piłkarza, do etapu trenera, gdy wspólnie zdecydowali się na kurs trenerski w Krakowie.

I to pośrednio właśnie za sprawą Górskiego Żywotko trafił do Algierii. To właśnie legendarny selekcjoner zaproponował mu początkowo wyjazd do Kuwejtu, z którego ostatecznie nic nie wyszło. Sprawy pokomplikowały się przez przegrany finał igrzysk olimpijskich. "Tylko" srebrny medal sprawił, że władze w kraju uniemożliwiły wyjazd, który był już niemal w 100 procentach dograny.

To wszystko sprawiło jednak, że Żywotko znalazł się na państwowej liście trenerów przewidzianych do pracy za granicą. To z kolei otworzyło mu drzwi, by półtora roku później trafić do Algierii.

Sir Alex Ferguson Algierii

Początki w nowym kraju nie były jednak dla Żywotki łatwe. Nie znał on w ogóle języka, a co więcej, miejscowe media nie były mu przychylne. Panowała chęć promocji rodzimych trenerów. Nikomu nie był do szczęścia potrzebny obcy.

- Zgasiłem ich wynikami mojej drużyny - wspominał w wywiadzie z "Przeglądem Sportowym".

Polak zdecydowanie miał czym "gasić" niechętnych mu dziennikarzy. Z JS Kabylie, przez 14 lat pracy, zdobył siedem krajowych mistrzostw oraz dwukrotnie triumfował w afrykańskim odpowiedniku Ligi Mistrzów. Takich osiągnięć poza granicami naszego kraju nie ma żaden inny trener.

Nie powinno zatem nikogo dziwić, że w pewnym momencie pojawiła się propozycja prowadzenia reprezentacji narodowej Algierii.

- Przez ministra sportu byłem wyznaczony na kogoś, kto poprowadzi reprezentację na MŚ w Hiszpanii. Chcieli mnie wziąć na siłę. Nie chciałem się jednak w to mieszać. Kategorycznie powiedziałem, że jestem trenerem klubowym, a na prowadzeniu kadry się nie znam. Wiedziałem, co się tam wyrabia, każdy chciał wtrącić swoje trzy grosze. Tam panowało za dużo układów. To było nie dla mnie - wspominał w książce Michała Zichlarza.

Zresztą status Żywotki w Algierii doskonale pokazuje też fakt, że po wielu latach od zakończenia jego przygody z tamtejszym futbolem, specjalnie do Szczecina przyleciał jeden z tamtejszych dziennikarzy, by porozmawiać z legendą JS Kabylie.

- Stefan Żywotko jest jednym z najbardziej znanych i popularnych trenerów, jacy pracowali w Algierii. Zostawił swój trwały ślad w historii klubu. Przyjechałem spotkać się z nim i porozmawiać o jego doświadczeniach w pracy u nas - tłumaczył dziennikarz.

Michał Zichlarz w swojej książce napisał, że Żywotko był dla JS Kabylie tym, kim dla Manchesteru United był Sir Alex Ferguson. I nie ma w tym grama przesady.

Porządek musi być

Stefan Żywotko to jednak nie tylko Algieria. To także trener, który swój kunszt pokazał w wielu miejscach w Polsce. Swego czasu uchodził nawet za specjalistę od awansów. Do pierwszej ligi (ówczesna Ekstraklasa) wprowadzał kolejno: Arkonię Szczecin, Pogoń Szczecin oraz Arkę Gdynia. Awans, tym razem z trzeciej do drugiej ligi, wywalczył też z Wartą Poznań.

Nie ma więc co się dziwić, że w większości miejsc bardzo ciepło wspominają Żywotkę. I to pomimo faktu, że nie bał on się podejmować trudnych decyzji, by podkreślić hierarchię w zespole. Świetnie jego metody pracy opisuje anegdota przytoczona przez niego w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".

- W Pogoni szybko odmłodziłem skład, kilku starszym powiedziałem, że czeka na nich wygodne miejsce na trybunach. Chciałem pokazać, że wszyscy muszą się dostosować do moich wymogów. Asem drużyny był Marian Kielec, jednak i on się przekonał, że ze mną nie ma lekko. Graliśmy jakiś wyjazd, już nie pamiętam gdzie. Kielec był środkowym napastnikiem, więc mówię mu: "Skup się na strzelaniu goli, bo rywal ma słabych stoperów, siedź na nich, wymuszaj błędy". Ale on wielki strateg miał inny pomysł. Gramy, a Kielec coraz częściej na naszej połowie, bierze się za organizowanie gry. Krzyczę do niego: "Co ty robisz?!". A on mi odpowiada, że gra. Poczekałem jeszcze pięć minut i zrobiłem zmianę. Był w szoku, bo wcześniej nikt go w trakcie meczu nie zdejmował. I potem już nie wykręcał mi takich numerów, robił to, co trzeba.

Fan futbolu do końca

Szczecin to obok Algierii i Lwowa, najważniejsze miejsce w życiu Żywotki. Trafił do niego już po zakończeniu wojny, po demobilizacji. Szybko ściągnął do siebie również swoją rodzinę i tak już został.

Do dziś jest też najdłużej urzędującym pierwszym trenerem w historii Pogoni, choć już wkrótce jego rekord może przebić Kosta Runjaić.

Więzi ze szczecińskim klubem nie osłabły do końca życia Żywotki. Gdy w 2020 roku, w wywiadzie przeprowadzonym z okazji 100-tnych urodzin, Antoni Bugajski zapytał trenera, czy wciąż chodzi na mecze "Portowców", ten odparł wielce zdziwiony:

- No a dlaczego miałbym nie chodzić? Mam przecież kartę wolnego wstępu!

Stefan Żywotko zmarł 10 lutego 2022 roku w wieku 102 lat. W trakcie swojej kariery trenerskiej prowadził Arkonię Szczecin (1956-1965 oraz 1970-1972), Pogoń Szczecin (1965-1970), Wartę Poznań (1972-1975 oraz 1976-1977), Arkę Gdynia (1975-1976) oraz JS Kabylie (1977-1991). Jako piłkarz występował natomiast w barwach LKS Zniesieńczanki (1935-1939), Garbarni Lwów (1941-1943), Spartaka Lwów (1944) oraz MKS/Gwardii Szczecin (1946-1950).

Czytaj także: 
Setny mecz przed trenerem Górnika. Jego celem inna liczba
Napastnik Szeriffa zagra w Ekstraklasie. Kolumbijczyk w drodze do Polski!

Komentarze (1)
avatar
Pułkownik Legionowiak
11.02.2022
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Cześć legendzie polskiej myśli trenerskiej i polskiego futbolu! Śp. Stefan Żywotko powinien być traktowany na równi z śp. Trenerem Tysiąclecia Kazimierzem Górskim! Dwaj wielcy polscy trenerze, Czytaj całość