Dziś Boniek próbuje się odciąć od bardzo niepopularnego teraz szefa FIFA, Gianniego Infantiono, choć jeszcze niedawno chwalił się zażyłą przyjaźnią ze szwajcarskim działaczem.
Od Infantino, który jest nazywany przez dziennikarzy "pieskiem Putina", a w mediach aż roi się od jego zdjęć z rosyjskim dyktatorem – Boniek odsuwa się jak najdalej. Jakby chciał pokazać, że on obok niego nigdy nie stał. Dziś Boniek grzmi o braku kompetencji prezydenta FIFA: "Infantino był dobrym żołnierzem, ale gdy został generałem, to się kompletnie pogubił".
To ciekawe, bo całkiem niedawno miał inne zdanie. Chwilę po wyborze Szwajcara na szefa FIFA, Boniek mówił:
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry
- Jestem szczęśliwy. Zwyciężył futbol. Wygrał nasz dobry przyjaciel. Na pewno FIFA zmieni swój wizerunek. Infantino dba o mocnych i słabych, jego zwycięstwo jest najlepszym wyjściem - mówił Boniek, który nie ukrywał, że jako szef PZPN oddał głos na Szwajcara.
- Mogę do niego w każdej chwili wieczorem zadzwonić, albo powiedzieć mu, żeby oddzwonił, bo w takich jesteśmy stosunkach - chwalił się wtedy Boniek. Nie byłby sobą, gdyby przy okazji nie sprzedał dziennikarzom słodkiej anegdotki związanej z ich relacjami: - Gdy w 2015 roku finał Ligi Europy był rozgrywany w Warszawie, w czasie ceremonii losowania Infantino powiedział z uśmiechem, że finał odbędzie się w Warszawie, na stadionie imienia... Zbigniewa Bońka - śmiał się ubawiony prezes PZPN.
Boniek pokusił się też o prognozę: - Za dwanaście lat wszyscy będą płakać, że Infantino kończy swoje urzędowanie jako prezydent FIFA. On dba o wszystkich, nie kieruje się pieniędzmi ani czyimś interesem. Dzisiaj naprawdę dokonano najlepszego wyboru – przewidywał ówczesny szef PZPN cytowany przez stronę TVP Sport.
Obecnie jednak dowiadujemy się od Bońka, że Infantino się pogubił. To pogubienie mogło się zacząć od razu po wyborach w lutym 2016 roku, bo już kilka miesięcy później Infantino był przesłuchiwany przez Izbę Śledczą Komisji Etyki FIFA za potencjalne naruszenie zasad etycznych. Chodziło m.in. o wyjaśnienie sprawy wydatków osobistych, którymi obciążył federację, konfliktu interesów oraz przyjmowania i oferowania prezentów. Śledztwo umorzono, a sprawa nigdy nie została publicznie wyjaśniona
Dopóki Infantino był silny i rozdawał frukty (np. Polska dostała organizację mistrzostw świata U-20 w 2019 roku), działacze piłkarscy, także ci z UEFA, nie zgłaszali do Szwajcara żadnych zastrzeżeń. Mimo że kontrowersji wokół Infantino pojawiało się z czasem coraz więcej.
Prominentnym działaczom UEFA jakoś nie przeszkadzała bezczelność FIFA, która – jak celnie napisał ktoś w jednym z komentarzy - robi mistrzostwa świata w grudniu i to na pustyni!
Dziś Boniek twierdzi, że jest zdziwiony postawą Infantino. Równie dobrze mógłby być zdziwiony tym, że jego pokaźna pensja, jaką otrzymuje od UEFA, jest opłacana z pieniędzy m.in. od Gazpromu.
Boniek ma jedną niebywałą zdolność. Jak tylko coś zaczyna brzydko pachnieć, to krzyczy na cały głos: "To nie ja, to nie moja wina".
I bardzo dba o swój PR.
W pierwszych dniach po rosyjskiej agresji na Ukrainę, Boniek został wzięty pod ostrzał polskich mediów za zbyt miękkie stanowisko UEFA w sprawie sankcji wobec Rosji. Bronił się, że robi, co może, ale nie wypadał wiarygodnie. Pisał oświadczenia, występował w programach, przekonywał. Bezskutecznie.
Z pomocą pośpieszył mu zaprzyjaźniony dziennikarz. Napisał w jednym z portali, że "Boniek forsuje w UEFA sprawę kolejnych sankcji". W jaki sposób ten dziennikarz dotarł do tak zakulisowych informacji? W tekście nic o tym nie pisze, ale gratulujemy źródeł. I umiejętności odbierania telefonu. Akcja się powiodła, bo informację przepisało bezkrytycznie kilka innych portali. Oczywiście nie sprawdzając wiarygodności tego przesłania.
Zmiana postawy wobec Infantino, to niejedyna spektakularna wolta "Zibiego" w ostatnim czasie. Próby osłabiania pozycji nowego prezesa PZPN Cezarego Kuleszy wydają się być jedną z ulubionych zabaw Bońka. Niedawno w "Cafe Futbol" mówił tak: - Wybieranie nowego selekcjonera, wydaje mi się, bardzo się Czarkowi podobało. I gdzieś to się wymknęło spod kontroli. Na koniec został bez kandydata. I powiedziano mu, żeby porozmawiał z Michniewiczem - stwierdził Boniek. Po czym odważnie przekonywał, że ucieczka Sousy była wszystkim w PZPN na rękę, bo przecież gdyby Kulesza chciał, to by zablokował Portugalczyka i ten nadal musiałby być selekcjonerem reprezentacji (sic!). Cały Boniek.
Na koniec zagadka: czy gdyby prezesem PZPN był obecnie nie Kulesza, ale nadal Boniek, to postawiłby się tak ostro FIFA? Wprawiłby w zakłopotanie i duży dyskomfort swojego kumpla Giannego Infantino?
Tego się już nie dowiemy. Ale nie szkodzi, bo to jedynie rozrywka umysłowa, taka "szarada". Na dodatek bez nagród rzeczowych.
Ale ci, którzy odnajdą prawidłową odpowiedź, będą mieli przyjemne poczucie, że są odporni na propagandę trolli. Nie tylko ruskich zresztą.
Dariusz Tuzimek
Zobacz także: Michniewicz szykuje powołania. Wiadomo, jak Krychowiak, Szymański i Rybus dotrą do Polski
Zobacz także: Kapitan piłkarskiej reprezentacji Ukrainy zwraca się do Polaków. Piękne słowa Jarmołenki