Kibice Podbeskidzia wierzyli, że po ubiegłotygodniowym zwycięstwie w Stalowej Woli, bielszczanie w końcu zaczną wspinać się w górę tabeli. Testem miał być pojedynek z Łódzkim Klubem Sportowym, który podobnie jak Górale spisywał się dotychczas w kratkę. Wszystko zweryfikowało boisko.
Ci, którzy spodziewali się dobrego widowiska od pierwszych minut, musieli się srogo przeliczyć. Początek spotkania nie dostarczył zbyt wielu emocji, obie ekipy skupiły się bardziej na grze defensywnej niż ofensywnej. Piłkarze w pierwszych 30 minutach próbowali głównie swoich sił uderzając z dystansu, jednak każdorazowo piłka w bezpiecznej odległości mijała bramki zarówno Podbeskidzia jak i ŁKS-u.
Pod koniec pierwszej części spotkania gospodarze podkręcili tempo gry. W 40. minucie bliski pokonania Bogusława Wyparło był bliski Piotr Bagnicki, jednak górę wziął refleks łódzkiego golkipera. Minutę później Dariusz Kołodziej testował czujność Bodzia W., tym razem zabrakło precyzji. Jednak ataki Podbeskidzia opłaciły się tuż przed końcem regulaminowego czasu gry. Sylwester Patejuk potężnym strzałem z dystansu nie dał najmniejszych szans bramkarzowi gości. Gdy wydawało się, że wynik do końca połowy nie ulegnie zmianie, goście błyskawicznie odpowiedzieli. W 45. minucie Tomasz Hajto dograł piłkę z prawej strony, a w polu karnym przy bierności obrońców Podbeskidzia nieobstawiony Rafał Kujawa z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do bramki Górali.
Po zmianie stron groźne ostrzeżenie już 48. minucie odnotowali ełkaesiacy, którzy po minimalnie niecelnym uderzeniu Łukasza Gikiewicza udowodnili, że zależy im na komplecie punktów tak samo jak gospodarzom. Górale odpowiedzieli kilka minut później, ale Damian Świerblewski minimalnie chybił celu. Później jeszcze Dariusz Kołodziej próbował pokonać golkipera gości, jednak znów Bodzio W. pokazał się z dobrej strony.
Kibice miejscowych powoli godzili się z myślą, że Podbeskidzie po raz szósty podzieli się punktami ze swoim przeciwnikiem, jednak nadeszła 80. minuta. Wówczas wprowadzony już w drugiej połowie słowacki napastnik Martin Matus, po dobrym dograniu Michała Osińskiego, pokonał bramkarza gości. Do końca spotkania bielszczanie kontrolowali przebieg gry i zasłużenie zainkasowali komplet punktów.
Martin Matus strzelił swoją pierwszą w tym sezonie bramkę dla Podbeskidzia
Podbeskidzie Bielsko-Biała - ŁKS Łódź 2:1 (1:1)
1:0 - Patejuk 44'
1:1 - Kujawa 45'
2:1 - Matus 80'
Składy:
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Mikler - Cienciała, Konieczny (44' Ganowicz), Dancik, Osiński, Świerblewski, Matawu, Matusiak, Kołodziej (70' Matus), Bagnicki (64' Malinowski), Patejuk.
ŁKS Łódź: Wyparło - Ognjanović, Adamski, Hajto, Klepczarek, Mowlik, Wolański (81' Nawrocik), Świątek (70' Sikora), Kujawa, Sierant, (57' Mączyński), Gikiewicz.
Żółte kartki: Dancik, Cienciała (Podbeskidzie) oraz Mączyński (ŁKS).
Sędzia: Adam Kajzer (Rzeszów).
Widzów: 3200.
Najlepszy piłkarz Podbeskidzia: Martin Matus.
Najlepszy piłkarz ŁKS-u: Bogusław Wyparło.
Piłkarz meczu: Martin Matus.