Już wkrótce reprezentacja Polski rozegra pierwsze oficjalne mecze pod wodzą Czesława Michniewicza. W miniony poniedziałek ogłosił swoje debiutanckie powołania.
Na razie na liście powołanych znaleźli się zawodnicy z lig zagranicznych, w tym tygodniu dołączą do nich piłkarze z PKO Ekstraklasa.
Pierwsza część przypadła do gustu Janowi Tomaszewskiemu. - Podobają mi się te powołania dlatego, że to jest spektrum całego naszego futbolu zagranicznego. Są to najlepsi zawodnicy, którzy powinni występować w drużynie narodowej - przyznał w rozmowie z "Super Expressem".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kobiety nie potrafią strzelać? Po tym filmie zmienisz zdanie
Były bramkarz reprezentacji Polski nie byłby jednak sobą gdyby czegoś się jednak nie doszukał. Co tym razem wzbudziło zwróciło jego uwagę? - Mam jedno zastrzeżenie. Zostało powołanych 29. zawodników a wiadomo, że ten jeden będzie najważniejszy - przyznał.
Tutaj szpilkę wbija w byłego selekcjonera Biało-Czerwonych, Portugalczyka Paulo Sousę, który porzucił naszą kadrę w grudniu. - Cały problem polega na tym, bo Sousa zostawił nam nieprawdopodobny rozgardiasz, żeby pocelować w wyjściową jedenastkę. Im więcej będzie kandydatów do niej, tym Michniewicz sam sobie kręci bat na własne siedzenie - dodał.
Tomaszewski wyliczył, że 15-16 zawodników będzie musiało zasiąść na trybunach. - Nie wiem, czy to jest budujące dla zespołu - zakończył.
Przypomnijmy, że Biało-Czerwoni pod wodzą Michniewicza pierwszy mecz mieli rozegrać z Rosjanami w półfinale barażu do mistrzostw świata w Katarze. Ci zostali jednak wykluczeni, a Polacy znaleźli się automatycznie w finale. Tam - 29 marca na Stadionie Śląskim w Chorzowie - zmierzą się z wygranym meczu Szwecja - Czechy.
24 marca, zamiast meczu z Rosjanami, Polacy rozegrają z kolei mecz kontrolny, w którym rywalem mają być Szkoci.
Zobacz także:
Krychowiak wylądował! Transfer już przesądzony
Miał wrócić do reprezentacji. Kontuzja pokrzyżuje plany Michniewicza?