Porażka z Rakowem Częstochowa 0:1 i remis z Wisłą Kraków 1:1 kosztowały Lecha Poznań stratę pozycji lidera tabeli. W sobotę drużyna Macieja Skorży walczyła o powrót do wysokiej formy i dogonienie rywali walczących o mistrzostwo Polski. Misja zakończyła się powodzeniem. Po efektownym występie w drugiej połowie Lech pokonał u siebie Jagiellonię Białystok 3:0.
- Mało jest zespołów, które przez cały sezon potrafią utrzymać wysoką formę. Złapała nas ostatnio lekka zadyszka, ale wracamy na zwycięską drogę. Oby było tak już do końca sezonu - wierzy Jakub Kamiński, pomocnik Lecha.
Jego zespół wzorowo zareagował po nieudanej pierwszej połowie, kiedy skutecznie broniła się Jagiellonia. Dopiero po przerwie gospodarze ruszyli do ataku i zdobyli trzy bramki.
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski w końcu wygra Złotą Piłkę?! "I tu pojawia się problem"
- Jagiellonia ustawiła się bardzo nisko, broniła się, a my nie potrafiliśmy stworzyć dogodnej sytuacji. Po przerwie otworzyły się przestrzenie, a rywale byli już zmęczeni, bo biegali za piłką. Pierwsza bramka nas rozpędziła. Druga połowa pokazała naszą siłę i determinację - przyznaje Kamiński.
W ten sposób Lechowi udało się uczcić stulecie klubu. Piłkarze rywalizowali z Jagiellonią przy rekordowej w tym sezonie frekwencji. Na stadion Lecha przyszło ponad 40 tysięcy osób.
- Czuliśmy większą ekscytację. Przede wszystkim chcieliśmy wygrać i wspólnie świętować z kibicami. Doping nas poniósł i każdy był mocno zdeterminowany - podkreśla 19-latek.
Po 26. kolejkach "Kolejorz" jest na trzecim miejscu w tabeli. Ma tyle samo punktów co drugi Raków Częstochowa i punkt mniej od pierwszej Pogoni Szczecin.
To zrobiło wrażenie na Macieju Skorży. "Na długo zapadnie mi w pamięci"