Wybuch wojny w Ukrainie sprawił, że wielu piłkarzy grających w tym kraju i w Rosji postanowiło zmienić kluby. Zezwoliły na to przepisy UEFA i FIFA. Skorzystał na tym Dmytro Lytwyn, który był zawodnikiem I-ligowego rosyjskiego SKA Chabarowsk.
Zaraz po agresji Rosji na Ukrainę nalegał na rozwiązanie kontraktu. Formalnie nastąpiło to 28 lutego. Karierę postanowił kontynuować na Wyspach Owczych, gdzie podpisał umowę z KI Klaksvik. Tam jest bezpieczny.
W rozmowie z ukraińskimi mediami opowiedział, jak wyglądała jego ucieczka z Rosji. - Około piątej rano obudziłem się po telefonie od kolegi. On rozmawiał ze swoim krewnym, a następnie mówił mi, żebym się obudził, bo zaczęła się wojna - powiedział.
- Natychmiast zwróciłem się do kierownictwa z prośbą o rozwiązanie umowy. Nie trenowałem z drużyną i siedziałem na walizkach. Gdy już do tego doszło, to wszyscy piłkarze okazali współczucie. Nic nie mogli powiedzieć więcej, bo to klub państwowy - dodał.
Lytwyn nie ma wątpliwości, że przenosiny do Rosji nie były dla niego dobrym wyborem. - Rosjanie równają mój kraj z ziemią. Było błędem, że u nich grałem - rzucił w rozmowie z zbirna.com.
Ukrainiec w swojej karierze grał m.in. w Zorii Ługańsk, Olimpiku Donieck czy właśnie SKA Charabowsk.
Czytaj także:
UEFA podjęła absurdalną decyzję ws. Rosji
Mecz rezerw ze Szkocją? Jasna deklaracja Czesława Michniewicza
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #04: Wraca kadra! Kłopot bogactwa, troska o "Lewego", pomoc dla Ukrainy