Wojna w Ukrainie wywołana przez Rosję ma wpływ nie tylko na zwykłych mieszkańców, ale również na sportowców. Mowa także o tych, którzy w różnych dyscyplinach reprezentowali rosyjskie kluby. W tym gronie był rzecz jasna Grzegorz Krychowiak. 32-latek był zawodnikiem FK Krasnodar. Po rozpoczęciu inwazji rosyjskich wojsk na Ukrainę, zdecydował się na odejście z klubu.
Dzięki przepisom FIFA mógł podpisać krótkoterminowy kontrakt z AEK Ateny. Teoretycznie w lipcu powinien wrócić do Krasnodaru, ale w rozmowie ze sport.pl Krychowiak podkreślił, że na razie o tym nie myśli.
Pomocnik reprezentacji Polski został także zapytany o sankcje, które zostały nałożone na rosyjskie banki. Na szczęście nie odczuł tego na własnej skórze. - W porę udało mi się zrobić przelew - skwitował.
W przypadku Krychowiaka nie było także problemów w szatni drużyny, po tym, jak ogłosił, że zamierza odejść. Większych przeszkód nie było również ze strony klubu. W Krasnodarze zrozumiano, że na siłę nie można zatrzymywać piłkarzy, którzy chcą opuścić klub.
- Widzę, że po tym, jak Rosja zaatakowała Ukrainę, wiele ludzi w Europie przyjmuje antyrosyjską postawę. Trzeba jednak pamiętać, że większość Rosjan nie chce tej wojny i nie popiera tych działań - stwierdził Krychowiak.
- Nie było tak, że ja sprzeciwiłem się wojnie i stałem się w klubie czyimś wrogiem. Absolutnie. Relacje się nie zmieniły. Nie czułem, żeby ktoś patrzył na mnie inaczej niż dotychczas - podkreślił.
Teraz przed 32-latkiem ważne mecze reprezentacyjne. W czwartek Polska zmierzy się ze Szkocją w starciu towarzyskim, a pięć dni później w finale baraży o mundial ze Szwecją lub Czechami.
Czytaj także:
Poznaliśmy kolejnych dwóch uczestników mistrzostw świata 2022
ZOBACZ WIDEO: Bardzo dobra forma Milika. "Marsylia wiele lat czekała na świetnego napastnika"