UEFA naciskała polską federację. "Propozycja nie do odrzucenia"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Tomasz Kędziora i Tymoteusz Puchacz
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Tomasz Kędziora i Tymoteusz Puchacz

Czesław Michniewicz narzeka na kontuzje po remisie 1:1 ze Szkocją. Pojawiły się głosy, że ten nie powinien był dojść do skutku. - Był straszliwy nacisk UEFA - ujawnił Mateusz Borek na antenie "Kanału Sportowego".

[tag=7755]

Reprezentacja Polski[/tag] stanowczo odmówiła gry ze "Sborną" po tym, jak rosyjskie wojska barbarzyńsko zaatakowały Ukrainę. Drużyna Czesława Michniewicza automatycznie awansowała do finału baraży o awans na mistrzostwa świata, w którym zmierzy się ze Szwecją.

Spotkanie z Rosją było zaplanowane na 24 marca. Ostatecznie Biało-Czerwoni rozegrali mecz ze Szkocją w Glasgow. Podopieczni Michniewicza tylko zremisowali 1:1 z gospodarzami, a na domiar złego kontuzji nabawili się Krzysztof Piątek, Arkadiusz Milik oraz Bartosz Salamon.

Mecz towarzyski przyniósł więcej szkód niż pożytku. Jak dowiedział się Mateusz Borek, UEFA naciskała Polskę, by zagrała z Wyspiarzami.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szokująca scena! Zdzielił rywala łokciem w twarz

- Toczyła się pewna gra dyplomatyczna. Potwierdziłem u prezesa Cezarego Kuleszy, a także sekretarza generalnego Łukasza Wachowskiego, że był straszliwy nacisk UEFA, by koniecznie zagrać ze Szkocją. To jest związane z nowymi zasadami sprzedaży praw telewizyjnych, że musi się odbyć określona liczba meczów u siebie - tłumaczył dziennikarz na antenie "Kanału Sportowego".

PZPN porozumiał się z europejską federacją. - UEFA powiedziała tak: dobra, podtrzymujemy to wykluczenie Rosji, podtrzymujemy rozstawienie Polski w finale play-offów. Kazać wam nie możemy, ale mówimy wam, żebyście pojechali do tej Szkocji. To była propozycja nie do odrzucenia - dodał Borek.

Polska kadra szykuje się do kluczowego starcia ze Szwecją. Finał odbędzie się 29 marca o godz. 20:45.

Czytaj także:
Szwedzi pytają piłkarzy o bezpieczeństwo. "Wojna oddalona o 300 km"
Czesław Michniewicz komentuje nieobecność Karola Świderskiego na zgrupowaniu