Grzegorz Krychowiak mówi, gdzie mógł trafić. "Był telefon"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak

Grzegorz Krychowiak opowiada, jak może wyglądać mecz ze Szwecją, co z kontuzjowanymi zawodnikami i do jakiego klubu mógł trafić w ostatnim czasie. Reprezentant Polski mówi też o nastawieniu do Rosjan.

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Jakie mamy atuty w meczu ze Szwecją?

Grzegorz Krychowiak, zawodnik reprezentacji Polski: Ogromnym plusem jest to, że gramy u siebie. Mamy też doświadczenie w tego typu spotkaniach o stawkę. Bardzo ważną rolę odegra głowa i nastawienie mentalne. To mecz, w którym nie można popełnić błędu. To dla nas najważniejszy sprawdzian w całym sezonie.

Mamy się nastawiać na podobny mecz jak w czwartek ze Szkocją?

Wydaje mi się, że może to tak wyglądać, ale Szwedzi mają więcej atutów. Są lepiej zorganizowani niż Szkoci, grają w ustawieniu 1-4-4-2, lepiej przesuwają się na boisku całym zespołem, bardzo dobrze zawężają. Jeżeli chodzi o samą grę - kierują bezpośrednia podania do napastników i próbują przejąć piłkę po stracie. Są też mocni w stałych fragmentach gry. My musimy zagrać przede wszystkim wzorowo w defensywie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: naprawdę tak chciał czy... mu zeszło?!

A co z kontuzjowanymi zawodnikami: z Robertem Lewandowskim, Krzysztofem Piątkiem? Mamy się martwić?

W niedzielę, oprócz Krzyśka, wszyscy normalnie trenowali. Wydaje mi się, że większego problemu nie ma. Krzysiek dołączył do nas w poniedziałek i ćwiczył z całym zespołem.

Wie pan już, kto zagra we wtorek?

Trener nie podał nam jeszcze oficjalnego składu, ale gry treningowe dają do zrozumienia, kto wystąpi.

Nawiązuję do tego, że od grudnia 2021 roku zagrał pan tylko dwa razy o punkty. Jak się pan czuje fizycznie?

Czuję się dobrze przygotowany, nawet na 120 minut. Niedawno byłem chory, ale jest już dużo lepiej. Jestem gotowy.

Traktuje pan takie mecze, jak specjalne wyzwanie? Na spotkanie z Anglią w eliminacjach MŚ dojechał pan do drużyny w dniu meczu przez zamieszanie z wynikiem testu na COVID-19. Za formę chwalił pana nawet trener rywali.

Tak, tego typu mecze mnie dodatkowo motywują. Lubię być podłączony pod prąd, lubię gdy od jednego spotkania zależy tak dużo. Czuję odpowiedzialność i myślę, że właśnie dla takich momentów gra się w piłkę.

Dużo się mówi o grze Piotra Zielińskiego, że jest często niewidoczny na boisku. Jakie jest pana zdanie?

Piotrek bardzo dobrze czuje się z piłką przy nodze. Ze Szkocją więcej walczyliśmy, gra była bardziej bezpośrednia i może to sprawiło, że Piotrek był mniej widoczny. Tak czy inaczej, jakość jest po jego stronie, ma fantastyczne umiejętności. Robi różnicę w ofensywie i jest ważnym elementem układanki.

Niedawno odszedł pan z FK Krasnodaru do AEK-u Ateny. Jak wyglądały pana ostatnie tygodnie w Rosji, trenował pan z zespołem?

Tak, ćwiczyłem z pierwszą drużyną. Później leczyłem jeszcze drobny uraz. Po wybuchu wojny śledziłem sytuację w Ukrainie i zastanawiałem się, w którym kierunku iść. Po kilku dniach nie miałem wątpliwości. Po tym jak FIFA dała mi możliwość zmiany klubu uznałem, że odejście to jedyna słuszna decyzja.

Klub oferował panu urlop.

Wyglądało to tak, że zagraniczni zawodnicy chcieli wyjechać z klubu za wszelką cenę, jak najszybciej. Nie zastanawiali się nad planem B, a ludzie w Krasnodarze nie stwarzali problemów i puścił zawodników na wakacje. Ja nie chciałem wyjeżdżać do domu i odpoczywać na kanapie. Wiązałoby się to z tym, że do końca sezonu nic bym nie robił.

Zakłada pan, że latem wróci do Rosji?

Jestem wypożyczony do AEK-u do końca sezonu i w czerwcu powinienem wrócić do Krasnodaru. Będę rozmawiał z klubem, gdy przyjdzie na to czas, ale na razie jest na to za wcześnie.

Miał pan ofertę z AEK-u, Legii, ale też między innymi z Herthy Berlin.

Potwierdzam, telefon z Berlina też zadzwonił. Rozmawiałem z paroma klubami, wszyscy czekali na określenie się tamtejszych związków piłkarskich. W wielu ligach nie było zielonego światła na transfery z ligi rosyjskiej i poszedłem tam, gdzie mogłem.

Maksim Diemienko, były rosyjski piłkarz, powiedział, że "napluł pan na FK Krasnodar i go porzucił".

Liczył się dla mnie tylko zdanie ludzi z klubu, oni znają prawdę. A takie komentarze? W ogóle mnie nie interesują. To opinie ludzi, którzy nic nie wiedzą, nawet mnie to nie rusza. Ja na przykład nie będę oceniał wszystkich Rosjan, a tak jest teraz najłatwiej. Mam tam kolegów, poznałem dobrych ludzi. W mojej opinii nie można wrzucać wszystkich do jednego worka. Większość ludzi, z którymi miałem kontakt, są przeciwko wojnie.

A jak reagowano na pana jasne stanowisko, choćby po publikacji w mediach społecznościowych oświadczenia na temat wojny?

W klubie rozmawialiśmy o całej sytuacji, nie o moim wpisie. I nie odczułem negatywnych komentarzy. W zespole zawodnicy byli świadomi, co się dzieje. Wiem jednak, że część ludzi w Rosji czerpie informacje z kanałów w otwartej telewizji, a tam przekaz jest... różny.

Na to czekali kibice. Michniewicz przekazał świetne wieści