[tag=4892]
Kamil Glik[/tag] opuścił już jeden z treningów po meczu towarzyskim ze Szkocją (1:1) przez problemy z mięśniem dwugłowym. Na szczęście nasz podstawowy obrońca znalazł się w podstawowym składzie na spotkanie ze Szwecją o awans do mistrzostw świata w Katarze.
Już jednak kilka minut po rozpoczęciu spotkania 34-latek dał znać sztabowi szkoleniowemu kadry, że nie wszystko jest w porządku. Glik czuł duży dyskomfort, co było widać, gdy musiał przyspieszyć w biegu za rywalem.
Wydawało się, że Glik nie wyjdzie już na drugą połowę, jednak ostatecznie pojawił się na murawie. Co więcej, wytrwał na boisku do końcowego gwizdka i spisywał się znakomicie!
ZOBACZ WIDEO: Piłkarze z zakazem gry w reprezentacji Polski? "Dałbym im szansę"
Także dzięki jego świetnym interwencjom Polska nie straciła gola. Z kolei bramki autorstwa Roberta Lewandowskiego i Piotra Zielińskiego dały nam zwycięstwo 2:0 i awans do mistrzostw świata.
- Przed meczem wziąłem garść tabletek przeciwbólowych. Wprawdzie szybko poczułem ból i nie mogłem mocno przyspieszyć, ciężko mi nawet było zagrać piłkę. W przerwie mocno się zastanawiałem, czy nie zgłosić zmiany. Ale zacisnąłem zęby i udało się. Dla mnie liczył się tylko ten mecz, tylko to. A teraz na pewno czeka mnie kilka tygodni przerwy, mocno naderwałem mięsień - skomentował 34-latek na antenie TVP Sport.
- Jestem mega szczęśliwy z powodu awansu. Wprawdzie długo nie graliśmy ładnie, ale zrealizowaliśmy plan. Spełniłem kolejne marzenie i jestem z siebie dumny. Przede wszystkim nigdy nie graliśmy takiego meczu w barażach, dla nas wszystkich była to nowość. Tym bardziej czujemy wielką satysfakcję - dodał.
Obrońca Benevento Calcio pojedzie do Kataru na swoją czwartą wielką imprezę, po mistrzostwach świata w 2018 roku i dwóch turniejach o mistrzostwo Europy w 2016 i 2021 roku.