AS Roma spotkała się z FK Bodo/Glimt w grupie Ligi Konferencji Europy i nie potrafiła zwyciężyć z tym przeciwnikiem. Mecz na Stadio Olimpico zakończył się remisem 2:2, a w Norwegii podopieczni Jose Mourinho ponieśli głośną klęskę 1:6. Po przerwie tracili gola za golem, a Portugalczyk wyglądał na ławce na przerażonego.
- Cieszę się, że wróciłem i mam nadzieję, że pójdzie lepiej niż ostatnim razem. Mam szacunek do przeciwnika, ponieważ udowodnił na Stadio Olimpico, że jest świetnym zespołem - mówi Jose Mourinho.
Portugalczyk narzekał po pierwszym meczu na sztuczne boisko w Bodo. Przed kolejnym starciem obiecał, że nie będzie szukać wymówek. - Zawsze powtarzałem, że nie lubię sztucznych boisk. W piłkę nożną gra się na trawie, a jeżeli nie, to jest to już inny sport. Mamy jednak dwa mecze i chcemy awansować - podkreśla trener Romy.
Porażka 1:6 w Bodo jest uznawana za punkt zwrotny w sezonie rzymian. Po niej Jose Mourinho zdecydował się na porządki w szatni. Po rozstaniu z kilkoma piłkarzami, szansę dostali inni, między innymi Nicola Zalewski.
- Przed nami całkiem inny mecz niż ten w październiku. Wielu graczy już z nami nie ma: Bryana Reynoldsa, Gonzalo Villara czy Borji Mayorala. Przeżyliśmy dramat, ponieważ przegrana 1:6 to coś więcej niż porażka. Jesteśmy już inną drużyną. W Bodo też zmieniło się kilku zawodników, ale nie zmienił się profil zespołu i jego styl - ocenia Mourinho.
Początek meczu rzymian w Norwegii w czwartek o godzinie 21.
Czytaj także: Niemcy zrobili listę dla Lewandowskiego. Chcą mu ułatwić decyzję
Czytaj także: Lewandowski uwielbia Ligę Mistrzów. Tak strzelał gole w tym sezonie [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO: Z Pierwszej Piłki #05: Silna grupa, w której się nas boją. Szukamy sparingpartnera