Był pierwszą ofiarą systemu korupcyjnego. Dziś Sławomir Rutka skończyłby 47 lat

Cieszył się dobrą opinią w Kielcach, ale wszystko zniszczyła afera korupcyjna. Zmuszono go do udziału w procederze. Nie odbudował się i targnął się na swoje życie. Sławomir Rutka to postać tragiczna w polskim futbolu. Właśnie kończyłby 47 lat.

Marcin Jaz
Marcin Jaz
 Sławomir Rutka PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: Sławomir Rutka
Sławomir Rutka miał najlepszy okres w karierze w latach 2003-2008, kiedy grał w Koronie Kielce. Przebył z drużyną drogę z 3. ligi do Ekstraklasy. Był ważnym piłkarzem zespołu. Cieszył się sporą sympatią i popularnością w klubie. Jednak piękną przygodę zepsuła afera korupcyjna. Gdy wyszło na jaw, że był jej uczestnikiem, zniknął z polskiej piłki klubowej na najwyższym poziomie.

Sprawa stała się ogromnym ciężarem dla Rutki, nie mógł znaleźć nowego pracodawcy i do końca odciąć się od afery. Ostatecznie targnął się na swoje życie, będąc pierwszą ofiarą afery korupcyjnej.

Znaleźć swoje miejsce na Ziemi

Rutka zaczął przygodę z piłką w Jodle Jedlina-Letnisko. Kontakt z większym futbolem miał potem w Prochu Pionki, skąd ruszył na podbój bardziej rozpoznawalnych polskich klubów. Przez następne lata grał w Radomiaku Radom, Koronie Kielce, Legii Warszawa, Widzewie Łódź i ŁKS-ie Łódź, ale nigdzie nie zakotwiczył na dłużej. Piłkarz tułał się z klubu do klubu, nie potrafił znaleźć sobie miejsca na futbolowej mapie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ach, ten Neymar. Tarzał się po podłodze!

Szczęście uśmiechnęło się do niego w 2003 r., kiedy ponownie trafił do Korony. Szybko został jednym z liderów szatni i awansował ze "Złocisto-krwistymi" z 3. ligi na najwyższy poziom rozgrywkowy. Rutka miał wszystko, czego potrzeba było piłkarzowi do szczęścia. Zdobył uznanie w klubie i wśród kibiców. Zarabiał niemałe pieniądze i grał w klubie, który nie musiał gonić za sukcesami za wszelką cenę, nie ciążyła na nim większa presja. Wydawało się, że Kielce będą domem dla Rutki na naprawdę długo.

- Teraz jest deficyt takich zawodników jak on. To była osoba, która gdy wychodziła na boisko nie oglądała się za siebie. Nieustannie pokazywał charakter na murawie. Chyba każdy by go opisał ten sposób. Nigdy nie odstawił nogi. Był bardzo solidnym graczem. Serca do gry mu nie zabrakło - wspominał Arkadiusz Bilski.

Nagle świat się zawalił

Rok 2008 wywrócił życie Rutki do góry nogami. Wtedy wyszło na jaw, że brał udział w aferze korupcyjnej. Dobry wizerunek, jaki Rutka zbudował przez lata, został zburzony.

Prokuratura we Wrocławiu zajmowała się sprawą korupcji w polskiej piłce od 2004 r., kiedy w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł o ustawieniu meczu 2. ligi Polar Wrocław - Zagłębie Lubin. Kilkuletnie śledztwo doprowadziło do ujawnienia udziału kilkuset osób - działaczy, trenerów i piłkarzy w wielu klubach, w tym w Koronie Kielce. Rutka razem z innymi piłkarzami ustawiał mecze w 3. lidze w sezonie 2003/2004.

W proceder został wciągnięty przez trenera Dariusza W. i jego asystenta Andrzeja W. Śledczy wskazali, że Korona ustawiła 28 z 30 meczów, co znacząco pomogło jej w awansie do 2. ligi. Zawodnik przyznał się do winy i dobrowolnie poddał się karze. Skazano go na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata oraz grzywnę, a klub rozwiązał z nim kontrakt.

Udział w aferze korupcyjnej zamknął Rutce drzwi do ekstraklasowej piłki. Nikt nie chciał go zatrudnić. Rękę wyciągnął do niego Proch Pionki, który zaoferował posadę grającego trenera.

Życie po życiu

W Pionkach miał okazję odciąć się od sytuacji. Starał się wprowadzać młodzież do pierwszego składu. Uważał, że miejscowi młodzi piłkarze mają talent i ogromny potencjał.

Sam zbyt wiele nie grał. Większość czasu leczył kontuzję kolana i pomagał trenerowi Dariuszowi Nowakowi. W Prochu wystąpił w tylko jednym spotkaniu.

Rutka czuł jednak, że afera korupcyjna i przeszłość ciągle za nim goniły, przygniatały go swoim ciężarem. Do problemów z dźwiganiem presji dochodziła niewielka pensja w Pionkach. O jego problemach wiedzieli najbliżsi, a także Arkadiusz Bilski, były asystent trenera w Koronie i Dariusz Kozubek, kolega z szatni z Kielc. Bilski też był zamieszany w aferę.

- Niekomfortowe sytuacje pokazują, jakimi jesteśmy ludźmi. Każdy z nas poniósł z tytułu tej afery konsekwencje - opowiadał "Faktowi".

Ówczesny trener "Złocisto-krwistych", Włodzimierz Gąsior, uważał, że Rutka nie był gotowy do życia bez piłki.

Ofiara systemu korupcyjnego

Rutka zmarł 22 lutego 2009 r. Popełnił samobójstwo. Jego ciało znalazła żona. Sąsiedzi i mieszkańcy Pionek nie kryli zdziwienia, ponieważ rodzina Rutków była spokojna, bezproblemowa i wyglądała na szczęśliwą.

- Widać było, że bardzo się kochają. Sławek był takim grzecznym chłopakiem, zawsze mówił mi "dzień dobry", jego żona też była bardzo miła - mówił "Faktowi" w 2009 r. sąsiad zmarłego piłkarza. Policja szybko wykluczyła udział osób trzecich.

- Sławek zawsze stawiał na pierwszym miejscu rodzinę. Robił wszystko dla dzieci i Ani. A summa summarum wszystko się odwróciło. Podjął decyzję, która się z tym wszystkim gryzie i niestety rodzina musi sobie radzić bez niego. Nie poprosił o pomoc, nie powiedział o problemach, wszystkie obawy zostawiał dla siebie. To się w nim tłumiło i dusiło. Nie chciał się tym dzielić. Być może udałoby mu się pomóc - przyznał tabloidowi Bilski.

Sławomir Rutka obchodziłby 16 kwietnia 47. urodziny. Zagrał 69 meczów w Ekstraklasie i 4 w Pucharze Polski. Pogrzeb odbył się dwa dni po jego śmierci w kościele pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny przy Alejach Lipowych w Pionkach.

- Sławek był wspaniałym i dobrym człowiekiem. Afera korupcyjna odbiła się na nim w dużym stopniu i bardzo przeżywał całą sytuację. Będzie nam go brakowało - wspominał Grzegorz Piechna na łamach "Faktu".

Czytaj też:
Bednarek pogrążył Arsenal
To Góralski powinien zmienić

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×