W rundzie jesiennej Pogoń Szczecin była niepokonana na własnym stadionie, a wiosną przegrała przy Twardowskiego z Lechem Poznań, Wisłą Płock i Rakowem Częstochowa. Konfrontacja z posiadaczem Pucharu Polski zakończyła się wynikiem 1:2, choć to Portowcy wyszli w niej na prowadzenie dzięki strzałowi Kamila Grosickiego. Po przerwie wynik odwrócili Vladislavs Gutkovskis oraz Ivi Lopez.
- Cierpimy, bo zamiast podwyższyć prowadzenie, to najpierw pozwoliliśmy Rakowowi na wyrównanie, a następnie na strzelenie zwycięskiego gola. Przeciwnicy grali długie piłki, po których zdobyli piękne gole. W tych sytuacjach powinniśmy zachować się lepiej w obronie - mówi Benedikt Zech, obrońca Pogoni.
Austriak zagrał na prawej stronie w czwórce obrońców Pogoni i nie było to najszczęśliwsze rozwiązanie trenera Kosty Runjaicia. - Czuję się dobrze z powodu powrotu, ale gorzej jest z samopoczuciem po porażce. Nie mam problemu z grą na prawej stronie obrony, choć lepiej czuje się na środku - opowiada Zech.
Pogoń jest trzecia w tabeli ze stratą trzech punktów do lidera Rakowa i wicelidera Lecha. Ponadto ma niekorzystny bilans meczów bezpośrednich z oboma zespołami, co oznacza, że nawet w razie zdobycia kompletu punktów w pozostałych czterech kolejkach, musi liczyć na po dwa potknięcia rywali.
- Nie poddajemy się. Liga jest szalona, ponieważ każdy może pokonać każdego. Będziemy walczyć do końca i nadal marzymy o czymś wielkim. Do nadrobienia mamy cztery punkty - mówi Zech.
Czytaj także: Raków wygrał z problemami. Marek Papszun mówi o "heroizmie"
Czytaj także: Sobota na remis. Widzew Łódź nie oddaje pozycji
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gość ma niezłą parę w rękach! To rekord świata?