Lech Poznań zrzuca z siebie presję. "Fotel lidera trochę waży, niech Raków go dźwiga"

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: piłkarze Lecha Poznań

Raków Częstochowa głównym faworytem do mistrzostwa Polski? Według Lecha zdecydowanie tak. - Niech dźwigają fotel lidera, on nie jest taki lekki - mówią w Poznaniu.

W stolicy Wielkopolski muszą teraz liczyć na potknięcie wicemistrza kraju, bowiem podopieczni Marka Papszuna mają lepszy bilans meczów bezpośrednich i jeśli zakończą rozgrywki z takim samym dorobkiem jak "Kolejorz", tytuł powędruje do nich.

- Wszystko jest możliwe, ale zapoznałem się ze statystykami, że od 2010 roku żaden zespół nie wygrał pięciu meczów z rzędu. Ekipa trenera Jacka Zielińskiego, która 12 lat temu zdobywała mistrzostwo dla Lecha, była ostatnią z taką serią. To pokazuje, jak wielka presja ciąży na kandydatach do tytułu - przyznał drugi trener Lecha, Rafał Janas.

Poznaniacy chętnie przerzucają presję na Raków. - Teraz głównym faworytem są właśnie częstochowianie, bo to oni mają los w swoich rękach i lepszy bilans potyczek z nami. Pamiętam, jak wcześniej, gdy my byliśmy 1., z ich obozu płynęły głosy, że to Lech jest faworytem. Teraz oni muszą dźwigać fotel lidera, który trochę waży. Nie zmienia to faktu, że nasz plan był trochę inny. Liczyliśmy, że będziemy zależni tylko od siebie - stwierdził asystent Macieja Skorży.

W niedzielę "Kolejorz" podejmuje Stal Mielec i w tym spotkaniu nie może sobie pozwolić na wpadkę. Mało kto zresztą sądzi, że będzie miał problemy z zainkasowaniem pełnej puli.

- Stal ma trochę problemów ze zdobywaniem punktów. Długo nie wygrała, ale to solidny ligowy zespół. Pamiętamy rundę jesienną, w której mielczanie prezentowali dobry styl. Nie kopią tylko piłki do przodu. Gdy grali niedawno w Lubinie, do 70. minuty byli zdecydowanie lepsi. Ich wyniki są gorsze niż sama postawa na boisku - zaznaczył Janas.

Mecz przy Bułgarskiej rozpocznie się o godz. 12.30, a to jak na poznańską ekipę bardzo nietypowa pora. - To nie jest piłkarska godzina, ale już byliśmy w takiej sytuacji, bo spotkanie Pucharu Polski z Garbarnią Kraków rozgrywaliśmy o 11.45. Mamy zasadę, że jeśli zaczynamy mecz tak wcześnie, to poprzedni dzień spędzamy na zgrupowaniu i śpimy w hotelu. Tak jest również teraz. Nie widzę żadnego problemu. Do terminarza trzeba się dostosować i zgarnąć trzy punkty, a nie wybrzydzać na godzinę - zakończył Janas.

Czytaj także:
Grzegorz Lato zaskoczył po losowaniu. "Grupa z Katarem byłaby trudniejsza"
Polska poznała rywali na MŚ w Katarze! Mocna grupa i wielkie emocje

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gość ma niezłą parę w rękach! To rekord świata?

Źródło artykułu: