Królewscy śrubują własny rekord

Getty Images /  Diego Souto/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Karim Benzema
Getty Images / Diego Souto/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Karim Benzema

Mimo, że do końca rozgrywek zostały jeszcze cztery kolejki, to Hiszpania ma już swojego mistrza. Już po raz 35-ty został nim Real Madryt, któremu udało się wyeliminować słabości sprzed roku i zdominować tegoroczne zmagania ligowe.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć Los Blancos nie byli drużyną bezbłędną i mieli swoje problemy, to w tym sezonie przez La Ligę przeszli jak burza, liderując od trzeciej kolejki aż do końca. Częściowo pomogli im w tym rywale, uważani przed sezonem za potencjalnie najgroźniejszych w wyścigu po tytuł. Zarówno Atletico Madryt, jak i FC Barcelona grały wyraźnie słabiej, niż w ubiegłych latach. Rozczarowała zwłaszcza Duma Katalonii, która po odejściu Lionela Messiego zdecydowanie obniżyła loty.

Real nie ustrzegł się wpadek, katastrofa na Bernabeu

Drugie życie La Masii dały dopiero transfery. Dzięki nim zgarnęli, chociaż nagrodę pocieszenia, upokarzając Real na ich terenie. Podopieczni Xaviego wygrali wówczas aż 4:0, a wynik ten to najwyższe w historii zwycięstwo Barcelony na Santiago Bernabeu. Na odrabianie strat w całych rozgrywkach było już jednak za późno.

ZOBACZ WIDEO: Wideo niesie się po sieci. Gracz Barcelony zachował się jak Ronaldo

Do myślenia daje fakt, że Królewskim w przekroju całych rozgrywek próbowały zagrozić jedynie dwie drużyny. Jedną z nich był Real Sociedad, który ostatecznie na półmetku zanotował serię porażek i spadł na szóste miejsce, drugą zaś Sevilla FC. Los Nervionenses w pewnym momencie byli w stanie zbliżyć się do Realu nawet na dwa punkty, ale finalnie z pogoni nic nie wyszło. Kiedy zrobiło się gorąco, Los Blancos poprawili skuteczność, odskakując na bezpieczny dystans.

Vinicius nareszcie strzela i asystuje

Największą bronią i kluczem do sukcesu w tegorocznych rozgrywkach okazał się atak, który w Madrycie był iście królewski. O wiele skuteczniejszy w obrębie szesnastki zaczął być Vinicius Junior. Gdy Brazylijczyk znajdował się już z piłką w polu karnym, to albo sam posyłał ją do bramki albo obsługiwał lepiej ustawionych kolegów. W Primera Division solidnie wyglądali także Marco Asensio i Rodrygo Goes. Wprawdzie obaj skrzydłowi nie byli pierwszoplanowymi postaciami w drużynie, ale nieraz to właśnie dzięki ich bramkom cenne punkty trafiały na konto Realu.

Gra Benzemy była galaktyczna

Motorem gry Realu Madryt był bezsprzecznie Karim Benzema, który po odejściu Cristiano Ronaldo zdecydowanie rozwinął skrzydła. Wychowanek Olympique Lyon  zachwycał techniką, nierzadko brał ciężar gry na siebie, cofał się do rozegrania, precyzyjnie odgrywał i strzelał jak na zawołanie. Benzema trafił do siatki aż 26-krotnie, a 11 razy asystował. Po odpadnięciu Bayernu Monachium z Ligi Mistrzów, wiele wskazuje, że to właśnie on może sięgnąć po Złotą Piłkę, a nie Robert Lewandowski, jak do tej pory spekulowano. 

Modrić jak wino, za to Kroos zbyt często bezbarwny

Solidnie wyglądała także pomoc Królewskich. W dużej mierze działo się tak za sprawą świetnej gry Luki Modricia, którego zdaje się omijać proces starzenia. Chorwat udowodnił, że mimo słusznego wieku jak na środkowego ofensywnego pomocnika, nadal jest w stanie skutecznie dyrygować grą. Z dobrej strony pokazywał się także Federico Valverde, a czarną robotę sprawnie wykonywał Casemiro.

Bywalców stadionu w dzielnicy Chamartin martwiła za to przeciętna postawa Toniego Kroosa, który w kończącym się sezonie wyraźnie obniżył loty. Gdy zmieniał go Eduardo Camavinga, Real często zaczynał wyglądać zdecydowanie lepiej w środku pola. Notabene, młody Francuz ma prawo czuć się jednym z wygranych tego sezonu, gdyż swoją bardzo dobrą grą zgłosił akces do stałego miejsca w składzie.

Co się dzieje z Carvajalem? Hiszpan będzie musiał szukać nowego klubu?

Obrona Realu sprawowała się w zasadzie podobnie jak w poprzednim sezonie. W bramce królował Thibaut Courtois, którego można uznać za najlepszego zawodnika całych rozgrywek na swojej pozycji. Powiew świeżości do drużyny wniósł David Alaba, który jednak nie ustrzegł się słabszych występów (choćby w przegranym El Clasico). Solidnie prezentowali się Eder Militao i Ferland Mendy. Kiepsko na tle kolegów wyglądał za to Dani Carvajal. Hiszpan z roku na rok wydaje się coraz słabszy i jeżeli to się nie zmieni, Real może wkrótce zacząć poszukiwania jego następcy.

Zobacz także:
Messi "leśnym dziadkiem". Dlaczego?
Nagelsmann odpowiada na poważne zarzuty.

Źródło artykułu: