Pierwsze miesiące Paulo Sousy we Flamengo Rio de Janeiro nie są łatwe. Były selekcjoner reprezentacji Polski przegrał dwa finały w Brazylii, a jego ekipa w lidze spisuje się poniżej oczekiwań. Nic dziwnego, że w miejscowych mediach pisze się o możliwym odejściu Portugalczyka.
Oliwy do ognia dolał jego rodak - Jorge Jesus, który już w grudniu był wymieniany w gronie poważnych kandydatów do powrotu do Flamengo (pracował w klubie w latach 2019-2020). Teraz były trener Benfiki zaoferował swoje usługi brazylijskiemu zespołowi i podał termin, do którego... poczeka na ofertę.
- Chcę wrócić, tak. Ale to nie zależy tylko ode mnie. Mogę poczekać przynajmniej do 20 maja. Potem muszę decydować o swoim życiu - przyznał z rozbrajają szczerością Jesus w rozmowie z brazylijskim serwisem UOL Esporte.
Jesus jest pewny siebie i uważa, że pod jego wodzą Flamengo lepiej poradziłoby sobie w ostatnich miesiącach. - Ten zespół wciąż mnie porusza. Niepokoi mnie, gdy widzę ich problemy. Jestem pewien, że gdybym kontynuował tu pracę, osiągnęlibyśmy długą hegemonię. Bylibyśmy daleko przed innymi - dodał.
Brazylijczycy nie ukrywają, że była to sprytna zagrywka Jesusa w celu zwiększenia presji na aktualnym trenerze Flamengo. "Oświadczając, że chce wrócić i wyznaczając termin powrotu, postawił klub pod ścianą, a w konsekwencji spowodował ogromny dyskomfort u Paulo Sousy" - czytamy.
Były trener Biało-Czerwonych przegrał z Flamengo Superpuchar Brazylii i finał mistrzostw stanu Rio de Janeiro. Do tego jego klub po czterech kolejkach ligi brazylijskiej zajmuje dopiero 12. miejsce. Jedynie w Copa Libertadores nie zawodzi, przewodząc w grupie H.
Czytaj też:
-> Kosmos! Tyle fani Liverpoolu wydadzą na bilety na finał Ligi Mistrzów
-> Paulo Sousa daleko od stabilizacji. "Kibice nie mają cierpliwości"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ibrahimović nie przestaje zadziwiać. To nie fotomontaż!