W tym artykule dowiesz się o:
Ten sezon dla T-Mobile Ekstraklasy jest w pewnym sensie wyjątkowy. Na skutek ogółem panującego kryzysu, a także braku pokaźnych środków finansowych w polskiej piłce nożnej, rodzime kluby coraz częściej zaczynają stawiać na swoich wychowanków. Takiego wysypu młodych talentów, jaki mamy w aktualnie trwających rozgrywkach, nie było już od dawna. Oczywiście tacy piłkarze jak Arkadiusz Milik, Jakub Kosecki, Łukasz Teodorczyk, Paweł Wszołek czy Mariusz Rybicki już wcześniej dostawali swoje szanse, lecz dopiero od niedawna mogą decydować o wynikach drużyn w których grają. Tu pojawia się jednak problem. O ile początek sezonu w wykonaniu młodych wilków był imponujący, tak ostatnio wyraźnie widać poważny spadek ich formy. Czy jest to spowodowane? Czy nie za wcześnie zrobiono z nich gwiazdy?
- Generalnie może coś w tym być natomiast trzeba doceniać młodych zawodników, jak grają dobrze. Teraz jest taka tendencja u nas, że wychwala się czasami aż za bardzo młodych zawodników. Jesteśmy bardzo spragnieni dobrych występów takich młokosów i w końcu doczekaliśmy się kilku, którzy wdarli się przebojem do ekstraklasy, do pierwszych składów w swoich zespołach. W każdym razie trochę namieszali i dobrze - zaznacza w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Andrzej Juskowiak.
Młody zawodnik ma jednak to do siebie, że miewa wahania formy. Potrafi kilka meczów rozegrać na bardzo wysokim poziomie, a potem zanotować drastyczny zjazd w dół. Tak dzieje się ostatnio choćby w przypadku Milka czy Wszołka, a więc tych, wobec których wpadano w największy zachwyt. Czy jednak wobec wszystkich młodych wilków możemy mieć nadzieję, że naprawdę zostaną oni gwiazdami nie tylko polskiej piłki? - Trzeba poczekać na ustabilizowanie ich formy. Wydaje mi się, że w stosunku do niektórych oczekiwania były za wysokie. Oni nagle mieli miesiąc czy dwa znakomitej formy, a później nie potrafili tego utrzymać i potwierdzić. Stara prawda jest taka, że łatwiej jest na szczyt wyjść, niż się tam utrzymać długo. Tutaj, w ich przypadku, jest w tej chwili podobnie. Może też ten rozgłos, to wielkie zainteresowanie ich osobami - też nie do końca potrafili z tym poradzić. Jeżeli nagle z dnia na dzień dzwoni pięciu czy sześciu dziennikarzy, a wcześniej jeden na miesiąc albo w ogóle, to jednak daje to do myślenia młodemu zawodnikowi. Nie da się po prostu odciąć tak nagle i nie myśleć o wielkiej szansie, bo za chwile może się zdarzyć tak, że będzie się miało okazję grać w wielkim polskim klubie albo nawet wyjechać za granicę. To są bardzo trudne sprawy i nie każdy sobie z tym radzi. Ważne jest, żeby ta przerwa, która jest między tymi dobrymi występami, a takim spadkiem formy, była krótka - żeby ta powtarzalność była jednak częstsza - podkreśla Juskowiak.
Arkadiusz Milik, napastnik Górnika Zabrze, gola nie strzelił już od 9. kolejki. Paweł Wszołek z Polonii Warszawa od 10. serii gier, a do tego zmarnował jeszcze rzut karny. Łukasz Teodorczyk podobnie. Mariusz Rybicki z Widzewa Łódź niemal też tak samo. Ten ostatnio w ogóle zaczyna się zatracać w ligowej rzeczywistości, co pokazało spotkanie w Warszawie z Legią. Zupełnie inny pogląd na całą tą sytuację ma jednak Jan Tomaszewski.
Jan Tomaszewski nie owija w bawełnę - są jacyś frajerzy w Polsce
- Uważam, że zrobiliśmy za późno z nich gwiazdy! Dlaczego? Dlatego, że ci młodzi chłopcy, którzy się wyróżniają w polskich ligach - oni powinni być promowani! A to wcale nie znaczy, że oni wypadną dobrze, ale to będzie zachęta dla wszystkich chłopców z orlików, żeby się pokazać, wykazać - powiedział portalowi SportoweFakty.pl poseł na Sejm RP.
Dla Tomaszewskiego kluczowe było spotkanie reprezentacji Polski z Anglią, gdzie w podstawowym składzie wybiegł Wszołek. - W tym meczu wystąpił jakiś Wszołek, jakiś Krychowiak, Milik czy Glik. Nie zagrał Kosecki, bo nie mógł, ale pewnie by zagrał, gdyby nie wyjechał. Czy ta piątka, którą wymieniłem, to są piłkarze z księżyca? Oni nie byli zauważani! Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w meczu z Anglikami po raz pierwszy w historii pojedynków Polska -Anglia Synowie Albionu mogą mówić o sukcesie remisu. Nie my zdobyliśmy jeden punkt, ale straciliśmy dwa! Drużyna z Wszołkami, Krychowiakami! O czym my rozmawiamy? Po meczu z Anglią wygląda na to, że są jacyś frajerzy w Polsce, czyli ci prawdziwi Polacy, którzy potrafią grać, reprezentować kraj. To jest wielki nas sukces i tak ma być. Każdy zawodnik, który się wyróżnia, powinien mieć szansę - podkreślił Tomaszewski. Kto jednak z tych młodych wilków zimą opuści Polskę?
Wyjadę czy zostanę, oto jest pytanie...
Młode wilki pokazały się w Polsce i od razu podniósł się larum - sprzedać ich do lepszych klubów czy jeszcze ogrywać w naszej słabej lidze? Na brak ofert niektórzy z nich nie mogą narzekać. Pytanie tylko, czy jeszcze nie za wcześnie na zagraniczne wojaże. A może już za późno? - To są pieniądze i to są pracownicy właścicieli klubów. Niech idą, niech się rozwijają! Oni natomiast powinni być próbowani w reprezentacji narodowej! Tak! A niech sobie idą! Tylko oni gdzieś tam pójdą, jak się to opłaci właścicielom. Ale nam chodzi o co? O drużynę narodową! Oni powinni być brani pod uwagę - grzmi Tomaszewski.
Jednym z tych, który na zainteresowane innych klubów narzekać nie może, jest przede wszystkim Arkadiusz Milik, który zdążył już zadebiutować u Waldemara Fornalika w reprezentacji Polski. Ponoć ma on być następcą Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund lub też trafić do innego klubu z Bundesligi. Czy napastnik zabrzan już zimą powinien zmienić pracodawcę? - Myślę, że w jego przypadku dobrze byłoby zostać do końca sezonu w Górniku Zabrze. Ma tam dobrego trenera, który potrafi tych zawodników spokojnie wprowadzać i jakoś wyciągnąć z nich najlepsze, co mają. Jedyne co, to ta dosyć długa przerwa zimowa. To jest jedyny powód dla którego czasami wolałbym, żeby zawodnik z polskiej ligi wyjechał. Te trzy miesiące rozbratu z występami ligowymi... Oczywiście się trenuje i jeździ na zgrupowania, ale nie ma tych meczów ligowych czy w ogóle występów o stawkę. Później dwa, trzy miesiące i już jest po wszystkim. Bardzo często jednak piłkarze w tej przerwie zimowej mają problemy z utrzymaniem formy. Po prostu za długi jest ten okres. Czasami lepiej, żeby wyjechali już zimą, bo później nagle się okazuje, że to już jest inny zawodnik po przerwie zimowej - zaznacza Juskowiak, który z nie jednego pieca chleb już jadł.
Na razie Milik musi sporo pracować, bowiem prędzej czy później i tak czeka go spory przeskok - taki, jaki sobie sam nawet nie wyobraża. - Ten czas, który się spędza w naszej lidze jest ważny. Trzeba go wykorzystać, zwłaszcza w przypadku napastnika. Warto popracować bardzo mocno, bo jeżeli się wyjedzie - a tu wszystko wskazuje na to, że kierunek Bundesligi dla Milika jest odpowiedni i jest takie zainteresowanie nim - to musi być przygotowany do zupełnie innej pracy na treningach. Inna konkurencja jest w zespole, dużo lepsi są obrońcy przeciwko którym będzie grał, więc musi być do tego przygotowany, aby podołać. Potem jest rola trenera, żeby go dobrze przygotował na taką konfrontację, bo historia pokazuje, że polscy zawodnicy nie zawsze byli optymalnie przygotowani. Mieli jednak gdzieś problemy i wcześniej czy później wracali do Polski, a szkoda by było, bo tak jak trójka w Dortmundzie robi nam znakomitą reklamę, tak warto, żeby jeszcze jakiś zawodnik jeden czy drugi, który wyjedzie, aby też w podobny sposób się prezentował - podkreślił Andrzej Juskowiak.
Kolejka po nasze młody gwiazdy może być długa, a zima dla nich bardzo gorąca. Oby jednak z tego gorąca nie spaliły się one tak, jak podczas niedawnego spotkania Polonii Warszawa z Górnikiem Zabrze. A na czym polega fenomen innego stołecznego klubu, Legii Warszawa?
Fenomen Legii Warszawa
Po tym, jak z zespołu ze stolicy Polski odeszli Maciej Rybus i Ariel Borysiuk wydawało się, że Legia długo będzie musiała na kolejne brylanciki, które będzie można sprzedać za granicę. Nic jednak bardziej mylnego. Michał Żyro zabłysnął w poprzednim sezonie. Podobnie jak i Rafał Wolski. Żyro jednak nieco spuścił z tonu, a Wolski, szybko okrzyknięty najbardziej utalentowanym polskim zawodnikiem, od początku sezonu leczy kontuzję i w tym roku już nie zagra. Z eLką na piersi gra jeszcze Michał Kucharczyk, lecz wydaje się, że on pewnego poziomu już nie przeskoczy.
Jan Urban po tym, jak został szkoleniowcem Legii, znów jednak postawił na młodych i zdolnych. Wszystkich swoimi występami w środku pola szokował Daniel Łukasik, a ostatnio pod niebiosa wychwalany jest Dominik Furman. Nie można zapominać też przede wszystkim o Jakubie Koseckim, który ma coraz większy wpływ na wyniki Legii i stał się już prawdziwą gwiazdą T-Mobile Ekstraklasy. Skąd bierze się to, że Legia co sezon polskiej piłce dostarcza kilku młodych, bardzo perspektywicznych zawodników?
- Głosy o tym, że Legia ma dobre szkolenie młodzieży już są od kilku lat, sezonów. Żeby wykształcić, wychować, wyszkolić piłkarza to jest potrzebnych kilka lat, nawet przy bardzo dobrym systemie szkolenia. Różne rzeczy się zdarzają. Ważne jest, żeby mieć takie perełki - takich zawodników, którzy zdecydowanie się wyróżniają w juniorach. Wtedy jest szansa, że oni sobie poradzą w drużynie seniorów - komentuje Juskowiak.
- Raczej mnie nie dziwi, że Legia ma dobrych młodych piłkarzy, bo ci zawodnicy kiedy wchodzą na boisko, to widać, że nie mają strachu. Są przygotowani motorycznie i mają umiejętności nawet do gry w takim zespole jak Legia, bo wiadomo jakie tam są cele. To też nie jest łatwo takim młodym wejść i być gwiazdą wśród piłkarzy, którzy są na pierwszym miejscu w naszej ekstraklasie. W każdej innej drużynie byłoby na pewno jeszcze o wiele łatwiej zaistnieć. W tym miejscu chwała też trenerowi za to, że na takich zawodników stawia. Po części trochę oczywiście może z braku transferów czy środków na nie, ale to bardzo często tak jest, że kluby, które są zmuszone szukać u siebie dobrych, perspektywicznych piłkarzy, to nagle się okazuje, że rzeczywiście tacy są i nie warto wydawać wielkich pieniędzy na gwiazdy, tylko jeszcze można na szkoleniu zarobić - podkreślił były reprezentant Polski. A Legia, z tymi młodymi piłkarzami, jest na pierwszym miejscu w tabeli i ma cztery punkty przewagi nad Kolejorzem. Czy stołeczna drużyna w końcu zrealizuje swój niezmienny od lat cel i sięgnie w tym sezonie po mistrzostwo Polski?
Młodych utalentowanych piłkarzy w polskiej lidze nie brakuje. Na kogo trzeba jeszcze zwrócić uwagę?
Przyszłość przed nimi
W naszym kraju wyróżniają się nie tylko Milik, Teodorczyk, Wszołek czy Kosecki. Są też inni, którzy niebawem mogą poważnie zawojować polską piłkę nożną. Nie można bowiem zapominać o napastniku Widzewa Łódź, Mariuszu Stępińskim, który już został najmłodszym zdobywcą gola dla łodzian w ekstraklasie. W momencie wpisania się na listę strzelców w spotkaniu z Górnikiem Zabrze miał dokładnie 17 lat i 135 dni. Reprezentant Polski do lat 19 i brązowy medalista mistrzostw Europy U-17 zapisał się po raz kolejny w kartach historii Widzewa. Nie tak dawno temu zadebiutował w meczu z Lechem Poznań i przeszedł do historii jako najmłodszy gracz Widzewa, który zagrał w spotkaniu najwyższej klasy rozgrywkowej. Zawodnik miał wówczas 16 lat i 200 dni.
Coraz więcej młodych piłkarzy dostaję szansę w Ruchu Chorzów, gdzie trenerem jest Jacek Zieliński. Nie próżnuje się także w Lechii Gdańsk czy Jagiellonii Białystok. Dobrą szkółkę ma też KGHM Zagłębie Lubin, chociaż Pavel Hapal woli stawiać na kogoś innego. Pytanie tylko, gdzie w tym wszystkim jest mistrz Polski z Wrocławia...
Od niedawna głośno jest też o Karolu Linetty, który miał okazję pokazać się w polskim klasyku z Legią Warszawa. To spotkanie mu nie wyszło tak, jak zapewne sam by chciał, ale na pewno drzemie w nim ogromny potencjał, co już kilka razy udowodnił. A ponoć interesuje się nim Borussia Dortmund.
Utalentowana młodzież w naszym kraju jest. Zastanawiać może tylko to, czy poradzi sobie w dorosłym życiu i czy Polska na długie lata będzie miała pożytek tych, których w tej chwili określa się piłkarskimi diamentami.