W tym artykule dowiesz się o:
Daisuke Matsui zabawił nad Wisłą tylko pół roku. Do Lechii Gdańsk trafił latem z bułgarskiej Slavii Sofia. Zagrał dla ekipy z PGE Arena w 16 ligowych spotkań i 2 meczach Pucharu Polski, w których zdobył cztery bramki i zaliczył trzy asysty. Jego nowym klubem jest japoński II-ligowiec Jubilo Iwata. Matsui wrócił do ojczyzny po 9 latach występów w Europie. Japończyk wykonał ten ruch przede wszystkim ze względów rodzinnych.
Krzysztof Mączyński również wylądował w Azji, ale w przeciwieństwie do Matsuia nie będzie czuł się tam jak w domu, choć miasto Guiyang, w którym funkcjonuje jego nowym klub Guizhou Renhe, położone jest nad rzeką Wu. Dla będącego wychowankiem krakowskiej Wisły 27-latka może to być jakaś namiastka domu. "Mąka" zarobi u zdobywcy Pucharu Chin 2 mln złotych rocznie, a Górnik taką kasę otrzymał za swojego kapitana.
W Europie zostaje Milos Kosanović, który związał się z 13. zespołem belgijskiej ekstraklasy KV Mechelen. To krok do przodu w rozwoju, biorąc pod uwagę siłę ligi i renomę ligi belgijskiej w porównaniu z polskimi rozgrywkami. Z Belgii, nawet ze średniego Mechelen, będzie miał bliżej do drużyny narodowej niż z Cracovii.
Jak poradzi sobie to trio w nowych klubach? Czas pokaże. My przyjrzyjmy się natomiast dalszym losom zawodników, którzy wyjechali z Polski minionego lata. Część z nich zakończyła kariery (Ivica Iliev , Michał Bemben), część w nowych klubach radzi sobie... tak sobie, czyli ani nad wyraz dobrze, by można było żałować ich wyjazdu, ani tak słabo, żeby wytykać ich palcami. Danijel Ljuboja (RC Lens) strzela i czasem czaruje, ale to II liga francuska, Paweł Wszołek (Sampdoria Genua) grywa w Serie A, Łukasz Gikiewicz (Omonia Nikozja) okazyjne trafi do siatki rywali na Cyprze., Marcin Kowalczyk (Wołga Niżny Nowogród) balansuje na krawędzi spadku z ligi rosyjskiej, ale zbiera poprawne oceny, Waldemar Sobota (Club Brugge) wypalił dopiero pod koniec rundy jesiennej, kiedy Cezary Wilk (Deportivo La Coruna) zadomowił się w "11", na dwa miesiące wyeliminowała go kontuzja, Thomas Phibel (Amkar Perm) gra regularnie w Rosji, Michal Pesković (Viborg FF) jest numerem "1" w bramce beniaminka duńskiej ekstraklasy, Andraż Struna (PAS Giannina) już nie kręci nosem i wykręca licznik w greckiej ekstraklasie, Robert Demjan (Waasland-Beveren) jeszcze nie strzelił pierwszego gola w belgijskiej lidze, ale gra regularnie.
Mamy do czynienia też z absurdalnymi historiami. Bartłomiej Pawłowski przecież jeszcze półtora roku temu grał w I-ligowej Warcie Poznań, a w sierpniu zadebiutował w hiszpańskiej Primera Division w meczu z samą Barceloną i zdobył pierwszego polskiego gola w La Liga od 2008 roku, żeby teraz być bliżej powrotu do Widzewa Łódź niż regularnej gry w Maladze. Mariusz Pawełek wrócił do Turcji i świetnie zaczął sezon, ale kiedy przyplątała mu się kontuzja, między słupki już nie wrócił, a Riza Calimbay, że ze względu na limit obcokrajowców, rezerwowy bramkarz nie-Turek nie jest mu potrzebny, więc "Mario" od września jest tylko widzem. Denis Kramar, który nie zawojował ligi w Widzewie po pół roku w cypryjskim Enossis Neon Paralimníou wylądował na testach w Atletico Madryt! Destynacja Jana Buryana, Peter Hricko, Gabor Straka czy Emil Noll spuśćmy zasłonę milczenia - 8 miesięcy temu grali w polskiej ekstraklasie, a dziś kopią w V lub IV lidze słowackiej albo niemieckiej... Współczujemy Danielowi Sikorskiemu, który po trzymiesięcznym bezrobociu podpisał kontrakt z niezłym szwajcarskim FC Sankt-Gallen, ale w debiucie w rezerwach tego klubu zerwał więzadła w kolana i może dostanie swoją szansę w kwietniu.
Są piłkarze, którym wyjazd z naszej ligi wyszedł bokiem, ale o nich innym razem. Jest też natomiast grupa zawodników, którzy po wyjeździe z Polski radzą sobie całkiem dobrze i na pewno nie żałują emigracji. "7 szczęśliwych"
Legia Warszawa ---> FK Krasnodar
Przed walką o awans do Ligi Mistrzów Wojskowi stracili podstawowego obrońcę, ale otrzymali za niego solidne 2 mln euro. Jędrzejczyk znakomicie zaaklimatyzował się w Rosji i jest podstawowym graczem 6. drużyny rosyjskiej ekstraklasy.
Początkowo ustawiany był na środku obrony, ale gdy Slavoljuba Muslina zastąpił Aleh Konanaw, "Jędza" wrócił na prawą stronę defensywy i zbiera bardzo pochlebne recenzje. Od początku sezonu na ławce usiadł tylko raz - gdy wrócił do klubu. z październikowego zgrupowania reprezentacji Polski.
Legia Warszawa ---> Amkar Perm
Zostajemy w klimacie legijno-rosyjskim. Gol jest bodaj największym zwycięzcą letniego okna transferowe. W Legii nie miał pewnego miejsca w składzie, Jan Urban nie stawiał na niego i bez żalu oddał go Amkarowi, gdzie Stanisław Czerczesow zrobił z niego lidera środka pola swojej drużyny.
Zespół z Permu to 7. ekipa rosyjskiej Primjer-Ligi, a Gol odkąd zawitał do Rosji, rozegrał każdą możliwą do rozegrania minutę. Polski pomocnik nie jest wymieniany jednym tchem z największymi gwiazdami II linii w Rosji, ale w mocniejszej od polskiej lidze ma tak silną pozycję, jakiej tak naprawdę nigdy nie miał nad Wisłą.
Ruch Chorzów ---> Hapoel Ironi Kirjat Szmona
W minionym sezonie zaliczył tylko 19 występów w Ruchu Chorzów, który de facto zajął miejsce spadkowe i gdyby nie wycofanie się Polonii Warszawa, Niebiescy graliby dziś w I lidze. Tymczasem Panka po nieudanym sezonie zaliczył całkiem miękkie lądowanie w Izraelu i dziś jest podstawowym pomocnikiem Hapoel Ironi Kirjat Szmona, czyli 4. drużyny tamtejszej ekstraklasy.
OK, nie jest to historia na miarę Artioma Rudneva czy Kamila Bilińskiego, ale reprezentant Litwy swój wyjazd z Polski na pewno uznaje za jedną z lepszych decyzji w ostatnich latach.
Korona Kielce ---> Hapoel Hajfa
Latem z Polski do Izrael wyjechał jeszcze jeden Litwin. Korona Kielce nie zaproponowała mu nowego kontraktu, ale oporów przed zatrudnieniem go nie miał Hapoel z Hajfy i dziś zamiast o utrzymanie w polskiej lidze walczy o awans do europejskich pucharów w Izraelu.
W Koronie nie zawsze miał miejsce w wyjściowym składzie, Leszek Ojrzyński czasem go pomijał przy ustalaniu "11", ale w Hajfie gra zawsze i wrócił nawet do reprezentacji Litwy.
Lechia Gdańsk ---> Sheriff Tyraspol
Przez polską ligę przemknął w zasadzie niezauważony. Dobre występy na zapleczu ekstraklasy w barwach Bogdanki Łęczna i Wisły Płock zaowocowały transferem do Lechii Gdańsk, ale też pielgrzymi po jego podpis w Płocku się nie pojawiały. W Lechii strzelił w minionym sezonie 7 bramek w 27 meczach i po cichu za całkiem przyzwoitą kasę (350 tys. euro) przeszedł do Sheriffu Tyraspol.
Jesienią walczył o awans do Ligi Mistrzów i zadebiutował w Lidze Europejskiej, strzelając nawet dwa gole w tych rozgrywkach. Cztery kolejne dorzucił w lidze i jest podstawowym graczem mistrza Mołdawii, w którym nie poradził sobie np. Krzysztof Król.
Zagłębie Lubin ---> Sparta Praga
Reprezentant Zimbabwe w Polsce grał w sumie 6 lat, ale jego nazwisko na nikim nie robi większego wrażenia. Zagrał w ekstraklasie 85 spotkań, ale nigdy nie stawiano go w gronie czołowych lewych obrońców ligi, choć na tej pozycji jest deficyt od wielu lat.
Latem bez większego rozgłosu na zasadzie wolnego transferu po tym jak wygasł jego kontrakt z Zagłębie, trafił Sparty Praga i dziś jest podstawowym graczem lidera czeskiej ekstraklasy, który wyprzedza nawet uczestnika fazy grupowej Ligi Mistrzów Viktorię Pilzno. W 16 meczach zdobył 3 bramki i zaliczył 3 asysty.
Lech Poznań ---> Aston Villa
Jego dorobek w Premiership nie jest może imponujący, ale jest pierwszym zawodnikiem polskiej ekstraklasy z pola, który trafił z polskiej ligi do angielskiej Premier League od czasu jej powołania w 1992 roku.
I mimo przeskoku z brodzika do basenu olimpijskiego nie utonął. Zagrał w 14 meczach Premiership i na razie nie słychać głosów mówiących o nim jako o transferowym rozczarowaniu i konieczności rychłego pozbycia się go z Villa Park.