W tym artykule dowiesz się o:
Wybrać najgorszych zawodników w T-Mobile Ekstraklasie wcale nie było łatwo. Wszystko zależy od tego, jak rozumieć pojęcie "najgorszy". W naszej lidze jest pełno piłkarzy, którzy są tak słabi, że mimo iż znajdują się w danych drużynach, to tylko sporadycznie pojawiają się na murawie. My jednak kierowaliśmy się inną zasadą - postanowiliśmy nominować tych, którzy w miarę regularnie dostawali szansę na pokazanie swoich "umiejętności" lub też trenerzy skorzystali z nich przynajmniej w kilku meczach. [ad=rectangle] Są bowiem tacy, którzy już po jednej rundzie wypadli z orbity zainteresowań szkoleniowców i kolejną część sezonu spędzili na ławce rezerwowych bądź trybunach. Coś na to jednak wpłynęło. Zdajemy sobie sprawę, ze kontrowersji odnośnie naszej antyjedenastki sezonu nie zabraknie. Co bowiem piłkarski kibic, to inna opinia.
W końcu po długich dyskusjach i wymianach zdań wytypowaliśmy tych najgorszych. Oto i oni! Czy kogoś pominęliśmy? Czekamy na Wasze komentarze!
Kapitan i jeden z najbardziej doświadczonych zawodników w Widzewie miał być ostoją defensywy, która w każdym spotkaniu była "spleciona" z innych zawodników. Jednak golkiper łodzian - mówiąc delikatnie - tylko "był" na boisku. Czerwono-biało-czerwoni masowo tracili bramki, które często obciążały konto "Małego". Zawodnik w wielu sytuacjach powinien zachować się lepiej i nie dopuścić do utraty goli, lecz zamiast tego skupiał się na obwinianiu kolegów. Kibice i łódzcy dziennikarze domagali się zamiany golkipera i stało się to w przerwie zimowej, kiedy zawodnik przegrał walkę o miejsce w wyjściowym składzie (zajął je Patryk Wolański), a także na ławce rezerwowych (tam zasiadał Aleksiej Bieriezin).
Miał być dużym wzmocnieniem beniaminka, a tymczasem był jednym z najsłabszych jego ogniw. Zawiódł w kluczowych momentach, jak choćby w wiosennych derbach z Wisłą czy w arcyważnym spotkaniu z Widzewem Łódź w fazie finałowej. Smutny koniec byłego reprezentanta Polski.
Przed sezonem nazywany był "białym Phibelem", bo to na nim spoczęło zadanie zastąpienia Gwadelupczyka. Augustyniak dorównał swojemu poprzednikowi tylko w jednej statystyce - brak strzelonej bramki. Nazwisko defensora Widzewa lądowało jednak w notesie arbitrów, ale z innego powodu - 3 czerwone kartki oraz 9 żółtych (w tym 3 w rezerwach). Nie jest to bilans, który może przynieść chlubę jakiemukolwiek stoperowi. Ekstraklasa okazała się dla niego póki co zbyt wymagająca.
Tym razem nie będziemy się długo rozpisywać. Zacytujemy po prostu to, co już raz pisaliśmy o tym zawodniku: "stoperzy umierają stojąc i to właśnie czyni wychowanek Wisły Kraków".
Adam Pazio łącznie wystąpił w dwudziestu jeden spotkaniach, a do składu na pewno bliżej mu było, gdy trenerem był Michał Probierz, a nie Ricardo Moniz. 21-latek występował na boku obrony, a gdy tutaj nie zdał egzaminu, to został przesunięty do pomocy, gdzie również wypadał blado. Na 21 występów można policzyć na palcach jednej dłoni dobre zagrania Adama Pazio. Na dodatek po zakończeniu sezonu można usłyszeć głosy, że 21-latka nie chcą już w klubie nowi właściciele Lechii.
To najczęściej wchodzący zawodnik Śląska Wrocław z ławki rezerwowych. W taki sposób na murawie pojawił się jedenaście razy, a do tego kilkukrotnie zagrał w wyjściowym składzie. Co w tym czasie zdziałał? Nic. Transferowy niewypał WKS-u. Przychodził jako napastnik, grał jako skrzydłowy. Gola w lidze nie strzelił, z dośrodkowaniem też fatalnie. Nie można temu piłkarzowi wystawić pozytywnej laurki.
Katastrofalna runda w KGHM Zagłębiu, która poskutkowała tym, że ten pomocnik praktycznie musiał uciekać z Lubina. Trafił do Zabrza, gdzie wcale nie było lepiej. Zaczął w wyjściowej jedenastce, ale potem już grywał coraz mniej, aż ostatecznie wypadł ze składu.
Był najskuteczniejszym graczem Pasów w I lidze - na zapleczu T-ME zdobył aż 15 bramek, co dało mu tytuł wicekróla strzelców rozgrywek. Na najwyższym szczeblu grał słabo, a trafił tylko raz, choć grał regularnie i w ataku, i jako ofensywny pomocnik. Miał też pecha - aż pięć razy po jego uderzeniach piłka trafiała w słupki bramki rywali.
Często trafiał do naszej antyjedenastki kolejki. Zarówno w Wiśle Kraków, jak i Pogoni Szczecin nic wielkiego nie pokazał. Od tego zawodnika zdecydowanie można oczekiwać więcej, a ten sezon to dla niego wielka klapa.
To dopiero ananasek. Szesnaście występów w T-Mobile Ekstraklasie bez gola. Wielokrotnie dostawał szansę pokazania się na boisku, otrzymywał idealnie podania od kolegów z zespołu, ale nie - nie potrafił umieścić futbolówki w siatce. A ponoć ma takie "papiery" na grę...
Strasznie obniżył formę w porównaniu z poprzednim sezonem. W tym sezonie w 24 ligowych meczach zaledwie raz wpisał się na listę strzelców. Nieskuteczny, często zupełnie niewidoczny na boisku.
Ławka rezerwowych: