W tym artykule dowiesz się o:
Środowy finał Ligi Europy 2014/2015, w którym Sevilla FC pokonała 3:2 Dnipro Dniepropietrowsk, był pierwszym finałem rozgrywek UEFA, w którym wystąpił Grzegorz Krychowiak, choć pamiętajmy, że 25-latek zadebiutował w barwach andaluzyjskiego klubu w przegranym 0:2 spotkaniu o Superpuchar Europy z Realem Madryt. [ad=rectangle] W finale szóstej edycji Ligi Europy Krychowiak rozegrał pełne 90 minut i nawet wpisał się na listę strzelców, zostając tym samym trzecim w 59-letniej historii europejskich pucharów Polakiem, który zdobył gola w finałowym spotkaniu. Wcześniej przed nim dokonali tego jedynie Stanisław Oślizło z Górnika Zabrze i Zbigniew Boniek z Juventusu Turyn. Obaj trafili do siatki w finałach Pucharu Zdobywców Pucharów:Oślizło w sezonie 1969/1970 z Manchesterem City (1:2), a Boniek w sezonie 1983/1984 z FC Porto (2:1).
Krychowiak: To trofeum jest również dla nich
{"id":"","title":"","signature":""}
Źródło: TVP S.A.
25-letni reprezentant Polski w drodze po triumf w Lidze Europy wystąpił w 13 z 15 meczów i zdobył dwie bramki. Pierwsze trafienie zaliczył w meczu 1. kolejki fazy grupowej z Feyenoordem Rotterdam (2:0).
Krychowiak został w środę 10. Polakiem, który sięgnął po europejski puchar. Kto był przed nim?
Zbigniew Boniek - Puchar Zdobywców Pucharów (1983/1984) i Puchar Europy(1984/1985)
Pierwszym w historii Polakiem, który cieszył się z triumfu w rozgrywkach UEFA, był Zbigniew Boniek. W drugim sezonie występów w Juventusie Turyn sięgnął ze Starą Damą po Puchar Zdobywców Pucharów 1983/1984. W rozegranym w Bazylei finale drużyna Giovanniego Trapattoniego pokonała 2:1 FC Porto, a bramkę na wagę zwycięstwa dla turyńczyków zdobył właśnie "Zibi".
Rok później obecny prezes PZPN znów cieszył się z europejskiego triumfu, gdy w finale Pucharu Europy Juventus pokonał 1:0 Liverpool FC. Bramkę na wagę historycznego sukcesu zdobył z rzutu karnego Michel Platini, ale "11" wywalczył właśnie Boniek. Co ciekawe, dzień po finale Boniek wystąpił dla Polski w meczu el. MŚ 1986 z Albanią w Tiranie, zdobywając dla Biało-Czerwonych zwycięską bramkę.
Józef Młynarczyk - Puchar Europy (1986/1987)
Już w dwa lata po Bońku Puchar Europy w geście triumfu wzniósł Józef Młynarczyk. Co prawda polski golkiper FC Porto w finałowym meczu z Bayernem Monachium (2:1) skapitulował jako pierwszy, gdy w 25. minucie głową pokonał go Ludwig Koegel, ale w ostatnim kwadransie jego koledzy odrobili straty z nawiązką i Porto wygrało najważniejsze klubowe rozgrywki Starego Kontynentu po raz pierwszy w historii. Na drugi taki triumf Smoki czekały aż do 2004 roku.
Andrzej Buncol - Puchar UEFA (1987/1988)
Po dwóch triumfach w Pucharze Europy przyszedł czas na polski wkład w zdobycie Pucharu UEFA. W sezonie 1987/1988, czyli zaledwie rok po Młynarczyku, zdobył go z Bayerem Leverkusen Andrzej Buncol. Filigranowy, wtedy już były reprezentant Polski, był podstawowym graczem Aptekarzy, którzy w finałowym dwumeczu okazali się lepsi od Espanyolu Barcelona. W pierwszym spotkaniu ulegli Katalończykom 0:3, ale w rewanżu udało im się odrobić straty. Triumfatora wyłonić miały dopiero rzuty karne, które lepiej wykonywał zespół Polaka.
Sławomir Wojciechowski - Liga Mistrzów 2000/2001
Pierwszy Polak w Bayernie Monachium co prawda nie rozegrał ani jednego meczu w Lidze Mistrzów 2000/2001, ale był pełnoprawnym członkiem I zespołu Bawarczyków i był uprawniony do gry w Champions League, więc zalicza się do grona triumfatorów. W finale tamtej edycji ekipa z Monachium pokonała po rzutach karnych Valencię.
Tomasz Rząsa i Euzebiusz Smolarek - Puchar UEFA (2001/2002)
Przed sezonem 2001/2002 Feyenoord Rotterdam stracił na rzecz Liverpoolu Jerzego Dudka, ale zakończył tamtą kampanię z Pucharem UEFA w kieszeni. Prowadzeni przez Berta van Marwijka Holendrzy w finale pokonali 3:2 Borussię Dortmund, a smaczku historii dodaje fakt, że decydujący mecz został rozegrany na ich macierzystym stadionie - De Kuip.
Podstawowym graczem Feyenoordu był wtedy Tomasz Rząsa, który rozegrał w finale pełne 90 minut. Jedynie z trybun kolegów oklaskiwał za to Ebi Smolarek. 21-letni wówczas napastnik był już wówczas ważnym ogniwem ekipy z Rotterdamu, ale nie mógł wystąpić w finale z powodu skomplikowanej kontuzji kolana, której doznał w marcu 2002 roku, a przez którą stracił 15 miesięcy kariery.
Jerzy Dudek - Liga Mistrzów (2004/2005)
W sezonie 2004/2005 byliśmy świadkami jednego z najbardziej elektryzujących finałów Ligi Mistrzów w historii, a jego głównym bohaterem był nasz Jerzy Dudek. Do przerwy AC Milan prowadził w Stambule z Liverpoolem 3:0 za sprawą Paolo Maldiniego i Hernan Crespo, przy golach których polski bramkarz nie miał wiele do powiedzenia, ale już kwadrans po przerwie The Reds wyrównali dzięki Stevenowi Gerrardowi, Vladimirowi Smicerowi i Xabiemu Alonso. W dogrywce Dudek w świetnym stylu obronił dwa strzały Andrija Szewczenk, a w serii rzutów karnych dzięki swojemu słynnemu "Dudek dance" zatrzymał uderzenia Andrea Pirlo i Szewczenki oraz wymusił błąd na Serginho, który nie trafił w światło bramki i Liverpool mógł cieszyć się z piątego w historii triumfu w Pucharze Europy/Lidze Mistrzów.
10 lat po Stambule. W Warszawie. pic.twitter.com/sPJFxQ2yZk
— Mateusz Borek (@BorekMati) maj 27, 2015
Tomasz Kuszczak - Liga Mistrzów (2007/2008)
Trzy lata później do wąskiego grona polskich zdobywców Pucharu Europy/Ligi Mistrzów dołączył Tomasz Kuszczak, którego Manchester United w moskiewskim finale pokonał Chelsea Londyn. Polski golkiper w decydującym spotkaniu nie wystąpił, ale jego wkład w sukces Czerwonych Diabłów był większy niż wspomnianego wcześniej Sławomira Wojciechowskiego. Kuszczak zagrał bowiem w pięciu z sześciu meczów fazy grupowej - w pozostałych spotkaniach bramki United strzegł legendarny Edwin van der Sar.
Mariusz Lewandowski - Puchar UEFA (2008/2009)
Ostatnim przed Grzegorzem Krychowiakiem Polakiem, który cieszył się ze zdobycia europejskiego pucharu, był w sezonie 2008/2009 Mariusz Lewandowski. 66-krotny reprezentant Polski wygrał wówczas z Szachtarem Donieck ostatnią edycję Pucharu UEFA. W finałowym spotkaniu ukraińscy hegemoni pokonali Werder Brema 2:1 po dogrywce. Lewandowski wystąpił przez pełne 120 minut - niedoceniany nigdy w ojczyźnie pomocnik był przez lata absolutnie podstawowym graczem drużyny Mircei Lucescu.