W tym artykule dowiesz się o:
Za nami bardzo dobry rok nie tylko w wykonaniu reprezentacji Polski, ale także jej liderów w klubach. Selekcjoner Adam Nawałka świetnie poukładał grę biało-czerwonych, lecz nie sposób nie zauważyć, że już dawno tak liczna grupa kadrowiczów nie miała tak mocno ugruntowanych pozycji w poważnych zespołach. Dzięki temu trzon drużyny narodowej jest nie tylko stabilny, ale i solidny, zaś mniej zaawansowani piłkarze mają przy kim podciągać się na zgrupowaniach. Tyle, że oczywiście nie wolno przesłodzić, jeszcze bowiem nie wszystkie pozycje są obsadzone tak, jak życzyliby sobie kibice. Co najlepiej odzwierciedlają klasy, które tradycyjnie przyznaliśmy zawodnikom.
W "PN" wychodzimy z jedynego słusznego założenia, że rankingi są najbardziej miarodajne, jeśli przy ich sporządzaniu pracuje nieprzesadnie wielu, za to starannie dobranych specjalistów. Tylko bowiem przy spełnieniu powyższych kryteriów można wyeliminować (ewentualne) kierowanie się sympatiami (bądź antypatiami), ale też nie przekształcać fachowej klasyfikacji w plebiscyt, w którym niejako z założenia mierzona jest popularność, nie zaś rzeczywista klasa ocenianych. Mimo niewątpliwego postępu, jaki dokonał się w polskim futbolu w minionym roku, w gronie elektorów (w składzie: Michał Czechowicz, Adam Godlewski, Paweł Kapusta, Łukasz Konstanty, Zbigniew Mroziński i Przemysław Pawlak) nie obyło się bez ostrych, choć oczywiście wyłącznie merytorycznych sporów. Dotyczących nie tylko personaliów oraz kolejności na poszczególnych pozycjach, ale przede wszystkim w kwestii, ilu polskich zawodników rzeczywiście zasługuje obecnie na klasę wyższą niż reprezentacyjna. A także roli i miejsca w krajowej hierarchii piłkarzy z obcymi korzeniami, którzy do niedawna byli doceniani przez selekcjonerów reprezentacji Polski. Werdykt, który publikujemy jest wypadkową poglądów na te wcale niełatwe - jak się okazało - do oceny sprawy.
Bramkarze
Na taki rok Łukasz Fabiański czekał od dawna, a może i całe życie. Wreszcie stał się pierwszym bramkarzem reprezentacji i - co istotne - nie zawodził w meczach kadry. W klubie również może liczyć na regularną grę, poza nielicznymi wyjątkami spisuje się bardzo dobrze i był bliski zdobycia nagrody Złote Rękawice 2014-15 przyznawanej bramkarzowi, który w meczach Premier League najwięcej razy zachował czyste konto. Fabiański trzynaście razy nie pozwolił się pokonać, a lepszy pod tym względem, ale tylko o jedno spotkanie, był Joe Hart z Manchesteru City.
Wojciech Szczęsny zimą usiadł na ławce Arsenalu Londyn, ale potem wygrał Puchar Anglii, latem zaś zmienił klub i trafił do AS Roma. Szybko udowodnił, że jest tęgim fachowcem i kilkukrotnie był wskazywany jako najlepszy piłkarz w spotkaniach z udziałem rzymian. Artur Boruc z kolei wprowadził do angielskiej elity absolutnego debiutanta Bournemouth i choć w trwającym sezonie na pewien czas stracił miejsce w składzie, szybko do jedenastki wrócił i znów zachwycał kibiców paradami.
Kolejne miejsca zajmują również bramkarze często chwaleni, co dowodzi, jak mocno obsadzona jest ta pozycja. Łukasz Skorupski dzięki wypożyczeniu do Empoli wreszcie ma możliwość regularnych występów i udowodnienia, że zna się na swojej pracy. Rafał Gikiewicz przez portal "Reviersport" oraz magazyn "Kicker" wskazany został jako najlepszy golkiper 2. Bundesligi w jesiennej części rozgrywek. W 19 meczach puścił ledwie piętnaście goli. Wyżej od niego w klasyfikacji znajduje się jednak młody i piekielnie zdolny Bartłomiej Drągowski. Osiemnastolatek jest nie tylko pewnym punktem Jagiellonii Białystok, ale też regularnie grywa w juniorskich reprezentacjach Polski i wydaje się być głównym kandydatem do obsadzenia bramki reprezentacji do lat 21 w trakcie MME 2017, które zostaną rozegrane w Polsce. Wspomnieć też trzeba, że młokos znajduje się w kręgu zainteresowań selekcjonera Nawałki, choć sam twierdzi, że w wyjazd do Francji za kilka miesięcy nie bardzo wierzy.
Obrońcy prawi
Od dawna liderem jest tutaj Łukasz Piszczek, mimo że wciąż nie wrócił do formy sprzed operacji, której poddał się po finale Ligi Mistrzów w 2013 roku. Zresztą wiosną 2015 także przez kilka tygodni leczył uraz. Natomiast w trwającym sezonie przegrał w Borussii rywalizację z Matthiasem Ginterem. Jego pozycja w drużynie narodowej jest jednak niezagrożona. Zastępujący go w niej czasami Paweł Olkowski jakoś nie przekonuje, na dodatek kilka tygodni stracił również z powodu kontuzji. Jednak cały czas zawodnik 1. FC Koeln jest najgroźniejszym konkurentem Piszczka.
Tomasz Kędziora to wielka nadzieja na tej pozycji, ale wciąż nie może się doczekać na debiut u Adama Nawałki. Paweł Golański był podporą Korony, a po wyjeździe z kraju od razu wywalczył z ASA Targu Mures Superpuchar Rumunii. Jednak nie zawsze wychodził w podstawowym składzie. Krytycznym momentem okazała się czerwona kartka otrzymana w meczu ligowym rozegranym pod koniec września, potem pojawiał się na boisku już tylko dwukrotnie. Łukasz Broź od kilku lat znajduje się w czołówce zawodników na tej pozycji, mimo, a może dlatego, że w Legii ma groźnego konkurenta w osobie Bartosza Bereszyńskiego, który znalazł się poza listą.
Adam Frączczak do kariery startował w klubie Żaki z rodzinnego Kołobrzegu, gdzie przed wyjazdem do Francji przez pewien czas terminował również Grzegorz Krychowiak. Problemem zawodnika Pogoni jest wszechstronność, w dwóch poprzednich rankingach wyróżniliśmy go wśród skrzydłowych, ale jak zajdzie potrzeba to może zagrać nawet na środku ataku. Z tym że najlepiej sprawdza się jednak w roli prawego obrońcy.
Artur Jędrzejczyk przez pierwsze półrocze leczył poważną kontuzję, ponownie pojawił się na boisku dopiero pod koniec lipca i w lidze rosyjskiej nie grał zbyt często, za to w Lidze Europy dosyć regularnie. Może teraz odbuduje formę w Legii, do której został wypożyczony na najbliższe sześć miesięcy. Rok temu wygrał u nas na lewej stronie obrony, gdzie jego miejsce widział selekcjoner biało-czerwonych. Czy ta koncepcja odżyje przed finałami Euro 2016?
Obrońcy środkowi
Dominacja Kamila Glika jest niepodważalna. W reprezentacji Polski ma bardzo silną pozycję, podobnie jest w Torino. Poprzedni sezon miał wyjątkowo udany, także pod względem liczby zdobytych bramek. Wiosną 2015 roku trzy razy trafił do siatki w Serie A, co jak na obrońcę jest godnym uwagi wyczynem. Jesienią tak skuteczny już nie był, niemniej klub z Turynu bez wahania zaproponował swojemu kapitanowi nowy kontrakt.
Największy skok na liście zanotował Michał Pazdan. Znakomita wiosna w barwach Jagiellonii Białystok, bardzo dobrze wprowadził się też do zespołu Legii Warszawa - jeśli grał, miewał przerwy podyktowane urazami czy chorobami, stanowił o sile wicemistrzów Polski. Rozwój Pazdana zauważył również selekcjoner, to właśnie stoper (lub defensywny pomocnik) Legii kończył udane kwalifikacje mistrzostw Europy w wyjściowej jedenastce. I na dziś to Pazdan wydaje się człowiekiem, z którym Glik stworzy duet środkowych obrońców na francuskim turnieju.
Długo wszystko wskazywało, że będzie to Łukasz Szukała, ale rosły defensor w 2015 roku zaliczył zjazd - zwłaszcza na polu klubowym. Próbował szczęścia w Arabii Saudyjskiej, dłużej miejsca tam nie zagrzał, przeniósł się do Turcji i też miał ogromne kłopoty z regularną grą, a na koniec z miejsca w reprezentacji, której na pewno nie był pewnym punktem, wyleczył go Pazdan. Dlatego na naszej liście osunął się aż o osiem pozycji. Z kolei w ogóle nie znalazło się miejsce dla regularnie powoływanego do drużyny narodowej Thiago Cionka, bo i niby dlaczego miałoby się znaleźć? Jest za to, i to dość wysoko, Marcin Wasilewski, który jesień spędził głównie oglądając poczynania rewelacyjnych kolegów z Leicester City z ławki rezerwowych, ale wiosną pomógł Lisom na boisku, a i ostatnio, kiedy pojawiła się szansa - nie zawiódł. Poza tym pamiętajmy - to Premier League, światowy top, dawno nie mieliśmy zawodnika grającego w polu, który spędziłby tyle czasu na boiskach angielskiej ekstraklasy. I na dodatek zdobył bramkę.
Warto również zauważyć duży skok na liście Jarosława Fojuta, który przez cały rok grał na równym i wysokim poziomie. Najpierw w Szkocji, a potem w Pogoni Szczecin, gdzie stworzył - pod okiem Czesława Michniewicza - bodaj najlepszy duet środkowych obrońców jesienią w ekstraklasie wspólnie z Jakubem Czerwińskim (miejsce 13 w naszym rankingu, ale tylko dlatego, że wiosnę spędził na niższym poziomie, w I lidze). Nic zatem dziwnego, że powołania Fojuta do kadry coraz głośniej domaga się Czesław Michniewicz. Pytanie, czy Nawałka ma zamiar przed finałami Euro 2016 jeszcze eksperymentować.
Listę zamyka Igor Lewczuk, który przed rokiem klasyfikowany był wśród prawych obrońców.
Obrońcy lewi
Od lat lewa obrona jest bodaj najsłabiej obsadzoną pozycją. Nawet wyselekcjonowanie siedmiu graczy nie jest łatwe. A gdy jeszcze dwaj zawodnicy mający ponad trzydzieści lat, a więc Jakub Wawrzyniak i Tomasz Brzyski zaczną grać mniej lub zakończą przygodę z piłką, będzie jeszcze trudniej. Powinniśmy więc wznosić modły o to, by w 2016 roku i latach kolejnych objawiło nam się kilku przyzwoitych lewych defensorów.
Póki co za najlepszego gracza na tej pozycji uznajemy nominalnego skrzydłowego. Maciej Rybus zarówno w klubie jak i reprezentacji zazwyczaj grywał na boku pomocy, kontuzja próbowanego przez Nawałkę na lewej stronie defensywy Artura Jędrzejczyka w listopadzie 2014 roku sprawiła jednak, że selekcjoner zmuszony był szukać nowych rozwiązań. I w ten oto sposób do obrony przesunięty został Rybus. Spisywał się co najmniej przyzwoicie i z dużą dozą prawdopodobieństwa można stwierdzić, że to on będzie zabezpieczał tę stronę defensywy podczas ME. Gorzej, jeśli za kilka miesięcy zawodnik nie będzie w pełni sił. Gdyby jednak pech dopadł Rybusa, w odwodzie pozostaje Wawrzyniak, który swego czasu zasłynął stwierdzeniem, że w kadrze jest zastępcą lewego obrońcy, którego... nie ma.
Pozostałych zawodników, przynajmniej na razie, trudno postrzegać jako ewentualnych kandydatów do kadry. Może poza będącym melodią przyszłości Pawłem Jaroszyńskim, o ile będzie regularnie grał i zachwycał. W 2015 roku bywało z tym bowiem różnie, zwłaszcza na wiosnę miał problemy z złapaniem się do jedenastki Cracovii. Adam Marciniak kontynuuje karierę na Cyprze, jest podstawowym graczem jednego z kandydatów do tytułu mistrza kraju AEK Larnaka, a defensywa z nim w składzie jest jedną z najlepszych w tamtejszej lidze. Łukasz Burliga, który wcześniej występował głównie po prawej stronie (zarówno w obronie jak i pomocy), niezgorzej radził sobie przestawiony na przeciwną flankę. Tomasz Brzyski wciąż od czasu do czasu potrafi dobrze dograć ze stałego fragmentu, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że coraz rzadziej jego dośrodkowania trafiają tam, gdzie autor zamierzał. Z kolei Kamil Sylwestrzak, jeśli chciałby jeszcze coś osiągnąć i wskoczyć na wyższy poziom, koniecznie powinien zmienić klub na walczący o wyższe cele.
Pomocnicy cofnięci
Zwycięzcą tej części rankingu mógł być tylko Grzegorz Krychowiak. Pomocnik Sevilli wzorem Roberta Lewandowskiego rok po roku dystansuje wszystkich kolegów po fachu i nic nie zapowiada, żeby w następnych edycjach naszej klasyfikacji miała nastąpić zmiana. Jego transfer do Hiszpanii okazał się strzałem w dziesiątkę, bo nie dość, że ma możliwość rozbijania ataków wyprowadzanych przez najlepszych piłkarzy świata (Cristiano Ronaldo przekonał się o tym już kilkukrotnie), to na dodatek trener wymaga od niego ciągłej poprawy umiejętności gry do przodu. To wszystko sprawia, że Krychowiak z miesiąca na miesiąc staje się coraz lepszym piłkarzem i trafił do jedenastki roku "France Football", o którego pytają największe firmy, choćby z Premier League. To zawodnik mogący wskoczyć na poziom, który w przypadku polskich piłkarzy osiągalny był w ostatnich latach jedynie dla Lewandowskiego.
Drugie miejsce w zestawieniu zajmuje Karol Linetty, chłopak, którego pod skrzydła w reprezentacji Polski wziął właśnie Lewandowski. Najlepszy środkowy pomocnik ligi na wiosnę, lider późniejszego mistrza Polski. Jesień, tak samo jak wszyscy jego koledzy z Lecha, do pewnego momentu miał niezbyt dobrą, ale po przyjściu Jana Urbana pokazywał umiejętności i zaangażowanie wbijające widzów w fotele. Po pierwsze nowy trener stosując rotację pozwolił mu odpocząć, złapać świeżość. Po drugie - zaczął ustawiać wyżej, dał więcej swobody przesuwając na dziesiątkę. Gdziekolwiek nie przyłoży się ucha, wszyscy uważają młodzieńca ulepionego w szkółce Lecha za talent czystej wody, na dodatek otrzaskanego z seniorskim graniem. Czy gotowego na wyjazd na Zachód? Tego nie wie nawet sam zawodnik, dla którego opcją idealną byłby zimowy transfer (konkretne oferty leżą już na biurku prezesa Lecha), ale jednocześnie automatyczne wypożyczenie do Poznania do końca sezonu. Wszystko powinno wyjaśnić się na przełomie stycznia i lutego.
Można odnieść wrażenie, że Krzysztof Mączyński sprzed wyjazdu do Chin i po powrocie to dwaj zupełni różni piłkarze. I nie ma chyba cienia przesady w ocenach samego zawodnika, który przyznaje, że decyzja o transferze na Daleki Wschód była strzałem w dziesiątkę. Do Polski wrócił jako - po prostu - lepszy piłkarz. W Wiśle nie zalicza się do najefektywniejszych zawodników, nie strzela dużo goli, nie zalicza również asyst, ale to mózg zespołu, jego najjaśniejszy punkt. Pewności siebie Mączyńskiemu dodały na pewno występy w kadrze, na jesieni po prostu rewelacyjne. Po meczu ze Szkocją pojawiały się nawet opinie, że to wiślak był najlepszy na placu. Tomasz Jodłowiec na czwartej pozycji to i tak wysoko zważając na bardzo przeciętną drugą część roku w jego wykonaniu. Piłkarz Legii zaliczył w tym okresie w zasadzie tylko jeden bardzo dobry mecz - przeciwko Cracovii, okraszony trzema asystami. Oprócz tego występy bezbarwne przeplatał bezjajecznymi. Tak wysokie miejsce w naszym rankingu zawdzięcza dobrej postawie w pierwszej połówce roku, w której był filarem człapiącej Legii.
Kolejny rok z rzędu w zestawieniu uwzględniamy piłkarza, który zrezygnował swego czasu z występów w kadrze (później swoje słowa odwoływał), ale wciąż dysponuje przecież polskim paszportem i - co najważniejsze - wysokimi umiejętnościami. Eugen Polanski w zasadzie przez cały rok, z bardzo nielicznymi wyjątkami, był jednym z filarów TSG Hoffenheim. Sezon 2014-15 klub zakończył tuż pod kreską, do możliwości występów na europejskiej arenie zabrakło mu tylko dwóch punktów. Jesień była o wiele słabsza, drużyna "Wieśniaków" to jeden z głównych kandydatów do spadku. Polanski wziął udział w 16 ligowych meczach i zdobył bramkę.
Niżej - Rafał oraz Radosław Murawscy. Piłkarz Pogoni przeżywa drugą młodość, nauczył się po mistrzowsku dyrygować zespołem. Drugi z kolei dopiero zaczyna przygodę z prawdziwą piłką. Jesień, w której zaharowywał się za plecami liderów Piasta Gliwice pokazała, że ma duży potencjał. Zestawienie zamykają czterej zawodnicy, których we wcześniejszej klasyfikacji zabrakło. Największy skok, bo aż z pierwszej ligi, zaliczył Jacek Góralski, którego nazwisko zaczęto wymieniać w kontekście reprezentacji Polski.
Pomocnicy boczni
Jakub Błaszczykowski ponownie stracił długie tygodnie na walkę z urazami - z tego powodu zabrakło byłego kapitana reprezentacji w zeszłorocznym zestawieniu -jednak w dobrym stylu wrócił na listę i to od razu na miejsce na pudle. Skrzydłowemu w odbudowaniu się pomogła zmiana ligi niemieckiej na włoską i Dortmundu na Florencję, w kadrze nie został rzucony na głęboką wodę, ale mógł odczuć, że jeśli tylko wróci do dawnej formy, będzie ponownie jednym z najważniejszych punktów drużyny.
Pozycję lidera obronił Kamil Grosicki. Przez cały rok utrzymał równą formę i regularnie miewał przebłyski we francuskiej ekstraklasie. Stemplem na piłkarskiej jakości 27-latka w 2015 roku były występy w zespole Nawałki, w którym w końcówce eliminacji wyrósł na czołową postać i to nie tylko zdaniem czołowego piewcy jego talentu Tomasza Hajty. Czasem dalej potrafi irytować decyzjami na boisku jednak jeszcze kilka lat temu wydawało się, że jest stracony dla polskiej piłki. Przy dobrym występie biało-czerwonych w finałach we Francji jest na szczycie zawodników mogących wypromować się do zdecydowanie lepszego klubu.
Bartosz Kapustka zaliczył wejście do dorosłego futbolu jakie w ostatnich latach nie było udziałem żadnego polskiego piłkarza - 2 mecze w kadrze A i 2 bramki plus dobry występ przeciwko Czechom. Nastolatka można uznawać za pewniaka na wyjazd na Euro 2016 i mocnego kandydata do poważnego zagranicznego transferu. Z numerem 4 i 5 mieliśmy problem. Szymon Pawłowski to mistrz Polski i miewał zdecydowanie mniejsze wahania formy od Michała Kucharczyka. Wszystkim hejterom trzeba jednak przypomnieć tegoroczny dorobek strzelecki piłkarza warszawskiej Legii - 12 goli - którego może mu pozazdrościć zdecydowana większość nazwisk w TOP 77. Nawet w czasie fatalnego bilansu Lecha Poznań w trwającym sezonie, dopóki trenerem klubu był Maciej Skorża, Pawłowski był jednym z zawodników Kolejorza, do których trudno było mieć pretensje.
O pięć pozycji awansował Waldemar Sobota. W 2. Bundeslidze gra zdecydowanie więcej niż w belgijskim Club Brugge, który wydaje się być już zamkniętym etapem w jego karierze. Ten poziom ruszył też karierę numeru 9 - Jakuba Koseckiego. Dla byłego legionisty czas Henninga Berga na stanowisku trenera w tym klubie był kompletnie nieudany. Od dłuższego czasu Grzegorz Bonin udowadnia, że stać go na grę w klubie stale walczącym o grupę mistrzowską, a nie jak Górnik Łęczna walącym do wrót ósemki i potem o utrzymanie. 32-latek to gwarant minimum kilku oczek w sezonie.
Paweł Wszołek po miesiącach uprawiania we Włoszech głównie turystyki objazdowej, zaczął grać w piłkę. Utrzymał się na poziomie Serie A i wrócił na pozycję na skrzydle. Czy to piłkarz, za którym dalej jeździ trener Nawałka lub ktoś ze sztabu selekcjonera? Maciej Makuszewski nie schodzi poniżej dobrego poziomu. Gładko z I ligi do ekstraklasy wszedł Krzysztof Janus, chociaż końcówkę rundy miał gorszą. Podobnie jak strzelec 5 goli dla Łęcznej Grzegorz Piesio. Michał Mak zaliczył w rok spadek i później trudne początki w Gdańsku, ale zdecydowanie lepsze od Sławomira Peszki. Ten powinien wreszcie pokazać innym to, co widzi w nim selekcjoner.
Pomocnicy środkowi ofensywni
Gdyby nasz TOP obejmował tylko miesiące z pierwszej połowy roku, Piotr Zieliński na pewno nie znalazłby się na pierwszym miejscu, a w klasyfikacji nie byłoby zapewne miejsca dla Mateusza Cetnarskiego. Wygrałby Adrian Mierzejewski, który poprowadził zespół do mistrzostwa Arabii Saudyjskiej (poziom sportowy porównywalny do naszej ekstraklasy), na dodatek uznany został najlepszym pomocnikiem oraz jednym z najlepszych piłkarzy całej ligi. To dla obcokrajowca spore osiągnięcie w kraju, w którym chwilowe wahanie nastroju właściciela klubu doprowadzić może do wietrzenia szatni i kadrowej rewolucji. Jesień była w jego wykonaniu trochę słabsza, przede wszystkim przez kontuzję. Mimo zniknięcia z zasięgu wzroku polskich kibiców, wciąż utrzymuje się na wysokim, ligowym poziomie.
Na pierwszym miejscu stawiamy na Zielińskiego. Na wiosnę mogło być lepiej, bo pojawiał się na boisku przeważnie jako zmiennik. Jesień przypomniała nam jednak, dlaczego jeszcze niedawno nazywaliśmy go jedną z największych nadziei polskiej piłki. Asysty-majstersztyki, otwierające podania, coraz mocniejsza pozycja w Empoli, zainteresowanie gigantów Serie A, dobry, listopadowy występ w biało-czerwonej koszulce - to wszystko napawa optymizmem.
Na podium klasyfikujemy też wspomnianego Cetnarskiego, który tej jesieni był jedną z najjaśniejszych, jeśli nie najjaśniejszą postacią polskiej elity. Liczby? Imponujące: siedem goli, osiem asyst. Jeśli Nawałka powinien przed Euro 2016 obserwować jeszcze kogoś spoza ścisłego, już wyselekcjonowanego kręgu zawodników, powinien być to przede wszystkim mózg Cracovii. Od Macieja Gajosa w Lechu wymagano więcej, na pewno po przeprowadzce z Jagiellonii nie pokazał w Kolejorzu jeszcze pełni możliwości, dobre występy przeplatał bezbarwnymi. Wiosna może jednak należeć do niego.
Z chwaleniem Patryka Lipskiego chcielibyśmy się jak na razie wstrzymać. I to nie dlatego, że nie mamy przekonania do jego umiejętności, bo mamy. W historii piłki wielu już było jednak grajków z atomowym wejściem w seniorskie granie, chwilę później topiących się w ligowym dżemie. Lipski to chłopak obdarzony wielkim talentem (otwierające podanie, dośrodkowanie, stałe fragmenty, strzał z dystansu, boiskowy luz), z potencjałem na wskoczenie w perspektywie następnych miesięcy nawet na sam szczyt tej klasyfikacji. Aby się tak stało, nie możemy go zagłaskać, a on nie może zamienić ciężkiej pracy na miłość do samego siebie. Ale to mu raczej nie grozi.
Zamykający ranking Filip Starzyński po wyjeździe z Ruchu Chorzów (na wiosnę w lidze pięć goli i tyle samo asyst) zniknął nieco z radarów. Można chyba zaryzykować stwierdzenie, że była gwiazda Ruchu jesień przeznaczyła na oswojenie się z belgijską rzeczywistością. W jego przypadku kluczowa będzie wiosna.
Co ciekawe, z klasyfikacji zupełnie wypadł człowiek, który przed rokiem znalazł się na jej szczycie. Sebastian Mila na łamach "PN" zapowiadał jednak niedawno, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i chce powalczyć o miejsce w kadrze na Euro. Pojedyncze przebłyski jego dawnej formy widać było dopiero na sam koniec jesiennego grania. Aby tak się stało, pomocnik Lechii zimą wykonać musi pracę wręcz tytaniczną.
Napastnicy
Hierarchia wśród polskich napastników wydaje się na tyle stabilna, że trudno spodziewać się, aby przed finałami Euro 2016 ktokolwiek inny mógł wskoczyć do czołowej ósemki, którą uzupełnia nieuwzględniony w rankingu Kamil Wilczek. Czyli gracz, który po przeprowadzce do włoskiego Carpi przegrał nie tylko z konkurencją, ale także - a może przede wszystkim - z urazami. Król strzelców ekstraklasy z minionego sezonu pozostawał w kręgu zainteresowania selekcjonera Nawałki, ale jesienią stawił się na zgrupowaniu wyłącznie w celu postawienia lekarskiej diagnozy. Wilczek przegrał walkę o miejsce w klasyfikacji, ponieważ nawet na polskich boiskach był mniej skuteczny od bezpośredniej konkurencji. Wiosną zdobył 11 goli, tyle samo co Patryk Tuszyński (z czego ponad połowę już po podziale – w grupie mistrzowskiej; natomiast Wilczek punktował w spadkowej), który zdążył wpisać się na listę strzelców w barwach Jagiellonii także w obecnym sezonie, a premierowe trafienie zaliczył również w lidze tureckiej.
Lepszymi statystykami od Wilczka na dystansie całego roku mogą pochwalić się także zmagający się z kontuzjami Łukasz Zwoliński (12), a przede wszystkim wyróżniony już przez Nawałkę Stępiński (12). Ponowna eksplozja formy młodego goleadora Ruchu Chorzów najlepiej wskazuje, że do zagranicznych wyjazdów trzeba nie tylko dojrzeć, ale też z głową wybierać kierunek planowanego podboju. Jeden z najlepszych atakujących finałów mistrzostw Europy juniorów w kategorii U-17 w 2012 roku, w równie szybkim tempie jak zaistniał na ligowych boiskach w kraju zgasł przecież po przeprowadzce do Bundesligi. Jest zdolny, ma nietuzinkowe umiejętności, więc szybko odbudował się po powrocie do kraju, w czym z pewnością pomógł fakt, że trafił pod skrzydła Waldemara Fornalika. A mając możliwość pracy pod tak światłym kierownictwem, Mariusz powinien trzykrotnie zastanowić się, czy ponowne poszukiwanie szczęścia gdzieś na saksach jeszcze przed finałami Euro 2016 ma jakikolwiek sens. Niewesoła prawda jest bowiem taka, że ogromny wpływ na kształt bieżącej hierarchii wśród napastników mają poważne urazy, które - oprócz Mariusza - nie omijają praktycznie tylko dwóch pewniaków Nawałki otwierających ranking "PN". Zatem walkę o trzecie miejsce może wygrać wcale nie potencjalnie najlepszy atakujący, tylko najzdrowszy spośród występujących regularnie. A w tej nieformalnej klasyfikacji napastnik młodzieżówki Marcina Dorny po jesieni prowadzi zdecydowanie.
Robert Lewandowski ma za sobą zdecydowanie najlepszy rok w karierze, po którym wspiął się do TOP 5 wśród światowych numerów 9. W gronie elektorów mieliśmy natomiast wątpliwości, czy Arkadiusz Milik nie zasiedział się w Holandii, gdzie ma już ugruntowaną pozycję, nie robi jednak oszałamiających postępów. Zwyciężyła opinia, że najwyższa już pora, aby gracz Ajaksu potwierdził klasę w silniejszych niż Eredivisie rozgrywkach.
Zespół "PN"
Czytaj więcej w "PN"