Plebiscyt i Gala tygodnika "PN". Trener Roku 2015

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Każdy z wybranych przez redakcję "PN" szkoleniowców uczciwie zapracował na wyróżnienie. Laureat może być jednak tylko jeden, poznamy go podczas Gali tygodnika "Piłka Nożna", już 6 lutego.

1
/ 5

W Szczecinie pojawił się w dość trudnym momencie. Pogoń zajmowała miejsce w dolnej części tabeli, miała szanse na awans do grupy walczącej o mistrzostwo Polski, ale miała też spore szanse na spadek z ekstraklasy. Wprowadził zespół do górnej grupy. Tyle że potem Portowców, delikatnie mówiąc, walka z najsilniejszymi przerosła, bo ani razu nie wygrali, za to sześć z siedmiu meczów przegrali. Michniewicz jednak wykorzystywał ten czas już pod kątem nowego sezonu, selekcjonował kadrę, przyglądał się młodym zawodnikom. I jesienią Pogoń zapaliła już od początku. W Szczecinie powstała drużyna, w której młodość dobrze miesza się z doświadczeniem. To Michniewcz stworzył najlepszy jesienią duet stoperów w ekstraklasie z Jarosława Fojuta i Jakuba Czerwińskiego. To u niego drugą młodość przeżywa Rafał Murawski, a duży postęp zrobił Mateusz Matras. I co ważne, Pogoń funkcjonuje głównie w oparciu o Polaków, obcokrajowców w kadrze jest zaledwie kilku, nie przeszkadza to szczecinianom w walce o lokaty premiowane grą w europejskich pucharach.

2
/ 5

Selekcjoner reprezentacji Polski. Czy naprawdę trzeba mocniej argumentować nominację dla Nawałki, skoro w czerwcu Biało-Czerwoni zagrają w finałach mistrzostw Europy? Rok 2015 był zdecydowanie najlepszym w dotychczasowej karierze trenerskiej Nawałki. Awans do francuskiego Euro to jedno, ale o jego pracy świadczy też liczba zawodników, których dla kadry odkrył, jak zmienił jej grę, a także, a może przede wszystkim fakt, że potrafił zbudować zespół - chyba ostatni raz reprezentacja Polski tworzyła tak zgrany team, nie tylko na boisku, za selekcjonerskich czasów Jerzego Engela, kiedy Biało-Czerwoni awansowali do finałów mistrzostw świata w 2002 roku. A wydaje się, że Nawałka pracuje teraz z lepszym materiałem piłkarskim. I na razie nie zachłysnął się sławą, jak wspomniany Engel, czy później w 2008 roku przepadający za pieniędzmi Leo Beenhakker, czy nawet Franciszek Smuda w roku 2012. Finały Euro 2016 będą ukoronowaniem jego wtedy blisko trzyletniej kadencji. Przed Nawałką najtrudniejszy egzamin, wcześniejsze zdał jeśli nie celująco, to na pewno bardzo dobrze.

3
/ 5

W Jagiellonii mówią, że kiedy wrócił do Białegostoku - w klubie zapanowało święto. W sezonie 2014-15 wykonał fantastyczną pracę z Jagą, zakończył rozgrywki na 3. miejscu w tabeli, doprawdy niewiele brakowało, żeby pokrzyżował szyki, pogodził w wyścigu o tytuł mistrzowski Lecha Poznań i Legię Warszawa. To tylko jednak jeden ważny aspekt pracy Probierza, bo drugi nazywa się: budowanie zawodników. Świetny sezon Jagi pozwolił klubowi na duże zyski z transferów, z zespołu odeszli Patryk Tuszyński, Nika Dzalamidze, Michał Pazdan, Mateusz Piątkowski, Maciej Gajos - na tych piłkarzach Jaga zarobiła konkretne pieniądze. A przecież w kolejce do transferu już stoi utalentowany Bartłomiej Drągowski, na którego też postawił Probierz. Jesień była słabsza w wykonaniu klubu z Białegostoku, ale też trener musiał niemalże na nowo układać zespół, więc ósme miejsce absolutnie wstydu ani szkoleniowcowi, ani Jadze nie przynosi.

4
/ 5

Świeżo w pamięci mamy głównie jesienną degrengoladę Lecha Poznań pod jego kierownictwem. Nie można zapominać jednak, że to szkoleniowiec, który dla Kolejorza po pięciu latach odzyskał mistrzostwo Polski. I to w naprawdę dobrym stylu, odbierając Legii Warszawa to, co większość dawno jej przyznała. A sposób, w którym ogrywał bezradnego niczym bobas Henninga Berga, musiał wzbudzać uznanie. Krótko mówiąc, pod względem przygotowania taktycznego Norwega wciągał nosem. Skorża był tym, kogo Lechowi od czasu Jacka Zielińskiego brakowało, bo zespół zawsze personalnie był w Poznaniu silny - czasem nieco mocniejszy od Legii, czasem nieco słabszy, ale zawsze na zbliżonym poziomie. Z trenerami było gorzej. Dopiero Skorża wydobył z drużyny Lecha to, co najlepsze. Żaden inny polski trener nie zdobył w 2015 roku dwóch tytułów (oprócz mistrzostwa, także Superpuchar), wprowadził także Lecha do fazy grupowej Ligi Europy. Ale to też on ponosi odpowiedzialność za mierne - do momentu zatrudnienia Jana Urbana - wyniki poznaniaków jesienią.

5
/ 5

Nie każdy musi wiedzieć, ale gdyby ułożyć tabelę ekstraklasy od momentu zatrudnienia w Cracovii tego szkoleniowca, Pasy zajmowałyby w niej pierwsze miejsce! Żaden zespół nie zdobył też większej liczby bramek. Drużyna Zielińskiego strzeliła w tym czasie 65 goli w 30 ligowych meczach, dla porównania Legia w tym okresie ma na koncie 51 zdobytych bramek, a Lech tylko 42. Mistrz Polski z 2010 roku właśnie z Kolejorzem przejął Cracovię po Robercie Podolińskim. Poprzestawiał niektóre klocki i Pasy z drużyny walczącej o utrzymanie, przeistoczyły się w team grający z rozmachem, z wymiennością pozycji, potrafiący szybko zaatakować, ale i utrzymać piłkę. Deniss Rakels był jeszcze lepszy niż u Podolińskiego, tak samo Bartosz Kapustka, znakomicie radził sobie Damian Dąbrowski, drugie życie w ekstraklasie dostał Mateusz Cetnarski. Zieliński poukładał Cracovię naprawdę mądrze i z pomysłem, dał drużynie też stabilizację, bo nie miotał się od lewa do prawa w trakcie okna transferowego (w Krakowie ma również, przynajmniej na razie, kompetencje dyrektora sportowego). Jego praca z zespołem Pasów tylko utwierdza w przekonaniu, że w ostatnich latach należy do elity polskich trenerów.

Przemysław Pawlak

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)