W tym artykule dowiesz się o:
[tag=53]
Łukasz Fabiański[/tag]
Zabrakło bardzo niewiele, konkretnie jednego spotkania więcej z czystym kontem, aby na koniec sezonu 2014-15 golkiper Swansea został uhonorowany Złotymi Rękawicami w Premier League. Jeśli jednak porównamy siłę defensywy Manchester City, która wypromowała do nagrody dla najlepszego bramkarza Joe Harta, z jakością obrony walijskiego zespołu, w którym występuje Polak, i tak wyjdzie na to, że na największy szacunek zapracował właśnie Łukasz. Nie było zatem nawet ułamka fartu, nie wspominając o przypadku, w tym, że Fabiański wysforował się – zdaniem sporej części kibiców w sposób nieoczekiwany – na pozycję lidera na swej pozycji w reprezentacji Polski. Długo dojrzewał, i wykazywał się nieprawdopodobną cierpliwością w oczekiwaniu na regularne występy w bramce, ale kiedy już się doczekał – udowodnił, że dziś zalicza się do najlepszych golkiperów w Europie.
Minister obrony Torino FC, a tytuł ten dzierży jeszcze dłużej niż kapitańską opaskę, il Toro czyli Byk, i to taki z krwi i kości, a od dłuższego czasu także niekwestionowany szef reprezentacyjnej obrony. Taki, co to nie tylko da dobry przykład, bo właściwie przeczyta grę i świetnie się ustawi, ale jeszcze pomyśli za innych. A kiedy trzeba – krzyknie, albo w krótkich żołnierskich słowach, które nie zawsze będą nadawały się do publicznego zacytowania, wyjaśni partnerowi w jaki sposób, i w którym sektorze powinien interweniować. Najlepszym polskim stoperem w historii był bez wątpienia Władysław Żmuda, a minionej jesieni to właśnie on najgłośniej komplementował Kamila. Za całokształt, począwszy od postępów, których dokonał, poprzez świetny przegląd pola, na umiejętności odnalezienia się w ojczyźnie catenaccio, słynącej z wychowywania najbardziej klasowych obrońców na świecie, kończąc.
Jeśli piłkarz od czarnej boiskowej roboty zostaje celebrytą, i to wcale nie za sprawą pięknej narzeczonej, to musi oznaczać, że jest nietuzinkowy. Krychowiak ma za sobą najlepszy rok w karierze, w którym zebrał wiele zasłużonych wyróżnień. Nieprzypadkowo znalazł się przecież w najlepszej jedenastce Primera Division ubiegłego sezonu, drużynie gwiazd poprzedniej edycji Ligi Europy, zespole All Star Starego Kontynentu w rundzie jesiennej obecnych rozgrywek i na liście 100 najlepszych graczy minionego roku ogłoszonej przez fachowy angielski magazyn "FourFourTwo". W Sevilli zapracował nawet na kapitańską opaskę, a przychylność kibiców zaskarbił sobie golem w finale Europa League na Stadionie Narodowym w Warszawie. W reprezentacji Polski zasłużył na numer dziesięć, o którym marzy trzy czwarte kadrowiczów, zdobywając jedną z najbardziej kluczowych dla awansu do France, 16 bramek w meczu z Irlandią.
O Lewandowskim napisano już w zasadzie wszystko, więc godzi się tylko przypomnieć, że to Robert - zapytany zresztą o tę kwestię przez reportera "Piłki Nożnej" - ocenił, iż wylądował już na planecie wcześniej osiągalnej jedynie dla Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. 49 goli w roku, i najszybszy pięciopak w historii Bundesligi i wszystkich innych poważnych rozgrywek - poparty trzema innymi wpisami do Księgi Rekordów Guinnessa - to zresztą najlepszy dowód na postęp, jakiego dokonał napastnik, którego w kolejce po Złotą Piłkę elektorzy widzieli na czwartym miejscu. Wcale nie najgorszym, choć oczywiście pozostawiającym niedosyt, tylko najlepszym dla Polaka od czasów Kazimierza Deyny i Zbigniewa Bońka w plebiscycie "France Football". A być może nawet najlepszym w ogóle w naszych futbolowych dziejach, bo nie wolno zapominać, że w czasach Kaki i Zibiego wyboru dokonywano wyłącznie wśród Europejczyków, zatem konkurencja była nieporównywalnie mniejsza.
Na koniec 2014 roku nasz ewidentnie najbardziej utalentowany od co najmniej dekady młodzieżowiec pretendował do nagrody Golden Boy w plebiscycie magazynu "Tuttosport", i w głosowaniu kibiców - choć pozakonkursowym - przegrał jedynie z Raheemem Sterlingiem. Dostał wówczas kolejny, po powołaniu selekcjonera Nawałki wysłanym na początek kwalifikacji Euro 2016 na wyrost, bodziec do ponadnormatywnych treningów. I trzeba Arkowi oddać, że w poważnej seniorskiej rywalizacji statystyk wstydzić się nie musi. 12 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej eliminacji ME (6 goli i 6 asyst), 8 ligowych goli w rundzie jesiennej obecnego sezonu - takie dokonania musiały zwrócić uwagę klubów bogatszych niż Ajax Amsterdam. I zwróciły, zwłaszcza Galatasaray Stambuł. Jeśli jednak Milik nie będzie się spieszył, to po turnieju we Francji oferty mogą być jeszcze ciekawsze, ponieważ jak nikt inny z biało-czerwonej kadry zyskuje na współpracy z Lewandowskim.
Adam Godlewski