W tym artykule dowiesz się o:
Jakby mogło zabraknąć Portugalczyka w tak elitarnym gronie "szaleńców" na ławce trenerskiej? Mourinho żyje każdym meczem, każdą sytuacją - jego albo się kocha albo nienawidzi. Murem stoi za swoją drużyną, ściąga na siebie uwagę, aby to cała presja koncentrowała się na nim. Na palcach jednej ręki można znaleźć sytuacje, w których publicznie krytykuje swojego podopiecznego.
Cały spektakl zaczyna się jednak długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Słynne są konferencje prasowe z udziałem Mourinho. Cięta riposta i uszczypliwość wobec innych drużyn, to prawdziwy oręż w talii Portugalczyka. Do tego potrafił zabrać nawet głos w sprawie właściciela Chelsea Romana Abramowicza. - Gdyby Abramowicz pomagał mi w treningach, to bylibyśmy na samym dnie tabeli, ale gdybym ja zaczął pomagać mu w biznesie, to zostałby bankrutem - mówił w swoim stylu Mourinho.
Równie ciekawych wypowiedzi udzielał Juergen Klopp. Co takiego powiedział ten szkoleniowiec?
To zupełnie inna postać niż Joe Mourinho. On nie wpada w tarapaty, jak Portugalczyk. To bardzo pozytywny i barwny trener, którego kochają kibice nie tylko klubu, gdzie obecnie pracuje, ale nawet przeciwnika. Klopp uwielbia futbol i emocje, co często pokazuje podczas samych meczów. Potrafi przebiec 50 metrów, aby cieszyć się z piłkarzami po zdobytej bramce. Jego uśmiech od ucha to ucha to podstawa każdego zdjęcia.
Jego konferencje prasowe również są barwne. - Jestem "The Normal One" - skwitował uśmiechem pytanie dziennikarza, oto jak nazywać niemieckiego trenera. To była oczywiście riposta do konferencji Mourinho, gdy ten po raz pierwszy obejmował Chelsea i nazwał się "The Special One". Klopp jest inny. Nie potrzebuje poklasku mediów, by być w świetle jupiterów.
W lidze angielskiej pewien szkoleniowiec dostał natomiast "zakaz stadionowy"! O kogo chodzi?
Świetnie znany kibicom ligi angielskiej, ale czy na świecie? Już niekoniecznie. Pardew to typowy choleryk. Niby pan w krawacie z siwymi włosami, ale na ławce trenerskiej potrafi wstąpić w niego diabeł. Rzuca się na sędziów czy wdaje się nawet w przepychanki z trenerami rywali.
Prawdziwe szaleństwo miało miejsce podczas meczu z Hull City. Pardew uderzył głową zawodnika Tygrysów Davida Meylera. Kara była bardzo surowa - siedem meczów "zakazu stadionowego", kara finansowa od klubu oraz federacji.
Inna historia. Pardew jako jedyny trener Premier League potrafił wyprowadzić z równowagi tak spokojnego trenera jak Manuel Pellegrini, a miało to miejsce w tym sezonie. Kilka nieparlamentarnych słów w kierunku Chilijczyka i Pellegrini aż huczał ze złości. Fakt, że chwilę później Pardew opamiętał się, ale to i tak dowodzi, jak szalony jest podczas meczu.
Dość specyficzny jest także... selekcjoner Watykanu! Z czego zasłynął Giovanni Trapattoni?
Potrafił dać do wiwatu, ale w ostatnich latach swojej trenerskiej kariery nieco się uspokoił. Pewnie ze względu na wiek, Włoch ma na karku już 77 lat, a do 2013 roku prowadził kadrę Irlandii. Jego dokonania jako szkoleniowca są naprawdę imponujące - wiele tytułów mistrza kraju - w tym sześciokrotnie z Juventusem Turyn. Ale i w tamtych czasach potrafił szarpać się w szatni z Paolo Di Canio. Cały Trapattoni.
Konferencje prasowe nie były nudne, chociaż Włoch często denerwował się na dziennikarzy, a nawet potrafił publicznie krytykować piłkarzy. Tak było chociażby w Bayernie Monachium, do którego dwukrotnie podchodził jako trener. Do dzisiaj słynna pozostaje konferencja prasowa, kiedy wściekał się na piłkarzy. Jego monolog trwał kilka minut!
Co robił jeszcze Trapattoni? Aż trudno uwierzyć. W 2010 roku ze swoim temperamentem został selekcjonerem... Watykanu. Słowo "selekcjoner" to duże słowo, ponieważ Watykan nie jest zrzeszony w FIFA i nigdy nie będzie, bo nawet nie dąży do tego.
W Hiszpanii także nie brakowało i nie brakuje charyzmatycznych trenerów.
To prawdziwy wulkan energii, który żyje całym meczem. Oklaskuje i motywuje swoich piłkarzy, a także podrywa publiczność do dopingu, który ma pomóc jego zawodnikom.
Argentyńczyk przejął posadę szkoleniowca Atletico Madryt w 2011 roku. Na ławkę trenerską przeniósł cechy z boiska - piłkarską inteligencję, ciągłą pracę i zawziętość. Uwielbiają do kibice, piłkarze się słuchają. To wszystko sprawia, że Simeone święci sukcesy z zespołem z Madrytu.
Diego Simeone za każdym razem rozgrywa swój własny mecz przy linii bocznej. W czarnym garniturze jak tylko może wspiera drużynę. "Żyjemy każdym meczem, jakby miał być ostatni", "jeśli wierzysz i pracujesz, możesz" - to zdania z konferencji prasowych, które kibice Atletico znają na pamięć.
Na kartach historii zapisze się także Pep Guardiola.
Kolejny szkoleniowiec, który w trakcie meczu rzadko kiedy siada na ławce rezerwowych. Stoi przy linii bocznej i praktycznie non stop gestykuluje, ustawia swoich zawodników, daje im wskazówki.
Pracę trenerską rozpoczął w 2007 roku od prowadzenia Barcelony B, z którą awansował do hiszpańskiej II ligi. Przed sezonem 2008/2009 objął I zespół Dumy Katalonii i już w pierwszym sezonie pod jego wodzą Barca sięgnęła po pierwszy w historii klubu tryplet, a w całym 2009 roku triumfowała w sześciu rozgrywkach - wszystkich, w których brała udział! W ogóle przez cztery sezony pod wodzą Guardioli Barcelona zdobyła aż 14 z 19 możliwych do zdobycia tytułów.
Wprowadził do świata piłki nożnej swoją filozofię gry. Po pracy w Barcelonie święci sukcesy w Bayernie Monachium. Od sezonu 2016/2017 będzie nowym menedżerem Manchesteru City.
Który szkoleniowiec znany jest natomiast ze słynnej "suszarki"?
W 1986 roku przejął Manchester United, który prowadził przez blisko 27 lat. Na Old Trafford trafił po znakomicie przepracowanym czasie w Aberdeen. Sir Alex Ferguson przez 39 lat kariery trenerskiej zdobył aż 48 trofeów.
Niezwykle ceniony na całym świecie, w Manchesterze jedna z trybun nazwana jest nawet jego imieniem. Przez tyle lat potrafił się utrzymać na stanowisku, co jest rzeczą niezwykłą. To prawdziwa legenda "Czerwonych Diabłów". Zawodników motywował w dość specyficzny sposób - chodzi o tak zwaną "suszarkę". Ferguson z bliskiej odległości niemal wykrzykiwał zawodnikowi w twarz co sądzi o jego postawie. O tym, jak impulsywny to szkoleniowiec przekonał się choćby David Beckham, który swego czasu doznał rozcięcia łuku brwiowego, gdy został trafiony butem rzuconym w złości przez trenera Manchesteru United.
Nie mogliśmy również zapomnieć o jednym z polskich trenerów. O kogo chodzi?
Niezwykle charyzmatycznego szkoleniowca mamy też na krajowym podwórku. To trener Jagiellonii Białystok, Michał Probierz. Nie tak dawno temu stanął w obronie swoich piłkarzy i starł się z kibicami Jagi! Probierza musieli powstrzymywać jego asystenci i zawodnicy Jagiellonii.
To trener, który w czasie meczu również żyje przy linii bocznej i jak tylko może stara się pomóc swoim zawodnikom. Potrafi także nieszablonowo wypowiedzieć się na konferencji. - Przyjadę do domu i pierd... sobie whisky. Co mi innego zostało? - mówił po jednym z meczów.