W tym artykule dowiesz się o:
28-letni Algierczyk to wicekról strzelców minionego sezonu portugalskiej ekstraklasy, za którego latem Leicester City zapłaciło Sportingowi Lizbona aż 30 mln euro - nigdy wcześniej Lisy nie wydały tak dużo na jednego zawodnika.
Klub z Lizbony sprzedał go mistrzowi Anglii ze stukrotnym przebiciem - w 2013 roku Sporting kupił go z CR Belouizdad raptem za 300 tys. euro. Slimani w trzy sezony strzelił dla Sportingu łącznie 57 goli, a teraz szybko przebił się do "11" Leicester City.
Co ciekawe, nim Slimani trafił do Sportingu Lizbona, jego agenci polecali go klubom Lotto Ekstraklasy, ale żaden z nich nie był zainteresowany ściągnięciem reprezentanta Algierii. Kariera Slimaniego potoczyła się w taki sposób, że dołączył on do długiej listy największych wyrzutów sumienia polskich klubów. Kto znajduje się na niej oprócz niego?
Najlepszy golkiper MŚ 2014 i aktualny numer jeden w bramce Realu Madryt to potężny wyrzut sumienia krakowskiej Wisły. W maju 2010 roku władze Białej Gwiazdy były zdecydowane na sprowadzenie Navasa pod Wawel. Sprawa transferu była już tak zaawansowana, że krakowski klub ustalił z zawodnikiem warunki kontraktu indywidualnego, ale Kostarykanin najbliżej Krakowa był... gdy 5 czerwca grał w Bratysławie towarzyski mecz ze Słowacją.
Przy jego okazji władze Wisły spotkały się z zawodnikiem i szybko doszły do porozumienia w sprawie umowy, ale problemem okazała się być jego nie do końca jasna przynależność klubowa. Jego kontrakt z macierzystym Deportivo Saprissa wygasał w październiku, czyli w trakcie rundy i poza okienkiem transferowym. Kostarykański klub był skłonny sprzedać swojego wychowanka za 200-250 tys. euro, ale agent bramkarza twierdził, że Wisła będzie mogła go pozyskać za darmo już latem. Spór między zawodnikiem a klubem miała rozstrzygnąć FIFA, ale Wisła nie chciała czekać na rozstrzygnięcia i zamiast Navasa, który był jej pierwszym wyborem, sięgnęła po Milana Jovanicia.
Navas w lipcu 2010 trafił do hiszpańskiego Albacete Balompie i w sezonie 2010/2011 był podstawowym bramkarzem tej drużyny. Latem 2011 roku po spadku Albacete z La Liga został wypożyczony do Levante UD. W pierwszym sezonie był tylko rezerwowym w zespole z Walencji, ale latem 2012 roku Les Granotes zdecydowali się na wykupienie go z Albacete i został numerem jeden ekipy z Estadio Ciutat de Valencia. Sezon 2013/2014 zakończył z tytułem najlepszego bramkarza Primera Division - interweniował na linii ze skutecznością 80 procent. Po mundialu w Brazylii sięgnął po niego Real Madryt, a po odejściu Ikera Casillasa do FC Porto, do którego doszło przed rokiem, Kostarykanin został numerem jeden w bramce Królewskich.
27-letni Brazylijczyk trafił do Europy w 2005 roku, zamieniając Juventus Sao Paulo na FC Vilnius. Po dwóch latach na Litwie za sprawą litewskiego udziałowca Łódzkiego Klubu Sportowego, Algimantasa Breikstasa, trafił właśnie na Al. Unii Lubelskiej. W polskiej Ekstraklasie 32-krotny reprezentant Brazylii zagrał 17 spotkań i... właściciel jego karty zabrał go z łódzkiego klubu, by następnie pozwolić na powrót do Brazylii, a młodym pomocnikiem nie zainteresował się żaden inny polski klub.
W ojczyźnie rozkwitł talent Paulinho, ale nie stało się to tak od razu. Najpierw przez dwa lata grał w niższej lidze w Pao de Acucar Sao Paulo, później CA Bragantino Braganca Paulista, z którego dopiero w 2010 roku trafił do słynnego Corinthians Sao Paulo. Z tym klubem zdobył mistrzostwo Brazylii, Copa Libertadores i Klubowe Mistrzostwo Świata, a w 2011 roku zadebiutował w reprezentacji Brazylii.
W lipcu 2013 roku Tottenham Hotspur wykupił go z Corinhtians za ok. 20 mln euro, a przed paroma tygodniami Koguty wytransferowały go za 14 mln euro do chińskiego Guangzhou Evergrande.
W 2002 roku na zatrudnienie 21-letniego pomocnika nie zdecydował się Widzew Łódź. Trener Dariusz Wdowczyk był "na tak" w sprawie pozyskania młodego Ghańczyka, ale Widzew nie chciał wpłacić przed podpisaniem kontraktu 50 tys. dolarów zaliczki, więc temat jego gry w Polsce upadł. Niedługo później Paintsil wylądował w Izraelu - najpierw w Maccabi Tel Awiw, a następnie w Hapoelu Tel Awiw. W 2006 roku trafił do Premier League, w której występował przez sześć lat w barwach West Ham United, Fulham Londyn i Leicester City. Ma na koncie aż 88 występów w reprezentacji Ghany, w tym 9 na mistrzostwach świata w 2006 i 2010 roku.
Sprawa kapitana reprezentacji Polski to bodaj największa transferowa pomyłka w historii Legii Warszawa i podręcznikowy przykład złej oceny potencjału zawodnika. To w zasadzie dwie potężne wpadki, bowiem Wojskowi zrezygnowali z "Lewego" aż dwukrotnie! W 2005 roku 17-letni Lewandowski został zawodnikiem Legii po tym, jak rozpadła się IV-ligowa Delta Warszawa, czyli jego pierwszy seniorski klub. W sezonie 2005/2006 występował w III-ligowych rezerwach stołecznego klubu, ale zdobył tylko dwie bramki, a na domiar złego sezon zakończył z kontuzją mięśnia. Z końcem czerwca 2006 roku jego umowa z klubem wygasła i choć pojechał z I zespołem na letnie zgrupowanie, a Dariusz Wdowczyk widział dla niego miejsce w drużynie, nie zaproponowano mu nowego kontraktu. Wartą dziś kilkadziesiąt milionów euro kartę zawodniczą "Lewego" oddała mu... sekretarka. Tak tę sytuację po latach wspominała matka piłkarza: - Jak zwykle podjechałam pod klub. Patrzę, a Robert idzie z kopertą w ręku. A w kopercie jego karta zawodnicza. "Powiedzieli ci coś? Wytłumaczyli?" - dopytywałam. - Nie miał kto tłumaczyć, kopertę dali mi w sekretariacie.
Pomocną dłoń do odrzuconego przez Legię nastolatka wyciągnął III-ligowy Znicz Pruszków, w którym kiedyś w siatkówkę grała jego mama, a którego drużynę piłkarską właśnie przejął Andrzej Blacha - trener, który rok wcześniej chciał ściągnąć Lewandowskiego do prowadzonego przez siebie Hutnika Warszawa. Znicz zapłacił Legii za niego 5 tys. zł, a dwa lata później sprzedał go do Lecha Poznań z 300-krotnym przebiciem!
W międzyczasie Znicz z "Lewym" awansował do ówczesnej II ligi i otarł się o awans do elity, a nastoletni snajper został królem strzelców kolejno III i II ligi. Skutecznego młodziana chciało u siebie pół ekstraklasy, w tym Legia, ale ówczesny dyrektor sportowy Wojskowych, Mirosław Trzeciak nie był do końca przekonany do umiejętności Lewandowskiego - najpierw chciał go ogrywać w Młodej Ekstraklasie, aż w końcu zrezygnował z transferu. Do historii przeszły słowa Trzeciaka, które ten miał wypowiedzieć do prezesa Znicza Sylwiusza Mucha-Orlińskiego: "Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy nowego piłkarza - Arruabarrenę".
Lech był natomiast zdecydowany na pozyskanie Lewandowskiego, a ten w 2009 roku pomógł Kolejorzowi sięgnąć po Puchar Polski, by rok później zdobyć z poznańskim klubem mistrzowski tytuł i zakończyć sezon 2009/2010 jako król strzelców Ekstraklasy. Latem 2010 roku po 22-letniego napastnika zgłosiła się odbudowująca dopiero swoją pozycję Borussia Dortmund. Niemcy zapłacili za niego Lechowi 4,5 mln euro, dzięki czemu w tamtej chwili "Lewy" był najdroższym polskim piłkarzem wyjeżdżającym z naszej ligi.
Na Arkadiuszu Miliku, który jest dziś wschodzącą gwiazdą Napoli, Legia Warszawa również się nie poznała. W lutym 2011 roku Wojskowi testowali 17-letniego Milika, który był wówczas związany z Rozwojem Katowice, ale nawet jeśli chcieli go pozyskać, to tylko pod kątem wzmocnienia zespołu Młodej Ekstraklasy. Milik został w Katowicach, a pół roku później trafił do Górnika Zabrze, w którym Adam Nawałka nie tylko od razu włączył go do kadry I zespołu, ale momentalnie zrobił z nastolatka napastnika pierwszego wyboru.
Półtora roku później po rozegraniu 38 spotkań i zdobyciu 11 bramek w ekstraklasie Milik za ok. 2,6 mln euro trafił do Bayeru Leverkusen, a na Legii zemścił się w lutym 2015 roku, gdy w dwóch meczach 1/16 finału Ligi Europy aż trzykrotnie trafił do jej siatki jako zawodnik Ajaksu Amsterdam. W sierpniu za 32 mln euro zamienił wicemistrza Holandii na Napoli, stając się najdroższym polskim piłkarzem w historii.
24-letni gwiazdor reprezentacji Egiptu latem 2011 roku był polecany Legii Warszawa, ale stołeczny klub nie zainteresował się sprowadzeniem go. Wojskowi mogli pozyskać 19-letniego wówczas Salaha za ok. 100 tys. euro - właśnie za taką kwotę swojego zawodnika skłonny był oddać jego macierzysty klub - Arab Contractors SC.
Salah był świeżo po udanym występie na Pucharze Narodów Afryki U-20 i w czasie mistrzostw świata U-20, więc to była cena promocyjna, ale Legia nie potraktowała serio młodego zawodnika. Dyrektorem sportowym Legii był wówczas Marek Jóźwiak, a Legii polecał go Rafał Żurowski.
Rok później Salah, już za 2,5 mln euro, trafił do FC Basel, dla którego w 79 występach zdobył 20 bramek i zaliczył 17 asyst. W Lidze Mistrzów i Lidze Europy rozegrał dla szwajcarskiego klubu w sumie 20 spotkań. W styczniu 2014 roku za ok. 12 mln funtów trafił do Chelsea Londyn, a zażyczył go sobie sam Jose Mourinho. Stamford Bridge nie podbił, ale już w Serie A radził sobie dobrze. Najpierw był wypożyczony z Chelsea do Fiorentiny, a od sierpnia minionego roku jest zawodnikiem Romy.
W 1999 roku 18-letni wówczas Czech przyjechał na testy do krakowskiej Wisły. Wieść gminna głosi, że postawa juniora z Banika Ostrawy nie spodobała się trenerom Białej Gwiazdy. Tymczasem prawda jest tak, że owszem, nie spodobała się, ale władzom klubu z Reymonta 22 kwota odstępnego za młodego napastnika. Chociaż Tele-Fonika dopiero co weszła w futbol i szastała dużymi sumami, nie zdecydowano się na wyłożenie sześciocyfrowej sumy w obcej walucie za nastolatka. Co było później, doskonale wiemy: Liverpool, Aston Villa, Olympique Lyon, Galatasaray Stambuł, triumf w Lidze Mistrzów, 93 mecze i 41 bramek w reprezentacji Czech oraz tytuł króla strzelców Euro 2004.
46-krotny reprezentant Macedonii w rundzie wiosennej sezonu 2004/2005 występował we wspomnianej już Odrze. Wodzisławskiego klubu nie było jednak stać na wykupienie piłkarza z Crvenej Zvezdy Belgrad, dzięki czemu jego kariera nabrała rozpędu, który zaprowadził go aż do angielskiego Premier League.
Nim jednak wylądował w Odrze, miał zakotwiczyć w Groclinie Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski, ale klub Zbigniewa Drzymały nie chciał wyłożyć za niego żądanych przez Crveną Zvezdę 300 tys. euro odstępnego za transfer definitywny. Popow po całkiem udanej rundzie w Odrze wrócił do Belgradu tylko przepakować walizki i został sprzedany do greckiego Egaleo, by później występować w SC Heerenveen (2008-2010), Dynamie Kijów (2010-2014), West Bromwich Albion (2012-2014) i ponownie w Dynamie (2014-2016). Teraz 32-letni obrońca broni barw Vardaru Skopje.
W sierpniu 2006 roku 21-letni wówczas Argentyńczyk starał się o angaż w nowo powstałym po fuzji z Amiką Wronki Lechu Poznań. Wychowanek słynnych Boca Juniors Buenos Aires miał za sobą dwa lata wypożyczenia do Deportivo Cuenca. Wraz z nim na testach w zespole Franciszka Smudy przebywał Kolumbijczyk Roller Cambindo Ibarra. O ich przydatności dla Kolejorza miały zadecydować treningi i sparingi. - Nie są to takie zuchy, na jakich by nam zależało - mówi późniejszy selekcjoner reprezentacji Polski po pierwszych testach.
Scarione w końcu jednak przekonał do siebie Smudę, a Lech rozpoczął negocjacje z Boca Juniors, ale Argentyńczyków nie interesowało kolejne wypożyczenie swojego piłkarza, a Lech nie był na tyle przekonany do jego umiejętności, by decydować się na transfer definitywny.
Latem 2006 roku Scarione związał się ostatecznie z FC Thun i został gwiazdą ligi szwajcarskiej, na boiskach której występował tez w barwach FC Luzern i FC Sankt Gallen. W sumie w lidze szwajcarskiej rozegrał 125 spotkań, w których zdobył 37 bramek i zaliczył 27 asyst. Przed sezonem 2013/2014 za 3 mln euro trafił do tureckiej Kasimpasy Stambuł i w Super Lig potwierdził wysokie umiejętności, o czym świadczy to, że w 97 występach dla stambulskiego klubu zdobył aż 41 goli i zaliczył 11 asyst.
W lipcu na zasadzie wolnego transferu zasilił Maccabi Tel Awiw i został jednym z ojców sukcesu, jakim był awans izraelskiej ekipy do fazy grupowej Ligi Mistrzów.
"Kuba" to wzór dla wszystkich młodych chłopców kopiących piłkę gdzieś w zapomnianych miejscach na nierównych boiskach, często pozbawionych choćby kępki trawy. To tam rodzą się największe talenty, a nie w laboratoryjnych warunkach na wielkomiejskich orlikach.
Każdy zna tę historię: z IV-ligowego KS Częstochowa 20-letni Błaszczykowski przyjeżdża na testy do potężnej Wisły Kraków z polecenia swojego wujka Jerzego Brzęczka, który zna się z ówczesnym dyrektorem sportowym Białej Gwiazdy Grzegorzem Mielcarskim i krakowianie na czele z trenerem Wernerem Liczką z miejsca się na niego decydują. Błaszczykowski z IV ligi trafił do drużyny mistrza Polski, stał się jej wiodącą postacią i już po pół roku świętował swój pierwszy tytuł mistrza Polski. Dwa lata później, już jako reprezentanta Polski, Wisła za 3 mln euro sprzedała go do Borussii Dortmund, gdzie na parę lat stał się - nie bójmy się tego określenia - jednym z najlepszych skrzydłowych w Europie.
Tymczasem trzy miesiące wcześniej Błaszczykowskiego u siebie mógł mieć Lech Poznań. W październiku 2004 roku przyszły kapitan reprezentacji Polski był na kilkudniowych testach w zespole Czesława Michniewicza, który zachwycił się 19-letnim skrzydłowym: - Jest dynamiczny, dobry technicznie, ma niezły przegląd wydarzeń na boisku i prezentuje duże zaangażowanie. Pomocnik KS-u Częstochowa Kolejorza jednak nie wzmocnił. Dlaczego? - Chcieli, żeby został, bo wypadł bardzo dobrze. Byli zainteresowani, my też, ale nie dogadaliśmy się finansowo. Sprawa rozbiła się o kilkaset złotych, bez których Kuba nie byłby w stanie utrzymać się w nowym mieście - tłumaczy na kartach biografii piłkarza Jerzy Brzęczek.