7 wspaniałych! Te nowe twarze nas oczarowały

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Matadorzy z Hiszpanii, młode wilki z Zabrza i duński dynamit z Poznania - debiutanci wiodą prym w pierwszych kolejkach nowego sezonu. Oto siedem nowych twarzy w Lotto Ekstraklasie, które zrobiły na nas najlepsze wrażenie.

1
/ 7

Igor Angulo (Górnik Zabrze)

W minionym sezonie Nice I ligi zdobył dla Górnika 17 bramek - zabrzanom te trafienia pomogły w błyskawicznym powrocie do elity, a jemu samemu dały tytuł króla strzelców. Już w debiucie w Lotto Ekstraklasie pokazał, że przeskok do wyższej ligi nie stanowi dla niego żadnego problemu i w inaugurującym sezon spotkaniu z Legią Warszawa (3:1) ustrzelił dublet.

Wszedł do ekstraklasy z drzwiami i utrzymał spektakularną skutecznością w następnych meczach. Po sześciu kolejkach ma na koncie sześć goli i jest liderem klasyfikacji strzelców Lotto Ekstraklasy. Do tego zgromadził dwie asysty, co sprawia, że jest też na szczycie klasyfikacji kanadyjskiej.

Napastnik Górnika jest wychowankiem słynnej cantery Athleticu Bilbao. Debiut w pierwszym zespole macierzystego klubu umożliwił mu sam Jupp Heynckes, a kolejne szansę dostał od Ernesto Valverde, który teraz prowadzi Barcelonę. Angulo jest Baskiem z krwi i gości, w Bilbao przyszedł na świat i się wychował, więc trudno było mu się rozstać z macierzystym klubem, choć do 24. roku życia rozegrał w pierwszym zespole Athleticu łącznie tylko pięć spotkań. Jego kariera nabrała tempa dopiero, gdy pogodził się z tym, że na San Mames nie zaistnieje. Odciął pępowinę i ruszył w świat.

Przed przyjazdem do Polski zwiedził wiele klubów, balansując między II a III ligą hiszpańską, grał też na Cyprze i w Grecji, z której trafił na Roosevelta 81. Z Górnikiem jest związany od sierpnia minionego roku. Zabrzański klub dużo zaryzykował, proponując 32-letniemu wówczas napastnikowi kontrakt na dwa sezony, ale trener Marcin Brosz trafił w "10".

Do Polski Angulo ściągnął Marcin Matuszewski. Agent piłkarski, który w świecie muzycznym znany jest pod artystycznym pseudonimem "Duże Pe", zainteresował się dobrymi statystykami Hiszpana, a potem skrupulatnie go prześwietlił.

- Kiedy przeszedłem do analizy materiałów wideo, zobaczyłem, że on właściwie nie ma słabych punktów. Zaczynał karierę jako skrzydłowy i w młodości wyróżniał się dynamiką oraz grą 1 na 1. Z biegiem lat stracił troszkę "gazu", ale wyśrubował do granic swój strzelecki instynkt. Mimo że nie ma 190 cm, doskonale radzi też sobie w pojedynkach powietrznych i zdobywa wiele bramek głową. Ma też groźne uderzenie z dystansu. Po prostu nie było się do czego przyczepić - a to najlepszy znak, że w danym piłkarzu "coś jest" - mówił nam agent-raper.

2
/ 7

Carlitos (Wisła Kraków)

W tej chwili z klubami Lotto Ekstraklasy związanych jest aż 14 Hiszpanów, a siedmiu z nich trafiło do Polski w letnim oknie transferowym. Jednym z nich jest Carlitos, czyli nowy idol połowy Krakowa. To właśnie jego dublet przesądził o zwycięstwie Białej Gwiazdy w 194. Świętej Wojnie (2:1).

Pamięć o jego derbowym występie będzie przy Reymonta 22 żywa przez kilka pokoleń, a o jego rajdzie przeprowadzonym przed zdobyciem bramki na 1:1 obecni na meczu kibice Wisły będą opowiadali dzieciom i wnukom - nim Carlitos pokonał Grzegorza Sandomierskiego, minął czterech rywali!

Nie był to zresztą jego pierwszy błysk - już w meczu 1. kolejki z Pogonią Szczecin (2:1) pięknie przedstawił się polskiej publiczności, pokonując Łukasza Załuskę uderzeniem z rzutu wolnego, a potem zaliczył asystę przy golu na 2:0. Jego ogólny dorobek po sześciu kolejkach to cztery gole i asysta.

Hiszpan z przytupem wszedł do polskiej ligi, choć nigdy wcześniej nie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do Wisły trafił z Villarrealu, ale grał tylko w III-ligowych rezerwach klubu z El Madrigal, dla których w minionym sezonie strzelił 13 goli. Wcześniej był natomiast związany z ekipami z niższych lig hiszpańskich oraz z rosyjskim Dinamem Sankt Petersburg (2012-2013) i cypryjskim Arisem Limassol (2015) - zarówno w Rosji, jak i na Cyprze grał tylko na drugim szczeblu.

ZOBACZ WIDEO Milik odpalił! Zobacz skrót meczu Hellas - Napoli [ELEVEN SPORTS]

3
/ 7

Tomasz Loska (Górnik Zabrze)

Pierwszy, ale nie ostatni młody Polak w tym gronie. Co prawda Tomasz Loska nie zachował jeszcze czystego konta w ekstraklasie, ale w pierwszych kolejkach pokazał, że nie tylko drzemie w nim duży potencjał, ale już jest bramkarzem o dużych umiejętnościach. O klasie 21-latka świadczy to, że nowy selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Polski, Czesław Michniewicz ceni go wyżej niż Jakuba Wrąbla, który był "jedynką" Biało-Czerwonych podczas czerwcowych ME U-21 2019. W kadrze na inaugurujący eliminacje do kolejnych mistrzostw mecz z Gruzją znaleźli się Bartłomiej Drągowski z Fiorentiny, Kamil Grabara z Liverpoolu i właśnie Loska.

To Ślązak z krwi i kości. Z Górnikiem jest związany od stycznia 2014 roku, ale na debiut w pierwszym zespole zabrzan czekał trzy lata. W międzyczasie był wypożyczany do Nadwiślana Góra i Rakowa Częstochowa. W tym ostatnim klubie miał spędzić cały poprzedni sezon, ale w II lidze spisywał się tak dobrze, że trener Marcin Brosz skrócił jego wypożyczenie i wiosną Loska bronił kosztem Grzegorza Kasprzika i Wojciecha Pawłowskiego. Był ważnym ogniwem Górnika w walce o powrót do ekstraklasy, a latem nie oddał miejsca w składzie. Na naszych oczach wykluwa się kolejny bramkarski talent.

4
/ 7

Christian Gytkjaer (Lech Poznań)

Gdy trafił do Lecha, narrację o nim zdominowała dyskusja o tym, co wrzuca na swoje profile w mediach społecznościowych, spychając na margines fakt, że Duńczyk w pierwszej kolejności jest bardzo skutecznym napastnikiem, a dopiero później celebrytą, który publikuje na Instagramie swoje nagie zdjęcia i inne kontrowersyjne treści.

Pierwsze tygodnie Gytkjaera w Poznaniu pokazały, że kibice Lecha martwili się na zapas. Przestał być internetową ciekawostką i swoje profile w mediach społecznościowych prowadzi już w innym stylu, a przy tym nic nie stracił z walorów piłkarskich. Zdobył dla Lecha już sześć bramek w tym cztery w Lotto Ekstraklasie - w polskiej lidze trafia do siatki rywali co 57 rozegranych minut! Nie ma w ekstraklasie lepszego pod tym względem zawodnika, a z taką samą częstotliwością gole strzela tylko Michal Papadopulos z Piasta Gliwice.

Gytkjaer trafił do Poznania z TSV 1860 Monachium. Niemiecki rozdział w jego karierze to duże rozczarowanie, ale wcześniej w Norwegii zapracował na miano rasowego snajpera. Jego bilans w tamtejszej ekstraklasie to 66 goli w 123 występach. Sezon 2016 zakończył w koronie króla strzelców, a w listopadzie minionego roku zadebiutował nawet w reprezentacji Danii. Teraz w Polsce potwierdza, że wie, gdzie stoi bramka. Lech zaproponował mu rekordową w historii klubu pensję (40 tys. euro miesięcznie), ale wiele wskazuje na to, że Duńczyk faktycznie zasługuje na taką gażę.

5
/ 7

Szymon Żurkowski (Górnik Zabrze)

Niespełna 20-letni pomocnik Górnika jest adeptem renomowanej szkółki Gwarka Zabrza. Dla wychowanków tego klubu przejście na Roosevelta 81 to naturalny krok, a Żurkowski swój wykonał latem 2016 roku - po zakończeniu wieku juniora. W minionym sezonie grał jednak głównie w III-ligowych rezerwach Górnika, a do pierwszego składu pierwszej drużyny wskoczył dopiero na mecz 29. kolejki z Chojniczanką Chojnice (6:1). Można nazwać go talizmanem 14-krotnych mistrzów Polski, bo jego wejście do drużyny zbiegło się w czasie z początkiem spektakularnej serii sześciu zwycięstw z rzędu, dzięki której Górnik rzutem na taśmę wywalczył awans do ekstraklasy.

Żurkowski jest najmłodszym zawodnikiem pierwszej "11" Górnika, ale gra nad wyraz dojrzale. Jest skuteczny w destrukcji, ale nie ogranicza się tylko do przerywania akcji rywali i bezpiecznego oddawania piłki najbliżej ustawionemu koledze - sam też potrafi zainicjować atak zespołu. W ekstraklasowym debiucie z Legią Warszawa (3:1) pokazał, że nie ma żadnych kompleksów. Sława rywala nie robi na nim żadnego wrażenia.

Jest kolejnym z zabrzańskich "młodym wilków", którego docenił Czesław Michniewicz i 1 września będzie miał okazję na debiut w narodowych barwach.

6
/ 7

Mario Situm (Lech Poznań)

Wracamy do Poznania. Mario Situm nie ma co prawda takich statystyk jak Christian Gytkjaer, ale nie można przejść obojętnie obok jego występów. Chorwat łączy dużą pracowitość z wysokimi umiejętnościami piłkarskimi. Umie wygrywać pojedynki jeden na jeden, uruchomić kolegę prostopadłym podaniem albo obsłużyć dośrodkowaniem ze skrzydła i wreszcie sam umie finalizować akcje.

Przed laty był uznawany w Chorwacji za duży talent. Jako 16-latek trafił do Dinama Zagrzeb, szybko awansował do I drużyny, a mając 19 lat, grał już w Lidze Mistrzów. Potem jego kariera nie rozwinęła się w spodziewanym kierunku. Na dwa sezony trafił do Lokomotivy Zagrzeb, a potem przez dwa lata grał w II-ligowej włoskiej Spezii Calcio. To właśnie tam poznał Nenada Bjelicę, który teraz ściągnął go do Poznania.

W lipcu minionego roku wrócił do Dinama i był jego podstawowym zawodnikiem, ale nie grał na skrzydle. Mimo to zbierał za swoje występy świetne recenzje i w Zagrzebiu ze zdziwieniem przyjęto to, że zdecydował się na przenosiny do Lecha.

- Grał bardzo dobrze w Dinamie, dlatego trochę nie rozumiem tego wypożyczenia. Z punktu widzenia Lecha to bardzo dobry układ. Bjelica i Situm to zwycięskie połączenie - mówił nam w czerwcu Tomo Nicota ze "Sportskich Novosti".

7
/ 7

Łukasz Wolsztyński (Górnik Zabrze)

Nie przesadziliśmy, umieszczając w gronie najlepszych debiutantów aż czterech zawodników beniaminka z Zabrza. Żaden inny zespół ekstraklasy nie wprowadził na początku sezonu do ligi tylu ciekawych nowych twarzy co Górnik.

Grając w ekstraklasie w barwach 14-krotnych mistrzów Polski, Łukasz Wolsztyński spełnia swoje dziecięce marzenie. Od kilkunastu lat kibicuje Górnikowi, a od 2012 roku jest z nim związany jako zawodnik. W sezonie 2014/2015 był w kadrze I zespołu, ale nie doczekał się debiutu w najwyższej lidze. Potem był wypożyczany do Limanovii Limanowa i Legionovii Legionowo, a w Zabrzu - choć nie od razu - zaufał mu dopiero trener Marcin Brosz.

W rundzie jesiennej poprzedniego sezonu Wolsztyński rozegrał w pierwszej drużynie raptem siedem spotkań, ale wiosną był już podstawowym zawodnikiem. Zdobył siedem bramek i zaliczył dwie asysty, dokładając swoją cegiełkę do awansu. W ekstraklasowym debiucie z Legią Warszawa (3:1) przy jednej z bramek Igora Angulo zaliczył kapitalną asystę piętą - to było zagranie, jakiego można się było spodziewać raczej po grającym w drużynie przeciwnej Guilherme, a nie po ligowym świeżaku.

W ostatnim meczu z Cracovią (3:3) strzelił swojego premierowego gola w ekstraklasie. W spotkaniu z Pasami trafienie zaliczył też jego brat bliźniak Rafał. Zdobycie bramki w tym samym meczu zdarzyło im się po raz drugi w karierze - wcześniej udało im się to w barwach Legionovii.

Może i liczby (gol i dwie asysty) Wolsztyńskiego nie rzucają na kolana, ale pod względem kluczowych podań w ekstraklasie ustępuje jedynie Konstantinowi Vassiljewowi z Piasta Gliwice, a to już mówi dużo o jego wpływie na grę Górnika.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (4)
krzysiek3405
23.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Szanowny Panie Redaktorze pisząc o polskiej piłce należałoby przynajmniej sprawdzić z szacunku dla tak zasłużonego klubu bo Górnik Zabrze to nie 13 krotni tylko 14 krotni mistrzowie Polski  
avatar
JagaFunJaga
23.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
nom  
Pietryga
23.08.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Angulo dostał chwilowej zadyszki na Cracovii.