W tym artykule dowiesz się o:
Narodziny nowej gwiazdy w Sportingu
Wszystko zaczęło się w zespole z zielono-białej części portugalskiej stolicy. Trener Laszlo Boloni włączył go do treningów z pierwszą drużyną niedługo po szesnastych urodzinach, zaś szansę debiutu dał 14 sierpnia 2002 roku w meczu kwalifikacji Ligi Mistrzów z Interem (0:0). Pierwsze bramki 17-latek zdobył niespełna dwa miesiące później w starciu ligowym z Moreirense (3:0). Premierowy sezon skończył z dorobkiem 3 goli w 28 spotkaniach.
Niewiele jednak zabrakło, by "CR7" zamiast przeprowadzki do Lizbony pozostał na Maderze. - Za mój sukces muszę podziękować staremu przyjacielowi, Albertowi Fantrau. Graliśmy razem, gdy byliśmy dzieciakami. Na jeden z meczów przyjechali skauci Sportingu. Powiedzieli, że wezmą do akademii tego, który strzeli najwięcej goli. Wygraliśmy 3:0, ja zdobyłem pierwszą bramkę, Albert drugą. Trzecia zaimponowała wszystkim na trybunach. Albert wyszedł sam na sam z bramkarzem, biegłem obok niego. Minął rywala i miał przed sobą pustą bramkę, ale podał do mnie, a ja tylko dostawiłem nogę, strzelając gola na wagę transferu. Po meczu podszedłem do niego i zapytałem, dlaczego to zrobił. Odpowiedział: "bo jesteś lepszy” - oznajmił w jednym z wywiadów Cristiano.
Doskonała gra Portugalczyka w rozgrywkach 2002/03 nie umknęła uwadze zagranicznych klubów. Przebojowy skrzydłowy pozostawał pod obserwacją m. in. Juventusu i Barcelony. Los zaprowadził go jednak w zupełnie inne miejsce.
Przekonanie sir Alexa
Premier League. Tam zaczął się kolejny rozdział w karierze Ronaldo. A zdecydował o tym przypadek. Podczas sparingu z Manchesterem United (3:1) nastolatek tak zaimponował Alexowi Fergusonowi, że ten postanowił go czym prędzej sprowadzić. Ponoć Szkota przekonywali do tego także jego podopieczni. Młody piłkarz kosztował 12 milionów funtów.
Co ciekawe, wcześniej o krok od pozyskania przyszłej gwiazdy futbolu byli inni angielscy potentaci. Przez kilkanaście miesięcy zawodnika monitorował Arsenal. Portugalczyk trzykrotnie przyjeżdżał do ośrodka Kanonierów, spotykał się z Arsenem Wengerem. Na przeszkodzie stanęły jednak pieniądze. - Tego, że go nie sprowadziłem żałuję najbardziej w swojej karierze - wyznał niedawno francuski szkoleniowiec. Chętny był także Liverpool. Sam Cristiano wiedział o ich zainteresowaniu. Na łamach rodzimych mediów przekonywał nawet, że gra w klubie z takimi tradycjami jest marzeniem każdego piłkarza i liczy na ofertę. Ta jednak nie przyszła. - Wypatrzyłem go rok przed Fergusonem, na turnieju młodzieżowym w Tulonie. Od razu chciałem go w u siebie, ale mieliśmy określoną strukturę płac, której nie chciałem łamać, by uniknąć problemów w szatni - wspominał później francuski trener The Reds, Gerard Houllier.
Wygrało więc zdecydowanie sir Alexa. A legendarny menadżer był do niego tak przekonany, że wskazał mu przejęcie numeru "7" na koszulce po Davidzie Beckhamie, mimo iż Cristiano poprosił o "28".
Droga do legendy Manchesteru
Portugalczyk spędził na Wyspach Brytyjskich łącznie 6 lat. Debiutował w koszulce Czerwonych Diabłów 16 sierpnia 2003 roku w spotkaniu z Bolton Wanderers. Pierwszy sezon zakończył zdobyciem Pucharu Anglii po wygranej z Millwall. Następny był nieco mniej udany dla zespołu [udało się wygrać tylko Puchar Ligi - przyp. red.], a trochę lepszy indywidualnie dla zawodnika. Ronaldo przeszedł do historii, zdobywając 1000. bramkę dla United w lidze, a rozgrywki zakończył z tytułem najlepszego młodego gracza na koncie.
Wraz z początkiem sezonu 2006/07 zaczęło się pasmo sukcesów "CR7" w Manchesterze. Zespół trzykrotnie z rzędu wygrywał Premier League, w czym olbrzymi udział miał skrzydłowy z Półwyspu Iberyjskiego. Najlepsze w jego wykonaniu były rozgrywki 2007/08. W lidze angielskiej zdobył 31 goli, co pozwoliło mu sięgnąć po nagrodę Złotego Buta. Drużynę poprowadził też do wygranej w Lidze Mistrzów. W finale z Chelsea (1:1, k. 6:5) strzelił ósmą bramkę w rozgrywkach, dzięki czemu został ich najlepszym strzelcem. Później dołożył do trofeów jeszcze klubowe mistrzostwo świata, zaś wraz z końcem roku - historyczną Złotą Piłkę.
Ostatnim spotkaniem Ronaldo w barwach Manchesteru United był kolejny finał Champions League. Czerwone Diabły przegrały go 0:2 z Barceloną. Coraz głośniej było o zakusach Realu na Portugalczyka...
Spełnienie dziecięcych marzeń
Sir Alex Ferguson udzielił zezwolenia na odejście swojej gwiazdy. 11 czerwca 2009 roku Manchester United zaakceptował ofertę kupna Portugalczyka przez Real Madryt za rekordowe wówczas 80 milionów funtów. W ten sposób nowy prezydent Królewskich spełniał swoją obietnicę wyborczą.
6 lipca Portugalczyk po raz pierwszy pojawił się na płycie Estadio Santiago Bernabeu jako piłkarz hiszpańskiego klubu. Na stadion przyszło ponad 80 tysięcy kibiców, by przywitać nowego idola. - Tylko nieliczni mogą być świadkami popisów największych ludzi. Dzisiaj otrzymujemy jednego z wielkich, który potrafi spełniać marzenia - mówił Perez, przedstawiając Ronaldo. - Jestem bardzo szczęśliwy, że się tutaj znalazłem. To było moje marzenie od dziecka - podkreślał "CR7", który na początek przygody z zespołem wybrał koszulkę z "9" [zawodnikiem Realu, noszącym "7" był wciąż Raul - przyp. red.].
W ten sposób zaczynał się jeden z najlepszych okresów w historii drużyny z hiszpańskiej stolicy. Chociaż początki wcale tego nie zwiastowały...
W cieniu Messiego
29 sierpnia 2009 roku Ronaldo zadebiutował w oficjalnym meczu Realu. W ligowej potyczce z Deportivo La Coruna (3:2) zdobył nawet swoją pierwszą bramkę. Cały sezon był jednak nieudany dla Królewskich: w Pucharze Króla odpadli w I rundzie, w Lidze Mistrzów - w 1/8. Z kolei w Primera Division skończyli rywalizację za Barceloną.
Kolejne rozgrywki przyniosły "CR7" pierwsze sukcesy w Hiszpanii. Rekordowe wówczas 40 goli w lidze dały mu drugą nagrodę Złotego Buta w karierze, zaś bramka Portugalczyka w dogrywce finału krajowego pucharu z Barceloną - pierwsze trofeum. Katalończycy byli jednak lepsi zarówno w La Liga, jak i Champions League, więc trudno było uznać sezon za całkowicie udany. Lepszy był następny, kiedy udało mu się poprawić osiągnięcie strzeleckie z zeszłego roku (46 trafień), dzięki któremu Los Blancos zdobyli upragnione mistrzostwo. Kilka miesięcy później sięgnęli natomiast po superpuchar kraju.
Wciąż jednak Cristiano pozostawał w cieniu Leo Messiego. By to się zmieniło, brakowało najważniejszego - zwycięstwa w Lidze Mistrzów z Realem.
Wielki czas w Realu
Przełom nastąpił w sezonie 2013/14. Ronaldo zakończył go ze Złotą Piłką oraz Złotym Butem (31 goli w lidze). Najważniejsze trofeum zdobył jednak 24 maja 2014 roku w "swojej" Lizbonie, wygrywając z Realem finał LM z Atletico Madryt (dogr. 4:1). To zapoczątkowało najlepszy czas w karierze Portugalczyka.
Kilkanaście tygodni po długo wyczekiwanym zwycięstwie w stolicy Portugalii, "CR7" wzniósł także do góry swój pierwszy Superpuchar Europy. Z końcem roku otrzymał zaś trzecią w karierze Złotą Piłkę. Później zgarniał tę nagrodę jeszcze dwukrotnie. W międzyczasie został najlepszym strzelcem w dziejach Realu Madryt oraz Ligi Mistrzów. W latach 2016-18 prowadził zespół do trzech kolejnych zwycięstw w tych rozgrywkach, co było wyczynem historycznym.
Po ostatnim finale z Liverpoolem (3:1) zawodnik dał do zrozumienia, że to był jego ostatni mecz dla Królewskich. - To było niesamowite grać w Realu - powiedział. Chociaż niektórzy nie wzięli tego na poważnie, okazało się, że były to słowa zwiastujące pożegnanie.
Pora na nowe wyzwania
10 lipca oficjalnie ogłoszono, że "CR7" zostanie zawodnikiem Juventusu. - Te lata w Realu, a także w mieście Madryt, były prawdopodobnie najszczęśliwszymi w moim życiu. Mogę tylko podziękować. Myślę jednak, że nadszedł czas żeby rozpocząć nowy etap w moim życiu i dlatego poprosiłem klub, żeby zgodził się na mój transfer - napisał Portugalczyk w pożegnalnym liście do fanów.
16 lipca zawodnik przeszedł testy medyczne w Turynie i został oficjalnie zaprezentowany jako piłkarz Bianconeri. - Decyzja o przenosinach do tego klubu była dobrze przemyślana. Jej podjęcie nie było trudne, zrobiłem to już jakiś czas temu - powiedział 33-latek podczas konferencji prasowej.
Kibice mają nadzieję, że Portugalczyk poprowadzi ich ukochany zespół do wygranej w Lidze Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO Cristiano Ronaldo: A na końcu jest Juventus Turyn. Zapomnieć o łzach