W tym artykule dowiesz się o:
19-letni Erling jest zjawiskiem. W maju zeszłego roku błysnął na młodzieżowym mundialu, zdobywając 9 (!) bramek w meczu z Hondurasem. Potem z drzwiami i futryną wszedł do Ligi Mistrzów i Bundesligi.
W fazie grupowej Champions League Norweg ścigał się na gole z Robertem Lewandowskim (8 do 10), a po transferze z RB Salzburg do Borussii Dortmund w pierwszych 5 meczach zdobył dla BVB 8 bramek.
Wyceniany na 60 mln euro nastolatek już przyćmił swojego ojca, który ma przecież całkiem bogate CV. To były obrońca, 34-krotny reprezentant Norwegii, uczestnik MŚ 1994, który przez dekadę występował w Premier League w barwach Norwich City, Leeds United i Manchesteru City.
Teraz funkcjonuje przede wszystkim jako ojciec Erlinga, a wcześniej był znany szerzej jako ofiara brutalnego ataku Roya Keana. Faul Irlandczyka na Haalandzie to jedno z najtragiczniejszych boiskowych zdarzeń w historii Premier League.
Leroy Sane i Souleymane Sane
Także skrzydłowy Manchesteru City ma szansę przebić osiągnięcia ojca. Souleymane był napastnikiem klubów niemieckiej Bundesligi i jej zaplecza, austriackiej Bundesligi i szwajcarskiej ekstraklasy. W 440 meczach zdobył w tych ligach 166 bramek. Grał też w reprezentacji Senegalu.
To dorobek, którego nie trzeba się wstydzić, ale jego syn Leroy też już ma się czym pochwalić. Kariera Leroya nieco wyhamowała przez urazu kolana, ale to wciąż najdroższy niemiecki piłkarz w historii. Manchester City zapłacił za niego Schalke 04 Gelsenkirchen 50 mln euro. Sane pobił rekord, kiedy miał 20 lat.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski jakiego nie znacie. "Gdy mówił o zmarłym tacie załamywał mu się głos"
Jest dwukrotnego mistrzem Anglii, a jego bilans w Bundeslidze i Premier League robi wrażenie - to 36 bramek i 48 asyst w 136 występach. Niewykluczone, że w przyszłym sezonie będzie go poprawiał, asystując Robertowi Lewandowskiemu w Bayernie.
Potencjał na zrobienie większej kariery niż ojciec ma też Federico Chiesa. Ma 22 lata, a by dorównać Enrico pod względem występów w drużynie narodowej brakuje mu tylko pięciu gier. Może pobić wyczyn ojca w czasie Euro 2020, który może być dla niego przełomowy.
Federico już od kilku lat ma opinię jednego z najbardziej utalentowanych skrzydłowych Serie A. Otwiera listę życzeń Juventusu Turyn, co mówi samo za siebie. Może być pierwszym włoskim piłkarzem, który będzie bohaterem transferu opiewającego na ponad 100 mln euro.
Enrico w latach 90. należał do czołówki włoskich snajperów, ale gwiazdą pierwszej wielkości nigdy nie był. Najlepszy czas spędził w Parmie, z którą zdobył Puchar UEFA 1998/1999, zostając - wespół z Tomaszem Kulawikiem - królem strzelców rozgrywek. Ogółem w Serie A dla Sampdorii, Cremonese, Parmy, Fiorentiny, Lazio i Sieny strzelił 139 goli.
Nieco wyżej poprzeczkę ma zawieszoną Justin Kluivert. Jego ojciec Patrick to jeden z najlepszych środkowych napastników świata przełomu wieków. Członek wspaniałej drużyny Ajaksu Amsterdam, która podbiła Ligę Mistrzów 1994/1995.
Z Ajaksu ruszył do Milanu i Barcelony. Na San Siro był tylko sezon, ale na Camp Nou zakotwiczył na dłużej. Przez sześć lat zdobył dla Dumy Katalonii 122 bramki. Z Holandią, dla której strzelił 40 goli, co w latach 2003-2013 był rekordem kraju, sięgnął po brązowy medal MŚ 1998.
20-letni Justin, podobnie jak Chiesa junior, jest skrzydłowym i na bramki z ojcem rywalizował nie będzie, ale może mu dorównać innymi osiągnięciami. Nie przeżył z Ajaksem wspaniałej przygody w poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, bo latem 2018 roku przeniósł się do Romy.
Debiutancki sezon w Serie A miał udany. W 29 meczach zaliczył 6 asyst i strzelił jednego gola. W tym sezonie ma szansę pobić ten wynik: po 15 występach ma na koncie 3 bramki i 2 asysty. Co ciekawe, na europejskiej scenie zadebiutował w Warszawie. W meczu 1/16 finału Ligi Europy 2016/17 z Legią dostał od Petera Bosza "wędkę". Wszedł na boisku w 73. minucie, a niespełna kwadrans później został z niego zdjęty. Więcej TUTAJ.
Jeszcze większy ciężar spoczywa na barkach Marcusa Thurama. To syn Liliana - mistrza świata (1998) i Europy (2000), jednego z najlepszych prawych obrońców w historii futbolu. Na szczęście Marcus uniknie bezpośrednich porównań z ojcem, bo jest napastnikiem.
22-latek systematycznie pnie się do góry. Zaczynał karierę w II-ligowym Sochaux, z którego w 2017 roku awansował do Guingamp i w barwach tego klubu zadebiutował w Ligue 1. Po dwóch latach przeniósł się do Borussii M'Gladbach. Jest ważnym ogniwem Źrebaków, które są rewelacją Bundesligi. Z 10 bramkami jest najskuteczniejszym graczem drużyny Marco Rose.
Marcus to były młodzieżowy reprezentant Francji. W kadrze A jeszcze nie zadebiutował, ale Didier Deschamps ma w kim wybierać, więc może jego czas nadejdzie po Euro 2020.
Kiedy twój ojciec był jednym z najlepszych napastników ostatniej dekady XX wieku i pierwszym w historii laureatem Złotej Piłki "France Football" spoza Europy, to - choć wychowujesz się w Stanach Zjednoczonych - jesteś skazany na bycie piłkarzem.
Tim ma dopiero 19 lat, ale ma już na koncie osiem występów w reprezentacji USA. Pierwszy profesjonalny kontrakt podpisał z PSG (2017), z którym zdobył mistrzostwo Francji. Kolejny tytuł dołożył jako zawodnik Celticu Glasgow, do którego był wypożyczony z PSG.
Przy Kylianie Mbappe i Edinsonie Cavanim nie miał szans na grę w PSG, więc latem ubiegłego roku przeniósł się do Lille. Wicemistrz Francji zapłacił za nastolatka 10 mln euro, ale na razie jego karierę wstrzymują problemy zdrowotne - od sierpnia do grudnia pauzował z powodu urazu mięśniowego.
Bycie synem "Maradony Karpat" niesie dużą presję, zwłaszcza kiedy występujesz na tej samej pozycji co ojciec, który jest w kraju bohaterem narodowym. Gheorghe to były gwiazdor Steauy, którą doprowadził do finału Pucharu Europy 1988/89.
Milan rozbił Rumunów (4:0), ale o Hagiego biły się największe kluby Starego Kontynentu. Wybrał Real Madryt, a potem grał też w Brescii, Barcelonie, a na koniec kariery osiadł w Galatasaray, z którym zdobył Puchar UEFA 1999/2000 - to ostatni międzynarodowy sukces tureckiej drużyny klubowej.
21-letni Ianis jeszcze nie może się równać z ojcem, ale warto przypomnieć, że Gheorghe w jego wieku był przed transferem do Steauy. Ianis już w 2016 roku, jako 18-latek, przeniósł się z Vittorulu Konstanca do Fiorentiny, ale przez półtora roku rozegrał dla Violi tylko dwa mecze i wrócił do poprzedniego klubu.
Latem ubiegłego roku błyszczał na młodzieżowym Euro we Włoszech i gdy postanowił znów ruszyć w świat, wybrał inną ścieżkę. Choć miał ofertę z Barcelony, zdecydował się na transfer do Genku. W Belgii grał nieźle, ale w styczniu przeniósł się do Rangers FC, w którym bardzo go chciał Steven Gerrard.
Gdyby w sezonie 2017/2018 Fiorentina zorganizowała mecz synów z ojcami, to wynik nie byłby do przewidzenia. Poza Federico Chiesą i Ianisem Hagim zawodnikiem Violi był wtedy też Giovanni Simeone.
Jego ojciec Diego to jedna z najbarwniejszych postaci współczesnego futbolu. Był wyrazisty jako piłkarzy i nic nie stracił na charyzmie po zostaniu trenerem. Na topie utrzymywał się przez ponad dekadę, grają w Sevilli, Atletico Madryt, Interze Mediolan i ponownie Atletico (1992-2005).
W La Liga i Serie A rozegrał bllisko 400 spotkań, strzelając 63 gole - nieźle jak na defensywnego pomocnika. Jego syn Giovanni jest natomiast napastnikiem. 24-latek już pobił strzelecki wynik ojca w Serie A, bo dla Genoi, Fiorentiny i Cagliari zdobył we włoskiej ekstraklasie 38 bramek - potrzebował do tego 131 występów.
Simeone junior jest też pięciokrotnym reprezentantem Argentyny. Do 106 występów ojca w drużynie narodowej jeszcze trochę mu brakuje.
Gio Reyna i Claudio Reyna
Erling Haaland nie jest jedynym synem znanego piłkarza w Borussii. W ostatnich tygodniach pierwsze kroki w BVB postawił Gio Reyna - syn byłego znakomitego reprezentanta USA, kapitana Jankesów podczas MŚ 2002 i 2006.
Claudio przez lata z powodzeniem grał w Europie w barwach Bayeru Leverkusen, VfL Wolfsburg, Glasgow Rangers, Sunderlandu i Manchesteru City. 17-letni Gio jest dopiero na początku kariery, ale talentem ma znacznie przewyższać ojca.
Stemplem na jego piłkarskim rodowodzie jest już zresztą sam transfer do Borussii, która w ostatnich latach kreuje gwiazdy jak mało który klub. BVB sprowadził go pół roku temu z akademii New York City FC. Młody Reyna ma wszystkie dane ku temu, podążyć drogą Christiana Pulisicia.
Dynastia Maldinich doczekała się trzeciego pokolenia. Po Cesare i Paolo w pierwszej drużynie Milanu zadebiutował niedawno Daniel - syn Paolo. 18-latek, w przeciwieństwie do dziadka i ojca, którzy byli znakomitymi obrońcami, jest ofensywnym pomocnikiem. W Primaverze imponował skutecznością, więc Stefano Pioli w nagrodę umożliwił mu symboliczny debiut w Serie A.
Daniel ma do kogo równać, bo Cesare (1953-66) i Paolo (1985-2009) zdobyli z Milanem łącznie 11 mistrzostw Włoch i 6 Pucharów Europy, rozgrywając dla Rossonerich 1314 spotkań. Paolo jest w ogóle rekordzistą Milanu (902) i Serie A (637) pod względem liczby występów.
Nie jest pierwszym synem Paolo, który próbował sił w Milanie. 23-letni dziś Christian też jest wychowankiem klubowej akademii, ale do pierwszej drużyny się nie przebił. Dziś gra w IV-ligowym Pro Sesto.
A "Polacy nie gęsi" i swoich synów znanych ojców też mają. Wojciech Szczęsny dawno przebił Macieja, Euzebiusz Smolarek zrobił porównywalną karierę co Włodzimierz Smolarek.
Teraz warto śledzić Szymona Włodarczyka. To 17-letni syn Piotra, który na przełomie wieków zdobył w ekstraklasie 92 bramki w barwach Legii Warszawa, Ruchu Chorzów, Śląska Wrocław i Widzewa Łódź. Ma też w CV cztery występy i dwa gole w reprezentacji Polski.
Potomek "Nędzy" nieśmiało puka do pierwszej drużyny Legii, a w swojej kategorii wiekowej imponuje skutecznością. Po raz pierwszy głośno zrobiło się o nim w październiku ubiegłego roku, gdy w meczu el. ME z Liechtensteinem (11:0) strzelił pięć goli.
Z kolei w towarzyskim turnieju w La Mandze (6-10 lutego) zdobył dla Polski cztery z ośmiu bramek. Jego trafienia pomogły Biało-Czerwonym wygrać rozgrywki. Jego łączny dorobek w kadrze U-17 to 12 bramek i dwie asysty w dziewięciu występach.