W tym artykule dowiesz się o:
Pierwszy mecz
[tag=2747]
Jerzy Brzęczek[/tag] do reprezentacji Polski dołączył 12 lipca 2018 r., w dość newralgicznym momencie. Po fatalnym występie na mundialu w Rosji z funkcji selekcjonera zrezygnował Adam Nawałka. Były trener Wisły Płock i Lechii Gdańsk musiał zatem utrzymać zgranie drużyny z doświadczonymi już zawodnikami, umiejętnie wprowadzić młodych z kadry U-21, załatać dziurę na prawej obronie po rezygnacji z gry w kadrze przez Łukasza Piszczka i dać taki styl gry, który oczaruje polskich fanów.
Debiut w roli selekcjonera również nie zapowiadał się łatwo. Wrzesień, od razu mecz o stawkę z topowym rywalem. Jednak w pierwszym meczu Ligi Narodów z Włochami w Bolonii udało się zrobić dobre wrażenie. Polscy piłkarze potrafili przeważać nad "Squadra Azzurra", wymieniać serię podań, tworzyć sytuacje, kontrować śmiało i szybko, a nawet objąć prowadzenie.
Efekt świeżości zaskoczył Włochów. Choć zaczęli naciskać w drugiej połowie, to gola zdobyli z rzutu karnego dopiero na około kwadrans przed końcem meczu. Ostatecznie Polacy zremisowali 1:1 i za ten mecz nie mieli powodu do wstydu. Brzęczek pozytywnie zaskoczył i dał nadzieję na dobre mecze.
Liga Narodów jako poligon doświadczalny
W październiku przyszedł czas na dwa kolejne mecze w Lidze Narodów. W Chorzowie Polska zagrała z Portugalią i ponownie z Włochami. "Kocioł Czarownic" na reprezentacyjną piłkę czekał dziewięć lat. Głód wielkiej piłki na Górnym Śląsku był już odczuwalny w czasie sparingu z Koreą Płd. w marcu, a teraz miała być jego zwiększona dawka.
Zaczęło się od festiwalu bramek i prostych błędów z Portugalią. Choć Polska przegrała 2:3, to jednak nie zrobiła dobrego wrażenia. Dużo niepewności w grze, niedokładności, brak konsekwentności biły po oczach.
Podobnie było kilka dni później z Włochami - brak pomysłu, wolna gra, łatwe straty i głupio stracona bramka w samej końcówce, która eliminowała nas z elity Ligi Narodów. UEFA później zmieniła zasady, dzięki którym wciąż jesteśmy wśród najlepszych reprezentacji w Europie.
Po tych meczach pojawiły się krytyczne komentarze w stronę Brzęczka, że nie potraktował poważnie Ligi Narodów, tylko zaliczył ją do kolejnych sparingów przed eliminacjami do Euro 2020. Kibice i eksperci wytykali, że swoimi pomysłami na grę tak naprawdę wprowadza chaos i nieporządek, przez co kadra odstaje od topowych drużyn Europy pod wieloma względami. Naprawdę było nad czym pracować.
Męczarnie z Austrią
Wygraną z Austrią w Wiedniu w pierwszym meczu eliminacji do mistrzostw Europy śmiało można określać mianem cudu. Gospodarze poważnie zagrażali naszej bramce raz po raz, a nasza obrona była wolna i zagubiona jak dzieci we mgle. Stoperzy nie radzili sobie z szybkimi akcjami Austrii.
Bramka padła po zamieszaniu w polu karnym, w którym najlepiej odnalazł się Krzysztof Piątek. Postawienie na niego było plusem po stronie Brzęczka, ale skoro strzelał jak na zawołanie w Genoi i Milanie, to jego wystawienie wydawało się czymś oczywistym. W marcu 2018 r. nie zawiódł.
Wygrana na pewno była budująca na dalszą część eliminacji, ale rewanż z Austrią na Stadionie Narodowym obudził wcześniejsze demony. Znowu kadra Brzęczka grała na limicie szczęścia, była dużo wolniejsza od rywala w prowadzeniu akcji. Remis bezbramkowy przy grze pełnej prostych błędów i braku jasno zarysowanej koncepcji to i tak bardzo dobry rezultat.
Eksperymenty z Wisły Płock
Adam Nawałka zaczynał swoją kadencję w 2013 r. od testowania w kadrze Rafała Kosznika, Pawła Olkowskiego czy Krzysztofa Mączyńskiego, czyli swoich ludzi z Górnika Zabrze. Sprawdził się tylko ten ostatni, który potem był w żelaznej jedenastce na Euro 2016. Podobną fanaberię uprawiał dotychczas Brzęczek. Z jednej strony z konieczności, z drugiej to była po prostu jego wizja.
Początkowy zaciąg z Wisły Płock był naprawdę spory. Brzęczek doprowadził "Nafciarzy" na koniec sezonu 2017/2018 na piąte miejsce w tabeli Ekstraklasy. Lato kolejnej kampanii było już dla drużyny z Mazowsza słabsze, ale to nie zniechęcało Brzęczka to powołania graczy stamtąd. Pojawili się Adam Dźwigała i Damian Szymański. Pierwszy z nich znalazł się w kadrze tylko na pierwsze spotkania z Włochami i Irlandiią i nie zagrał ani minuty. Drugi miał miejsce na nieco dłużej, ale po Lidze Narodów nie wystąpił z orzełkiem na piersi.
Brzęczek mocno stawiał na początku na Rafała Kurzawę na lewej obronie, ale były rozgrywający Górnika Zabrze zupełnie się tam nie sprawdzał. Zaczął stawiać na Arkadiusz Recę, którego znał z Płocka. Nie dostawał minut w Atalancie Bergamo, więc gra w reprezentacji była dla niego jedyną okazją do pokazania się z dobrej strony. Choć współpraca boiskowa ze skrzydłowymi w kadrze szwankowała, m.in. z Kamilem Grosickim, i widoczny był brak ogrania, to dośrodkowaniami potrafił stwarzać zagrożenie. Regularna gra na wypożyczeniu w SPAL dodała mu pewności siebie i umocniła jego pozycję na lewej obronie w drużynie narodowej.
Kontrowersyjny trener bramkarzy
Jerzy Brzęczek do swojego sztabu wziął ludzi, których znał i którym ufał. Pojawiła się wśród nich jedna kontrowersyjna twarz. Chodzi o Andrzeja Woźniaka, trenera bramkarzy. Opinia publiczna była przeciwko jego obecności w kadrze ze względu na jego udział w aferze korupcyjnej, kiedy był asystentem Dariusza Wdowczyka w Koronie Kielce w latach 2002-2005.
We wrześniu 2009 r. został skazany na karę 2,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata, 30 tys. zł grzywny i roczny zakaz działalności w futbolu. Były piłkarz dobrowolnie poddał się karze. Miesiąc później Wydział Dyscypliny PZPN ukarał go pięcioletnią dyskwalifikacją i grzywną w kwocie 10 000 zł.
Brzęczek i Zbigniew Boniek w wyborze Woźniaka nie widzieli niczego złego. - Zrobił wiele dobrego, ale zrobił też coś złego. Odcierpiał, poniósł konsekwencje. Dla nas nie ma tematu - mówił prezes PZPN o nowym trenerze bramkarzy reprezentacji na konferencji prasowej przedstawiającej Brzęczka jako selekcjonera. - Jeśli ktoś poniósł karę i chce wrócić do normalnego życia, nie mam nic przeciw. Czasem jeden nawrócony jest więcej wart, niż stu sprawiedliwych - dodał.
- To była moja decyzja, Andrzej był kandydatem numer jeden. Jestem spokojny o jego warsztat, a jeśli chodzi o przeszłość? Wiem, że jego nominacja wywołała sporo emocji. Andrzej popełnił błąd, przyznał się. Poniósł i wciąż ponosi konsekwencje, uważam, że niekoniecznie słusznie. Pracowałem z nim w Lechii Gdańsk. To świetny fachowiec, oddany. Wiem, że da impuls naszym bramkarzom - powiedział Jerzy Brzęczek.
[b]
Awans na Euro, czyli plan minimum[/b]
PZPN i Jerzy Brzęczek jesienią zrobili to, co sobie zakładali przy nawiązywaniu współpracy - awansować na Euro 2020. Udało się wyjść z pierwszego miejsca z grupy, w której to było naszym obowiązkiem. Komplet punktów w pierwszych czterech meczach stawiał nas w mocno uprzywilejowanej pozycji przed jesienią. Nie zanotowaliśmy porażki u siebie, a komplet punktów zabrała nam jedynie Słowenia u siebie, wygrywając 2:0. Wtedy kadra Brzęczka też nie powaliła na kolana i mimo przewagi w posiadaniu piłki sytuacji było jak na lekarstwo.
Pamiętać należy gładkie wygrane z Łotwą, bardzo dobra gra z Izraelem, trudny dwumecz z wymagającą Macedonią Płn., show Roberta Lewandowskiego na koniec eliminacji ze Słowenią i wspomniane męczarnie z Austrią - w dziesięciu meczach udało się zdobyć 25 punktów.