Drużyna z Piotrkowa zdominowała tegoroczną edycję PGNiG Summer Superligi, czyli mistrzostw Polski w beach handballu, bo okazała się najlepsza zarówno wśród pań, jak i wśród panów. Mistrzom naszego kraju daje to automatyczną przepustkę to udziału w zaplanowanym na 1-4 listopada we włoskiej Katanii Champions Cup, na co potrzebne jest jednak ok. 65 tysięcy złotych.
- Sponsorów naszego klubu po prostu nie stać na wyłożenie takiej kwoty, dlatego rozpoczęliśmy akcję crowdfundingową, w której można wziąć udział za pośrednictwem portalu Pomagam.pl - wyjaśnia zawodniczka GRU JUKO Piotrków Tryb. Sylwia Bartkowiak.
Finansowy problem podwójnego mistrza Polski to m.in. efekt decyzji Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej, która w porównaniu z poprzednimi latami znacznie podniosła ceny opłat za partycypowanie w zawodach.
- Tłumaczono nam to rozwojem dyscypliny, a tym samym chęcią wprowadzenia w niej wyższych standardów - kontynuuje Bartkowiak. - W związku z tym musimy obligatoryjnie wybrać jeden z 3 noclegów oferowanych przez organizatora - ten najtańszy kosztuje 75 euro za dzień dla jednej osoby, a EHF oczekuje dodatkowo, że przyjedziemy aż na 7 dni, bo przed turniejem ma się odbyć cykl szkoleń, na których po raz pierwszy pojawi się m.in. Komisja Antydopingowa. Co ciekawe, w poprzednich latach bardziej opłacało się znaleźć jakiś hotel na własną rękę i zapłacić niewielką, w porównaniu do łącznych kosztów, karę nakładaną przez federację, ale tym razem nie ma w ogóle takiej możliwości, bo grozi za to wykluczeniem z zawodów.
Jeśli GRU Juko nie udałoby się zebrać wymaganej kwoty, byłaby to nie tylko duża strata dla samego klubu, ale i całego polskiego beach handballa.
- Champions Cup to najbardziej prestiżowa impreza na Starym Kontynencie, a w tym roku weźmie w niej udział rekordowa liczba 16 mistrzów i mistrzyń swoich krajów. To dla nas niesamowita szansa, by sprawdzić swoje siły na tle czołowych drużyn w Europie, bo jeśli nie teraz, na pewno zaprocentuje to w przyszłości. Podpatrywanie najnowszych trendów, nowinek taktycznych jest dla nas bezcenne, bo ta dyscyplina w Polsce ciągle się rozwija, a jeśli mamy się dalej uczyć, to przecież tylko od najlepszych. Moje klubowe koleżanki i koledzy są ponadto ważnymi elementami obu reprezentacji Polski, które w przyszłym roku wystąpią na organizowanych po raz pierwszy w naszym kraju mistrzostwach Europy (w Starych Jabłonkach - przyp. red.), więc doświadczenie zebrane na Sycylii może im być niezwykle przydatne. Nasze panie będą bronić srebrnego medalu - tłumaczy Bartkowiak.
Mimo że kilka szczypiornistek GRU Juko występuje w sezonie halowym w I-ligowym KS AP Poznań, to nie ma przeszkód, by pojawiły się na przełomie października i listopada w Katanii.
- To zasługa trenerki tego klubu, Amelii Chmielewskiej - podkreśla Bartkowiak. - Zgodziła się ona na przełożenie jednego ze spotkań na późniejszy termin, więc dziewczyny mogłyby w tym czasie pojechać do Włoch. Jedyny znak zapytania stoi przy Iwonie Niedźwiedź, która ma jeszcze inne zobowiązania. Trochę inaczej wygląda sytuacja panów, bo kilku z nich występuje na parkietach PGNiG Superligi - na dziś wiadomo, że na Sycylii na pewno nie zobaczymy Łukasza Zakrety z Energi MKS-u Kalisz.
Udział obu zespołów w tegorocznej edycji Champions Cup nie rozwiązuje jednak podobnych problemów w przyszłości. Piłka ręczna plażowa to ciągle młoda dyscyplina, która potrzebuje inwestycji.
- Szukaniem kolejnych partnerów do współpracy, co robię oczywiście społecznie, zajmuję się we własnym zakresie - mówi reprezentantka GRU Juko. - To setki pism, listów sponsorskich itd., które niestety na ogół trafiają w próżnię. Większość firm w ogóle nie jest zainteresowana wspieraniem polskiego sportu, choć zdarzają się wyjątki: od jednej z nich dostałam informację, że postanowiła zainwestować w inną dyscyplinę plażową, natomiast pewien duży koncern, z którym się skontaktowałam, chciał od razu zostać sponsorem, ale całego turnieju czy cyklu, co akurat w tym wypadku nie wchodziło w grę.
Bartkowiak marzy się sytuacja, w której pieniądze na dalszy rozwój tego sportu znajdą się teraz, gdy uprawiający go w Polsce ludzie ciągle mają w sobie dużo zapału i chęci do pracy. Co więcej, na beach handball coraz bardziej stawia także Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej - dyscyplina znalazła się m.in. w programie zainaugurowanych w miniony weekend w Buenos Aires Letnich Olimpijskich Igrzysk Młodzieży, gdzie zastąpiła swoją halową odmianę. To jeden z kroków do tego, by piłka ręczna plażowa znalazła się w programie igrzysk w Paryżu w 2024 r. Ta decyzja może zostać podjęta już w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
- Boję się, byśmy nie przespali dobrego momentu na działanie - mówi zawodniczka. - Doczekaliśmy się już medali w imprezach seniorskich i młodzieżowych (polscy juniorzy zdobyli w tym roku srebro mistrzostw Europy - przyp. red.), a zainteresowanie piłką ręczną plażową rośnie, co pokazują m.in. ubiegłoroczne The World Games, w czasie których nasza dyscyplina była drugą najchętniej oglądaną zaraz po żużlu. Mam nadzieje, że uda nam się wypracować wspólnie z Komisją ds. Piłki Ręcznej Plażowej ZPRP plan działania, którego realizacji moglibyśmy się podjąć wszyscy razem, by nie zmarnować tego potencjału - kończy.
Informacje o zbiórce na rzecz GRU Juko są dostępne TUTAJ.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]