Zanim bramkarz Barcelony pojawił się na placu, dużo układało się po myśli Polaków. Odrobili niemal całe straty z pierwszej połowy, z dużymi nadziejami weszli w mecz po przerwie, tym bardziej że Rodrigo Corrales odbił niewiele piłek w ciągu 30 minut.
Jordi Ribera musiał zareagować i wyciągnął asa z rękawa. Do bramki wszedł uznawany za najlepszego fachowca na świecie Gonzalo Perez de Vargas i znowu odmienił spotkanie. Ile to już razy Hiszpan zatrzymywał największe kluby Europy w Lidze Mistrzów? W meczu z Polakami udało mu się poskromić nawet Arkadiusza Morytę, odbił dwa rzuty karne w momencie, gdy wynik był bliski remisowi. Potem zatrzymał jeszcze kolejnego egzekutora Jana Czuwarę.
W niecałe 30 minut Perez de Vargas odbił 7 z 15 rzutów, po jego paradach rozpoczął się kwadrans zastoju, w którym Polacy tylko dwa razy znaleźli na niego sposób. - Po prostu zrobił robotę, jego wejście było jednym z decydujących czynników - skwitował w rozmowie z nami Patryk Walczak.
- Z każdą minutą byliśmy coraz bardziej zmęczeni i robiliśmy błędy przed bramką Hiszpanów. Poza tym zatrzymywał nas świetny Perez de Vargas - skomentował na konferencji prasowej Patryk Rombel.
Po raz pierwszy w tym turnieju Polacy też mieli realne wsparcie w bramce. Mateusz Kornecki po trzech meczach na trybunach znalazł się w kadrze, po kilku minutach zmienił bezproduktywnego Adama Morawskiego i dał nadzieję na dobry wynik. Po przerwie wypadł słabiej, ale pierwsza połowa była najlepszym występem polskiego golkipera na MŚ 2023.
ZOBACZ:
Gwiazda kadry krytykowana
Stanowcza zapowiedź nowego lidera
ZOBACZ WIDEO: Wideo niesie się po sieci. Gwiazdor hip-hopu zrobiłby karierę w NBA?