Niecodzienny problem zabrzańskich szczypiornistów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Siódma kolejka wreszcie okazała się szczęśliwa dla piłkarzy ręcznych NMC Powenu Zabrze. Zabrzanie wygrali z innym beniaminkiem AS-BAU Ślask Wrocław 26:25 i odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Jednak gracze Roberta Nowakowskiego zanotowali na swoim koncie aż 20 minut kar, a niektóre z nich dyktowane były za niespotykane wręcz na parkietach ekstraklasy sytuacje.

W tym artykule dowiesz się o:

Zabrzanie w spotkaniu z drużyną z Wrocławia łącznie otrzymali 20 minut kar. Wynik nie jest może niespotykany, ale bardziej od tej liczby dziwią sytuacje, po których owe dwuminutowe kary były dyktowane. W przypadku Powenu aż dwukrotnie kary dwóch minut dotyczyły zbyt dużej liczby zawodników na boisku. - Jeden biorę na siebie. Był straszny kocioł w strefie zmian. Mariusz Kempys przebiegał blisko ławki. Myślałem, że zszedł, posłałem więc do boju Dawida Chrapustę - wyjaśnia na łamach portalu sportslaski.pl szkoleniowiec zabrzan Robert Nowakowski. Jak się okazało, Mariusz Kempys jednak pozostał na parkiecie, a sędziom tego pojedynku nie pozostało nic innego jak odesłanie gracza zabrzańskiej drużyny na ławkę kar.

Jeszcze bardziej kuriozalna wydaje się druga sytuacja, w której wchodzący z ławki Krzysztof Wojtynek nie zauważył, że żaden z jego kolegów nie opuścił parkietu... - Usprawiedliwiam go, aczkolwiek będziemy jeszcze teraz na to baczniej zwracać uwagę - zapowiada Nowakowski. - To jest karygodne. Na tym poziomie rozgrywkowym takie błędy nie mogą się nam przytrafiać! Będziemy musieli o tym porozmawiać na treningach - dodaje Łukasz Kulak, rozgrywający NMC Powen.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)