Do Final4 Ligi Mistrzów dotarło Paris Saint-Germain HB, którego zawodnikiem jest Kamil Syprzak. Kołowy do francuskiego klubu trafił w 2019 roku, kiedy to zdecydował się opuścić hiszpańską FC Barcelonę.
Dla Syprzaka był to piąty raz, kiedy dotarł do tej fazy elitarnych rozgrywek. Trzeba jednak przyznać, że jest wyjątkowym pechowcem, bo jeszcze nigdy nie zagrał w finale. Nie zmieniło się to w tym sezonie, bo PSG wyeliminowała Barlinek Industria Kielce.
W meczu o trzecie miejsce klub z Paryża zmierzył się z byłą drużyną polskiego kołowego. FC Barcelona zwyciężyła 37:31 i zapewniła sobie brązowy medal.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękna partnerka Arkadiusza Milika zakończyła pewien etap
Po meczu Syprzak udzielił wywiadu dziennikarzowi TVP Sport. Przyznał w nim, że miniona kampania była dla niego udana, mimo że nie było mu łatwo. - Sezon był ciężki, nie brakowało było przeciwności - była kontuzja, do tego wiele osób rzucało mi kłody pod nogi - przyznał 31-latek.
Wątek ten był kontynuowany. Kołowy w kolejnym pytaniu miał rozwinąć się na temat tego, kto rzucał mu kłody pod nogi. - Musisz sam odpowiedzieć sobie na to pytanie... Zdaję sobie sprawę, że nie każdy mnie lubi, że jest na świecie dużo hejterów, ale na szczęście mam też obok wiele osób, które mnie wspierają. Zapewniam, że na mnie żaden hejt nie działa. Jestem na tyle silny, że to mnie naprawdę nie rusza, co najwyżej motywuje i pomaga. Po latach spędzonych w Barcelonie, gdy prawie cały sezon spędziłem na ławce, nie załamałem się. Gdy trener mnie chciał, to wychodziłem na boisko i grałem najlepsze zawody - wyznał Syprzak.
Tym samym po nieudanej głównej fazie Ligi Mistrzów, Polak musi poczekać przynajmniej rok do kolejnej okazji na sukces. Tegoroczny sezon Syprzak zakończył jedynie z sukcesami na francuskim podwórku.
Przeczytaj także:
SC Magdeburg zwycięzcą Ligi Mistrzów. Barlinek Industria znów ze srebrny medalem