Polska na placu budowy. Początek "kadry walczących wariatów"

Materiały prasowe / ZPRP / Paweł Bejnarowicz / Kadra Polski piłkarzy ręcznych
Materiały prasowe / ZPRP / Paweł Bejnarowicz / Kadra Polski piłkarzy ręcznych

Polacy w czwartek rozpoczną rywalizację w ME 2024 piłkarzy ręcznych i są jedną z nielicznych reprezentacji, która nie postawiła sobie na tę imprezę żadnego celu wynikowego. I trzeba to w obecnej sytuacji zrozumieć.

Gdy zbliżają się wielkie imprezy w świecie sportu, zazwyczaj oczekujemy konkretnych deklaracji, aby wiedzieć na co się nastawiać i uniknąć rozczarowań. O ile w przypadku Polek, które w grudniu brały udział w mistrzostwach świata dało się jasno określić, że celem jest najlepsza ósemka imprezy, tak polscy piłkarze ręczni są teraz wyjątkiem.

Kadra, którą przejął w bardzo trudnym momencie Marcin Lijewski znajduje się obecnie na placu budowy i nie stawia się przed nią zupełnie żadnego celu wynikowego. Wszyscy zdają sobie sprawę, że o wyjście z grupy D na ME 2024 w Niemczech będzie szalenie trudno i trzeba to uszanować.

I tutaj nie chodzi o asekuracyjne podejście, żeby nie zostać zlinczowanym, kiedy coś nie wyjdzie, tylko prosty fakt, że Norwegia i Słowenia to zespoły wyżej sklasyfikowane i będące zupełnie na innym etapie niż my. W stawce realnie znajdujemy się na trzecim miejscu. Możemy oczekiwać, że pokonamy Wyspy Owcze, ale jedno zwycięstwo nie wystarczy do uzyskania promocji do kolejnego etapu imprezy.

ZOBACZ WIDEO: Zobacz, gdzie Milik zabrał ukochaną. Jej zdjęcia zachwycają

Przepustki do następnej fazy mistrzostw Europy uzyskają po dwie najlepsze ekipy z każdej z czterozespołowych grup. Na inaugurację zmierzymy się z Norwegią, która podczas przygotowań do EHF EURO 2024 sensacyjnie przegrała z Egiptem. Należy jednak pamiętać, że gry kontrolne to jedno, a gra o stawkę to już zupełnie coś innego.

Plan na rywalizację w Niemczech nie jest skomplikowany. Czwartkowy mecz z ekipą Norwegów jawi się jako generalny test, który ma przynieść nam odpowiedź na pytanie, ile jest w nas jakości i czy podążamy we właściwym kierunku. Dwa dni później kluczowy w kontekście wyjścia z grupy mecz ze Słowenią, a na koniec młodzi i ambitni Farerowie.

W zasadzie o nas można powiedzieć to samo. Marcin Lijewski wyselekcjonował na turniej "osiemnastkę", która będzie gryźć parkiet, nie wyjdzie na boisko po to, żeby wyłącznie zagrać, tylko po to, żeby wygrać, ale z tyłu głowy trzeba mieć myśl, że to kadra w budowie. I spokojnie towarzyszmy jej w tym procesie.

- Chcę mieć kadrę walczących wariatów. Chcę mieć ludzi, którzy, nie patrząc na stawkę meczu czy jego wynik, zawsze będą grać od początku do końca na sto procent zaangażowania i możliwości. Wtedy wszystko można wybaczyć. Kadra musi walczyć - jasno określił selekcjoner reprezentacji Polski.

Marcin Lijewski, który podczas swojej zawodniczej kariery osiągnął niemal wszystko, wzbudza zaufanie. Zresztą, jako jeden ze słynnych "Orłów Wenty" wie, co mówi. - My nie byliśmy najlepsi na świecie. Nadrabialiśmy niesamowitym charakterem, który w wielu meczach pozwolił nam zyskać jedną czy dwie bramki przewagi, które potem decydowały o końcowym wyniku. Chciałbym, żeby dzisiejsza reprezentacja także szła w tym kierunku - wyjaśniał szkoleniowiec.

- Dla nas musi istnieć tylko jedna droga. Do przodu - nie ma wątpliwości Lijewski, który zabrał ze sobą do Niemiec aż sześciu debiutantów. Jako kadra mamy sporo zalet, ale też braków, jak chociażby obsada prawego rozegrania, gdzie z konieczności gra nominalny skrzydłowy Michał Daszek i praworęczny Jakub Powarzyński, który jest chyba największym wygranym zgrupowania.

Zupełną nowością jest dla nas także obsada skrzydeł, gdzie mamy aż trzech nowicjuszy - Przemysława Urbaniaka, Jakuba Szyszko i Mateusza Kosmalę. Nie mamy w kadrze z kolei obecnie jednego z najlepszych prawoskrzydłowych na świecie - Arkadiusza Moryty, który nie może pomóc reprezenacji ze względu na kontuzję barku.

Jest niepewność, wiele nowych twarzy, zmian i znaków zapytania, ale to drużyna zdolna do zwycięstw. Podczas towarzyskiego turnieju w Granollers powalczyliśmy z Hiszpanią, pokonaliśmy groźną Serbię oraz zdeklasowaliśmy Słowację. W obu meczach urządziliśmy sobie strzeleckie koncerty, zdobywając blisko czterdzieści bramek, a takich obrazków nie widzieliśmy od lat.

Małgorzata Boluk, dziennikarka WP SportoweFakty

Czytaj także:
Marcin Lijewski pisze nowy rozdział. Wyzwanie przed legendą
"Duży problem". Były reprezentant Polski nie ukrywał obawy przed ME 2024 

Źródło artykułu: WP SportoweFakty