- Spodziewamy się jak w każdym pojedynku dużego zderzenia z pokazem umiejętności tych zawodniczek oraz szybkością i siłą. Niemniej wydaje mi się, że ta runda rewanżowa w naszym wykonaniu już korzystniej wygląda. Dziewczyny już chyba troszeczkę spokojniej podchodzą do tych spotkań - zauważyła szkoleniowiec KGHM MKS Zagłębia Lubin, Bożena Karkut.
Tym razem jej podopiecznym przyszło zmierzyć się po raz drugi w tym sezonie z ekipą, która wygrała trzy ostatnie edycje EHF Champions League. Pierwsze bezpośrednie starcie z Vipers Kristiansand zakończyło się wysoką porażką 20:34, ale za to w rewanżu drużyna mistrzyń Polski wypadła już zdecydowanie lepiej.
- Oczywiście szkoda, że nie mamy punktów, natomiast wydaje mi się, że już coraz większe przedziały czasowe w meczu są na bardziej wyrównanym poziomie - mówiła trenerka Miedziowych. I dało się to zauważyć w sobotnim meczu na terenie norweskiej potęgi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza
Nie od pierwszych minut, bo te należały do Żmij, które grały szybko do przodu i wykorzystywały błędy KGHM Zagłębia Lubin (6:2 w 9'). Lubinianki znalazły jednak sposób, żeby wrócić do meczu i nawiązać walkę, a szczególnie w drugiej połowie.
Po raz kolejny znakomicie radziła sobie na boisku Daria Przywara. I należy tutaj podkreślić, że mówimy o rozgrywającej, która jeszcze do niedawna... nie występowała nawet w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Obecny sezon jest dla niej pierwszym zderzeniem z Orlen Superligą Kobiet oraz Ligą Mistrzyń.
Przeciwko Vipers grała niczym weteranka, świetnie poruszała się z piłką, płynnie budowała akcje ofensywne i imponowała szerokim repertuarem rzutów. I pomogła Miedziowym w odrabianiu strat. Po jej kolejnym trafieniu stopniały one już tylko do dwóch bramek (21:19 w 43') i wiara w korzystny wynik odżyła.
Zwyciężczynie Ligi Mistrzyń momentalnie przyspieszyły i mogły później odetchnąć z ulgą (25:20 w 51'), ale nie na długo, ponieważ lubinianki podjęły kolejną próbę i na pięć minut przed końcem znów traciły do utytułowanych rywalek jedynie dwie bramki. Niestety w końcówce spotkania mistrzynie straciły również Adriannę Górną, która doznała groźnie wyglądającej kontuzji stawu skokowego i musiała zostać zniesiona z boiska.
Na ostatniej prostej znów górę wzięło doświadczenie Norweżek, niemniej zawodniczki KGHM MKS Zagłębia mogły opuścić Aquaramę w Kristiansand z podniesioną głową. Drużyna Bożeny Karkut na zdobycie punktów w EHF Champions League będzie miała jeszcze dwie szanse - u siebie z CS Rapidem Bukareszt (10 lutego) oraz tydzień później na wyjeździe z Krim Mercator Lublana.
Vipers Kristiansand - KGHM MKS Zagłębie Lubin 28:24 (15:10)
Vipers: Borjesson, Lunde - Roberts 2, Sercien-Ugolin, Waade, Wiachiriewa 7, Hove 4, Hesselberg, Tchaptchet Defo 1, Arcos Poveda 3, Tomac 1, Abbingh 3, Andersen 1, Debelic, Schulze 3, Knedlikova 3.
Karne: 6/7
Kary: 2 min.
KGHM MKS Zagłębie: Zima, Maliczkiewicz - Pankowska, Przywara 9, Górna 2, Zych, Drabik, Szarkova, Milczarczyk, Michalak 2, Bujnochova 1, Kochaniak-Sala 2, Matieli 4, Jureńczyk 2, Milojević 2.
Karne: 2/3
Kary: 6 min.
Czytaj także:
Kolejny Polak w lidze francuskiej. Trzyletni kontrakt na start
Górnik Zabrze aktywny na rynku. Transfery na już i nowy sezon