Nadspodziewane emocje w końcówce meczu w Kwidzynie. Zadecydowały ostatnie minuty

Materiały prasowe / Biuro Prasowe Orlen Superligi / Na zdjęciu: Kelian Janikowski
Materiały prasowe / Biuro Prasowe Orlen Superligi / Na zdjęciu: Kelian Janikowski

MMTS Kwidzyn przegrał z Azotami Puławy 29:31. Goście mieli nawet sześciobramkową przewagę, która w samej końcówce stopniała do jednego trafienia. Zdołali jednak zachować więcej zimnej krwi.

Zawodnicy MMTS-u do meczu z Azotami przystępowali po wysokim zwycięstwie w Piotrkowie Trybunalskim, natomiast Azoty przyjechały na Pomorze po trzech porażkach z rzędu. Od początku spotkanie było niezwykle wyrównane, aczkolwiek częściej na minimalnym prowadzeniu byli kwidzynianie. W końcu MMTS zaczął przeważać bardziej. Od 10 do 14 minuty kwidzynianie zdobyli sześć bramek tracąc zaledwie dwie i gdy szybki atak wykończył Ryszard Landzwojczak, było 10:7 dla ekipy z Pomorza.

Azoty jednak nie pozwoliły na to, by stracić dystans do rywala z Kwidzyna. Puławianie w krótkim czasie rzucili dwie bramki z rzędu i po rzucie Dawida Fedeńczaka było 11:10. Zawodnicy z województwa lubelskiego mieli chęć na więcej i tuż po nieudanej kontrze Mateusza Kosmali, gdy trafił Piotr Jarosiewicz, w 21 minucie był już remis.

Zawodnicy grali bardzo szybko, jednak przed przerwą obie strony nie grzeszyły przesadną skutecznością i wiele akcji, które mogły zakończyć się bramką którejś drużyny kończyło się interwencjami w defensywie lub niecelnymi rzutami. Do szatni szczypiorniści schodzili przy wyniku 16:16.

Druga połowa rozpoczęła się doskonale dla Azotów Puławy, które w szóstej minucie tej części spotkania, po dalekim podaniu do Piotra Jarosiewicza i bramce skrzydłowego wyszły na trzybramkowe prowadzenie. MMTS był bezradny na boisku i chwilę po tym, jak Landzwojczak zobaczył czerwoną kartkę, po rzucie Keliana Janikowskiego było 19:23. Gdy u fanów zgromadzonych w kwidzyńskiej hali nastroje nie były już najlepsze, ponownie MMTS się podniósł i zmniejszył straty do jednej bramki różnicy.

Kwidzynianie nie poszli jednak za ciosem - wręcz przeciwnie, to Azoty w ciągu pięciu minut podwyższyły swój dorobek bramkowy o pięć trafień, kapitulując przy tym tylko raz i gdy trafił Łukasz Gogola, przy stanie 23:28 Bartłomiej Jaszka poprosił o czas.

Gdy po chwili goście rzucili 29. bramkę niewiele wskazywało na to, że coś się tego dnia jeszcze będzie działo w Kwidzynie. MMTS zaczął jednak hurtowo odrabiać straty. Rzucili pięć bramek z rzędu, z których trzy zdobył Michał Potoczny i na 2 minuty przed końcem było już tylko 28:29! Siergiej Bebeszko poprosił o czas, po którym 30. bramkę dla Azotów zdobył Dawid Fedeńczak. MMTS miał rzut karny, ale nie wykorzystał go Kosmala, a odpowiedział skutecznie Gogola.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: toczyły wojny w UFC. Poznajesz, kogo odwiedziła Jędrzejczyk?

MMTS Kwidzyn - KS Azoty Puławy 29:31 (16:16)

MMTS: Zakreta, Matlęga - Potoczny 8, Kosmala 6, Kamyczek 5, Grzenkowicz 3, Guziewicz 1, Czerkaszczenko 1, Welcz 1, Landzwojczak 1, Chałupka 1, Jankowski 1, Łazarczyk 1 oraz Jarosz, Lewczyk.
Karne: 4/6.
Kary: 10 min. (Landzwojczak 6 min. - cz.k., Guziewicz, Jankowski - po 2 min.).

Azoty: Tsintsadze, Borucki - Jarosiewicz 8, Burzak 3, Janikowski 3, Marciniak 3, Przybylski 3, Ostrouszko 3, Fedeńczak 3, Gogola 2, Adamski 2, Virbauskas 1, oraz Zivkovic, Zarzycki, Górski.
Karne: 3/3.
Kary: 6 min. (Burzak, Janikowski, Fedeńczak - po 2 min.).

Czytaj także: 
Magiczna granica przekroczona

Źródło artykułu: WP SportoweFakty