Kielczanie w środę awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów - w dwumeczu z duńskim GOG okazali się lepsi o trzynaście bramek (66:53). Szczypiorniści Tałanta Dujszebajewa już w pierwszym meczu niemal załatwili sprawę - z wyjazdu przywieźli zaliczkę ośmiu trafień. Pojedynki z Duńczykami to był jednak wstęp do bardzo intensywnego okresu w kalendarzu - teraz czekają ich rozstrzygające starcia na trzech polach - w rozgrywkach o mistrzostwo i Puchar Polski oraz walka z SC Magdeburg o przepustkę do Final Four Ligi Mistrzów.
Pierwszym rywalem żółto-biało-niebieskich w ćwierćfinale Orlen Superligi był MMTS Kwidzyn. Gracze z województwa pomorskiego nie byli jednak w stanie wykorzystać atutu własnego parkietu. Chociaż gospodarze nie byli faworytami, rozmiar ich porażki mógł być dla kibiców rozczarowujący.
Początek meczu nie zwiastował aż takiej różnicy, start spotkania był nawet wyrównany, chociaż to przyjezdni szybciej zdołali wypracować przewagę. Kwidzynianie starali się dotrzymać tempa rywalom i w pierwszych minutach im się to udawało - zdołali doprowadzić do remisu po 5, a chwilę później zniwelowali prowadzenie mistrzów Polski z trzech do jednego trafienia.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?
Na dłuższą metę prowadzenie wyrównanej walki z kielczanami okazało się niemożliwe, goście podkręcili tempo, czego efektem okazało się odskoczenie na pięć bramek. Skuteczny między słupkami był Andreas Wolff, doskonale spisywali się też Alex Dujshebaev i Dylan Nahi. Żółto-biało-niebiescy w defensywie całkowicie przyćmili rywali - kwidzynianie mieli ogromne problemy ze zdobywaniem trafień. Kielczanie natomiast grali twardo, ale przede wszystkim czujnie. Wykorzystywali wszystkie błędy gospodarzy - w końcówce pierwszej połowy mistrzowie Polsi rzucili pięć bramek z rzędu i powiększyli swoje prowadzenie do jedenastu goli.
W drugiej części meczu obraz gry nie uległ zmianie - gospodarze nadal się męczyli, a gracze Dujeszebajewa bez większych kłopotów zaliczali kolejne serie. Kielczanie sukcesywnie powiększali swoją przewagę i dość szybko jasne się stało, że rozmiary ich zwycięstwa będą imponujące.
W szeregach żółto-biało-niebieskich tylko raz zrobiło się nerwowo - gdy w 54. minucie starcia Arkadiusz Moryto upadł na parkiet. Skrzydłowy biegł do kontry, a w opanowaniu piłki próbował przeszkadzać mu Bogdan Czerkaszczenko. Stopa Moryty wygięła się pod nienaturalnym kątem i szybko na boisku pojawił się sztab medyczny. Ostatecznie zawodnik kieleckiej siódemki wstał o własnych siłach i pozostał w grze, natomiast szczypiornista MMTS-u został ukarany dwiema minutami kary.
Kielczanie już do końca spokojnie kontrolowali wynik - zwyciężyli różnicą piętnastu pięciu trafień. Rewanż zostanie rozgrany za tydzień w Hali Legionów.
MMTS Kwidzyn - Industria Kielce 28:43 (12:23)
Czytaj też:
To koniec. Kolejna legenda mówi pas