Po turnieju preeliminacyjnym do mistrzostw świata, który w 2008 roku rozgrywany był w Dąbrowie Górniczej pojawiły się głosy domagające się zwolnienia ze stanowiska trenera reprezentacji Polski kobiet w piłce ręcznej, Krzysztofa Przybylskiego. Zarząd ZPRP zdecydował wtedy jednak o pozostawieniu go na tym stanowisku. Dyskusja ta odżyła na nowo po nieudanym początku eliminacji do Mistrzostw Europy, które w 2010 roku odbędą się Danii i Norwegii. Polki uległy u siebie Czarnogórze i przegrały na wyjeździe ze Słowacją zachowując minimalne szanse na awans do turnieju finałowego.
W miniony weekend kadra uczestniczyła w turnieju towarzyskim Pannon Cup w którym rywalkami były reprezentacje Ukrainy, Holandii i Węgier. Polki zremisowały z tymi pierwszymi, wygrały z drugimi i przegrały z gospodyniami. - Uważam, że generalnie to był bardzo pożyteczny turniej z silnymi sparingpartnerami - bezcenne doświadczenie dla tych młodych zawodniczek - twierdzi Przybylski, który jest zadowolony z występu kilku zawodniczek. - Z dobrej strony pokazały się zwłaszcza Patrycja Kulwińska, Kinga Byzdra, Małgorzata Kucińska, Klaudia Pielesz. Poza może meczem z Węgierkami na bardzo wysokim procencie broniły Justyna Jurkowska i Weronika Mieńko - dodaje.
30 listopada zbiera się jednak Zarząd ZPRP, który może podjąć decyzję o dymisji selekcjonera. - Oczekuję jasnych deklaracji po posiedzeniu zarządu 30 listopada, na którym złożę raport z ostatnich występów drużyny. Na początku stycznia planuję kilkudniową konsultację, więc przed świętami trzeba wysłać powołania. Chciałbym też wiedzieć możliwie szybko, czy ewentualnie mam sobie szukać nowej pracy - stwierdza.
Co prawda na razie nikt ze Związku Piłki Ręcznej w Polsce nie udziela oficjalnych informacji, ale wiele wskazuje na to, że Krzysztof Przybylski wkrótce może stracić stanowisko. Głównym kandydatem do objęcia po nim tej funkcji zdaje się być, pracujący w Niemczech, Leszek Krowicki. Wydaje się to być najlepsza możliwość. Czy tak się jednak stanie okaże się prawdopodobnie już w poniedziałek.