Niebieski Mikołaj obdarzył mistrza - relacja ze spotkania Ruch Chorzów - SPR Lublin

W Chorzowie po cichu liczono, że dobrze dysponowany w tym sezonie Ruch dokona tego, co dla całej polskiej ekstraklasy jest nieosiągalne od kilkudziesięciu spotkań - pokona SPR Lublin. Ale sensacji nie było. Ruch był osłabiony brakiem kilku czołowych zawodniczek, ale pewnie i tak nie dałby rady lubelskiej siódemce, która dla praktycznie wszystkich polskich ekip jest jak z innej galaktyki. - Ale są rywale mogący nam zagrozić - zapewnia Grzegorz Gościński.

Organizatorzy spotkania wykorzystali fakt, że mecz transmitowany był w telewizji. Zagwarantowali więc kibicom Ruchu kilka upominków, w tym mikołajkowe czapki, rzecz jasna w kolorze niebieskim. W roli Mikołaja wystąpiły zresztą same gospodynie, które bardzo hojnie obdarzyły mistrza Polski. - Porażka mogła być w jakiś sposób wkalkulowana, ale przecież przez to powinniśmy zagrać z większym luzem psychicznym. Ale dziewczyny mają kłopoty z presją. Hala była wypełniona, kibice zresztą bardzo dopisali. Obecna była telewizja i źle to wszystko na nie podziałało - oceniał trener Ruchu, Marcin Ksieżyk

Przyjezdne od pierwszy minut narzucały rywalkom swoje warunki gry. Rozpoczęły od szybkich trzech goli, a po 10 minutach prowadziły już 7:2. Wówczas Księżyk poprosił o czas, ale jego reprymendy nie dały zamierzonego skutku. Lublinianki nadal urządzały sobie bowiem z rywalek worek treningowy, który okładały niemiłosiernie; jedynie do 17 minuty, gdy dystans między zespołami wynosił 4 trafienia, mogły nie być pewne zwycięstwa. Po pierwszej partii SPR wygrywał już 19:9 i wszystko było jasne. Ruch próbował nadrobić straty pojedynczymi zrywami, ale marnował rzuty karne i popełniał karygodne błędy w defensywie. O różnicy dzielącej obie ekipy najlepiej świadczy fakt, że gdy po przerwie siódemka z "Koziego Grodu" miała na koncie 20 trafień, chorzowianki nie doliczyły się jeszcze w swoim dorobku nawet dziesięciu. Siłą rzeczy więc w szeregi SPR wkradł się spokój. - Pierwsza połowa wyglądała całkiem przyzwoicie. Potem jednak pojawiały się błędy. Nie pozwalam na rozprężenie, ale przecież nie mogę wejść na parkiet. Wszystko zależy od dziewczyn - komentował trener Grzegorz Gościński. Zagadnięty o to, czy przypadkiem nie denerwuje go fakt, że jego podopieczne nie mają na krajowym poletku przeciwnika godnego siebie, odparł: - Są bardzo dobrzy rywale na naszych boiskach. Zagłębie, Łączpol, nawet Piotrcovia mimo ostatniej wpadki ze Zgodą potrafi być groźna.

Chorzowianki do meczu przystępowały osłabione brakiem kontuzjowanych Marleny Lesik, Natalii Szyszkiewicz oraz Krystyny Wasiuk. Ostatnia z wymienionych nabawiła się w ostatnich dniach urazu pleców i nie wiadomo czy w tym roku powróci na parkiet. Do grona wykluczonych dołączyła w meczu z SPR Agata Rol. - Jedna z rywalek nadepnęła mi na śródstopie i coś się uszkodziło. Trzeba poczekać na badania i zobaczymy co to, oby nic poważnego - powiedziała "Rolka".

Ruch Chorzów - SPR Lublin 20:33 (9:19)

RUCH: Wąż, Karwat - Brymerska, Rol 2, Radoszewska 1/1, Pawlik 4, Lanuszny 4, Wawrzyńczyk, Sęktas 1, Kempa, Sucheta 1, Lipko 5, Rzeszutek, Dybul 2.

Trener: Marcin Księżyk

Kary: 12 minut

SPR: Jurkowska - Markiewicz 1/1, Malczewska 1/1, Małek 5/1, Włodek 6/2, Majerek 3, Marzec 2, Wolska 2, Duran 1/1, Repelewska 5/1, Rukaite, Puchacz 1, Wojtas 6.

Trener: Grzegorz Gościński

Kary: 6 minut

Sędziowali: Kamil Dąbrowski, Sławomir Kołodziej (Kielce).

Widzów: 600

Komentarze (0)